Aktualności / Przestrzeń wyciszenia

Przestrzeń wyciszenia

Gdy powstaje wyczekiwana inwestycja publiczna, zmieniająca radykalnie na korzyść działanie jakiejś instytucji, wówczas pojawia się pytanie graniczące ze zdziwieniem: jak to możliwe, że wcześniej funkcjonowano bez udogodnień, które teraz wydają się oczywiste? Centrum obsługi odwiedzających w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau zdobyło wyróżnienie w XXVIII konkursie Polski Cement w Architekturze.

W pierwszej dekadzie XXI wieku liczba odwiedzających były obóz koncentracyjny wzrosła ponad dwa razy; w 2009 r. było to już 1 mln 300 tys. osób. W kolejnych latach ta liczba systematycznie rosła. Rekordowy jak dotąd okazał się 2019 r., kiedy Muzeum Auschwitz odwiedziło 2 mln 320 tys. osób. W kolejnych dwóch latach, w trakcie epidemii covidu, frekwencja gwałtownie spadła. Ograniczenia w podróżowaniu i czasowe zamknięcie Muzeum spowodowały, że w 2021 r. miejsce odwiedziło jedynie 563 tys. ludzi. W tym kontekście trzeba przypomnieć, że około trzy czwarte gości przyjeżdża do Auschwitz z zagranicy, co jest ewenementem, jeśli chodzi o – szeroko rozumiane – polskie muzea (wliczając w to miejsca związane z wojną i martyrologią, które rządzą się nieco innymi zasadami niż placówki stricte muzealne). W 2022 r. frekwencja w Auschwitz wyniosła 1 mln 184 tys.; w 2023 r. zwiększyła się o kolejne pół miliona – do 1 mln 670 tys. odwiedzających. Do Muzeum Auschwitz bez wątpienia przybywają ludzie popychani szlachetną potrzebą oddania hołdu ofiarom. Chcą poznać mroczną przeszłość, aby – jak to wielokrotnie, słusznie, bywa powtarzane przy wszystkich uroczystościach – świadomie zapobiegać podobnym tragediom dzisiaj i w przyszłości. Powyższe słowa, powtarzane przez tyle lat, nabrały cech rutyny, rytuału i schematyzmu… przykro odczuwanych, gdy świat każdego dnia daje do zrozumienia, że z historii wojen i obozów nie wyciąga przesadnie głębokich wniosków. Mimo to nie wolno wątpić w dobre intencje słów i ludzi, którzy „pielgrzymują” do Auschwitz w szlachetnym celu.

W głębi budynek byłej rzeźni obozowej, w ramie nowego betonowego budynku bramnego

Jednocześnie nie ominęła tego miejsca pamięci wszechobecna masowa turystyka, która rządząc się własnymi prawami, powoduje, że tracimy z oczu istotne sensy doświadczanych zjawisk. Prawdopodobnie miejsca masowych zbrodni i obozy zagłady również ulegają procesom, przetaczającym się przez współczesną cywilizację jak walec. Spłycają one i osłabiają możliwość głębszego rozumienia znaczeń. Jest to temat na osobne rozważania. Faktem pozostaje, że były obóz Auschwitz-Birkenau jest jednym z najbardziej znanych w świecie symboli ludobójstwa; jednym z najważniejszych miejsc w Polsce, które turysta z zagranicy powinien zobaczyć. Jeszcze dwa lata temu, przed 14 czerwca 2023 r. (data uroczystego otwarcia nowego centrum obsługi w 83. rocznicę pierwszego transportu Polaków do Auschwitz), turyści indywidualni i grupy zorganizowane tłoczyli się w działającym od wielu lat „miejscu przyjęć”. Było ono urządzone w budynku oznaczonym w nomenklaturze muzealnej numerem A-50. Jest to największy z ceglanych, bardzo charakterystycznych obiektów istniejących na terenie obozu, budowany w latach 1943-44 i w czasie wojny w zasadzie niewykończony. W 1967 r., w budynku i na placu przed nim zorganizowano strefy wejściową i wyjściową. W okresie Polski Ludowej największą grupę odwiedzających były obóz koncentracyjny stanowiły zorganizowane wycieczki szkolne. W pamięci wielu uczniów, dziś dorosłych ludzi, pozostała, działająca właśnie w tym budynku, sala kinowa. Wyświetlano w niej wstrząsający, drastyczny film dokumentalny, nakręcony w pierwszych dniach po wyzwoleniu Auschwitz w styczniu 1945 r.

Przedwojenny bunkier, wbudowany w rzeźnię obozową w okresie okupacji niemieckiej

Okres po 1989 r. charakteryzuje się systematycznym wzrostem frekwencji, głównie gości z zagranicy. Przed budynkiem A-50 funkcjonował parking dla autokarów; na placu stały księgarnia, kwiaciarnia oraz mała gastronomia. Tłok, hałas, mimo wysiłku organizacyjnego pracowników muzeum, bywały nie do uniknięcia… wszystko w bliskim sąsiedztwie bramy Arbeit Macht Frei i trzydziestu bloków obozowych. Potrzebą chwili stało się wyprowadzenie obsługi i logistyki w inne miejsce. W 2008 r. zakupiono teren o powierzchni 3,5 ha, znajdujący się poza administracyjnymi granicami Muzeum. Miejsce znajduje się zaraz za ulicą Więźniów Oświęcimia, która biegnie przy samej granicy obozu.

Przedwojenny bunkier, wbudowany w rzeźnię obozową w okresie okupacji niemieckiej

Obszar ten, dziś wyraźnie oddzielony od terenu Muzeum, w okresie drugiej wojny światowej funkcjonalnie należał do KL Auschwitz. Niemcy zbudowali tu rzeźnię, która zaopatrywała załogę obozu w mięso. Po wojnie w budynku rzeźni i w jego otoczeniu powstała baza obsługująca autobusy PKS. W hali byłej rzeźni, obiekcie pamiętającym okupację, znajdował się warsztat przeglądu i napraw autobusów, z biegnącym przez środek głębokim kanałem. Na terenie bazy-zajezdni powstawały nowe hale i infrastruktura komunikacyjna. Jedynym historycznym obiektem na tym obszarze była wspomniana rzeźnia, obiekt wielokrotnie przebudowywany, adaptowany do nowych funkcji i przez to, co zupełnie zrozumiałe, pozbawiany cech charakterystycznych dla budownictwa z okresu okupacji. Podsumowując, ulica Więźniów Oświęcimia rozdzielała dwa światy – z jednej strony drogi funkcjonowało Muzeum, z drugiej państwowe przedsiębiorstwo komunikacyjne. Ono z kolei, już po okresie przemian gospodarczych w Polsce, uległo likwidacji. Zdegradowany teren byłej bazy autobusowej stał się podstawą konkursu architektonicznego na nowe centrum obsługi odwiedzających, rozpisanego przez Muzeum i krakowski oddział SARP w 2010 r. Główną nagrodę w konkursie zdobyła pracownia Kozień Architekci.

Betonowy strop na parterze, w głównej hali byłej rzeźni obozowej

Dobrą metodą interpretacji dzieła sztuki czy architektury jest szukanie najbardziej istotnego problemu, sedna, kłopotu, wokół którego ogniskuje się jego problematyka, w sposób jawny lub ukryty. W konkursie na oświęcimskie centrum obsługi kłopotem, wyzwaniem było bezpośrednie sąsiedztwo miejsca kaźni. Czy można pozwolić na proces kreacji w takim miejscu? W jakim zakresie? Jaką rolę w upamiętnianiu mają odgrywać kategorie estetyczne? Z podobnymi pytaniami mierzą się ludzie wszędzie tam, gdzie z głębokiej ludzkiej potrzeby buduje się pomniki ofiar wojen, rzezi, ludobójstwa i innych tragedii. Theodor Adorno pisał, że po doświadczeniu Auschwitz uprawianie poezji (więc sztuki, może również architektury) jest czymś barbarzyńskim, wręcz niemożliwym. Jest to opinia nośna, chwytająca za serce, ale jednak nieprawdziwa. Sztuka, poezja i architektura mają się znakomicie po każdym, najbardziej przerażającym wydarzeniu. Problemem jest raczej „forma architektonicznej aktywności” wobec miejsca pamięci i niewątpliwie w tym duchu trzeba rozpatrywać wizjonerski projekt „architektury bez architektury”, czyli manifest „minimalnej ingerencji” przygotowany dla Auschwitz przez Oskara Hansena jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku.

Betonowy strop na parterze, w głównej hali byłej rzeźni obozowej

W przypadku centrum obsługi odwiedzjących Muzeum Auschwitz trzeba przede wszystkim podkreślić, że nie chodziło w nim o żadną formę upamiętniania, ale zadanie odnoszące się u swoich podstaw do prozaicznej logistyki, rozplanowania, koordynacji przepływu „mas ludzkich” w strefie wejściowej i wyjściowej. Zagadnienie było de facto organizacyjne, techniczne, bardzo pragmatyczne. Jednak bliskość miejsca pamięci i jego symboliczny ciężar miały przemożny wpływ na sposób realizacji przedsięwzięcia. Rozwiązania przestrzenne, funkcjonalne oraz związane z materiałami budowlanymi, zostały podporządkowane „niebudowaniu” architektury w Auschwitz albo, przynajmniej, podporządkowaniu decyzji projektowych tragicznej wymowie miejsca. Nie było to łatwe, ponieważ centrum obsługi, wzięte jako całość, jest założeniem bardzo rozległym, wielowątkowym, zaprojektowanym dla sprawnej obsługi nawet dwóch milionów odwiedzających rocznie. Jego struktura jest widoczna, a nie ukryta. Mimo to, konkretyzując zadanie, architekci nazwali swój projekt „kompozycją przestrzenną, która wsłuchuje się w ciszę”, płynącą z pomnika, miejsca-znaku. W tym zadaniu, ich zdaniem, architektura miała się stać rzeczą podrzędną wobec siły znaczeń, definiujących miejsce absolutnie wyjątkowe w wymiarze światowym. Okaże się, że materiałem budowlanym, który najlepiej wyraża wycofanie się architektury na pozycję tła, statysty czy aktora drugiego planu, jest beton.

Betonowy tunel wejściowy prowadzący na teren byłego obozu Auschwitz I

Drogę, prowadzącą na teren obozu, pokonuje się w kilku etapach. Przyjezdnych wita nowy budynek bramny albo uzupełniający. Należy on do kilku betonowych konstrukcji, które pełnią funkcję informacyjną i organizacyjną centrum obsługi. Z budynku bramnego prosta droga prowadzi do jedynego świadka historii, jedynego ocalałego obiektu w całym założeniu. To była rzeźnia (Schlachthaus) i mleczarnia (Molkerei). Jest to również jedyny obiekt, którego elewacje zostały zbudowane z czerwonej cegły. W toku prac konserwatorsko-budowlanych elewacjom przywrócono najbardziej prawdopodobny charakter z okresu okupacji. W żadnych innych obiektach kubaturowych czy inżynierskich, zbudowanych na potrzeby centrum obsługi, nie została użyta cegła. W sposób rygorystyczny i czytelny podkreślono rangę historycznego budynku na tle betonowej szarości nowych kubatur. Nie trzeba dodatkowych objaśnień, tablic informacyjnych ani specjalistycznej wiedzy, aby zorientować się w przyjętej hierarchii; wystarczy rzut oka na bryłę i kontrastująco dobrane materiały. Sens rozwiązania jest czytelny dla każdego. Z kolei we wnętrzach byłej rzeźni przeważa beton historyczny, teraz wydobyty na powierzchnię spod farb, okładzin i naleciałości. Betonowy sufit w poczekalni trzeba nazwać zjawiskowym (ze świadomością, że stosowanie kategorii estetycznych w obliczu miejsca pamięci może zostać uznane za niestosowne…). Strop wcześniej nie był zabudowany; był elementem struktury, która, jak mówią architektki-współautorki projektu centrum obsługi odwiedzających, od pierwszej chwili zrobiła na nich duże wrażenie. Podobnie jak betonowa konstrukcja hali, żelbetowe kolumny i podziemne hale mroźni i chłodni. To tu zrodził się zamysł, aby strukturę budynku pokazać w pierwotnym stanie na tyle, na ile będzie to możliwe. Na parterze i w piwnicach zakonserwowano warstwy lastriko z różnych okresów życia budynku. Jest też historyczna cegła i stalowa blacha w dwóch fakturach. W piwnicach, w okresie funkcjonowania obozu, mieściły się chłodnia i mroźnia. Schodząc do piwnic, po drodze mijamy betonowy bunkier amunicyjny, który sam w sobie jest historyczną ciekawostką. Powstał jeszcze przed drugą wojną światową, gdy w Oświęcimiu stacjonowali polscy żołnierze. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz I powstał w oparciu o 22 murowane budynki, zbudowane jeszcze w okresie zaboru austriackiego, a po odzyskaniu niepodległości przejęte przez Wojsko Polskie. Bardzo charakterystyczne, znane z filmów i reprodukcji obozowe baraki, w większości nie były dziełem hitlerowców. Budynek rzeźni i mleczarni powstał przez swoistą nadbudowę lub obudowę istniejącego bunkra. Mijając grube mury tej konstrukcji, schodzimy do piwnic, a dalej, po przekroczeniu solidnej stalowej bramy, kontynuujemy drogę podziemnym tunelem.

Trójkątny zagłębiony plac stanowi jeden z etapów drogi na teren byłego obozu

Dwa betonowe tunele, wejściowy i wyjściowy, o łącznej długości 390 metrów, prowadzą pod ulicą Więźniów Oświęcimia. Droga wprowadzająca na teren obozu jest dłuższa i zbudowana w oparciu o trzy następujące po sobie sekwencje. Pierwszy etap pokonuje się w podziemnym korytarzu. Drugim będzie zagłębiony w ziemi trójkątny plac, flankowany ostentacyjnie pochyloną ku nam betonową ścianą, która najpierw wydaje się barierą, aby następnie wskazać kierunek dalszego marszu. W widłach wysokich betonowych ścian (jak w widłach dwóch rzek) powstało miejsce, które bywa określane placem Pamięci, ale nie jest to oficjalna nazwa. Umowny plac wyłożono kamieniami, odkrytymi w trakcie prac prowadzonych wokół budynku rzeźni. Kamienie, potraktowane jako świadkowie, pochodzą z drogi budowanej rękami więźniów. Niespodziewane znalezisko wykorzystano (podobna sytuacja miała miejsce ze starą granitową kostką, którą również wykorzystano; powstała z niej posadzka w jednym z przeszklonych dziedzińców byłej rzeźni). Przy wspomnianym placu zwraca uwagę faktura betonowych ścian, wykonana z udziałem form w drewnianych szalunkach. Trzecim etapem drogi jest bardzo długa i bardzo łagodnie wznosząca się na poziom terenu betonowa ścieżka.

Powoli wydobywamy się z kleszczy wąwozu, którego ściany robią się coraz niższe, uwalniając widok. Jednocześnie przez cały czas nieustannie, niezmienne, beznamiętnie, od pierwszego do ostatniego momentu słychać głos, przywołujący wybrane nazwiska ofiar. Między innymi z tego powodu w przestrzeni strefy wejściowej przewodnicy nie prowadzą własnej narracji. Droga wejściowa do Muzeum, jako całość, ma pewną dynamikę. Rozpoczyna się w atmosferze rozgardiaszu i rozgadania, co jest naturalną sytuacją przy wejściu do każdej dużej instytucji muzealnej, kulturalnej czy sportowej. Jest to po prostu nie do uniknięcia. W dalszych etapach ta początkowa, luźna atmosfera, ma szansę być rozproszona. Przede wszystkim spacer trwający kilka długich minut i dwieście-trzysta metrów do przebycia powodują, że początkowy tłok rozgęszcza się, więc odwiedzający mają szansę zwrócić uwagę na coś więcej niż inni odwiedzający. Po pierwsze, unikamy problemów organizacyjnych, spiętrzenia i kumulacji grup. Po drugie, w zaprojektowanych rygorystycznie przestrzennych ramach człowiek łatwiej zbiera się w sobie, wycisza, skupia. Nie dotyczy to każdego, ale przynajmniej tych, którzy mają ochotę wykonać wewnętrzny wysiłek. W tej drodze zwykłe organizacyjne udogodnienia w pewnym sensie idą pod rękę z „nastrojeniem duszy”, mimo że w centrum obsługi nie ma żadnej bezpośredniej, rozpoznawalnej, ani – broń Boże – sentymentalnej symboliki.

Plac przy wyjściu z tunelu został ukształtowany przez potężne betonowe ściany

Betonowa ścieżka wyprowadza odwiedzających prosto pod budynek A-50, gdzie niegdyś rozpoczynało się zwiedzanie Auschwitz. Zmiana, jaka nastąpiła w tym miejscu, jest uderzająca. Wreszcie można zobaczyć w całej okazałości fasadę tego największego ze wszystkich obozowych budynków. Właśnie ten gmach i osiem innych ceglanych budynków-baraków zostało zbudowanych przez Niemców w okresie istnienia obozu koncentracyjnego. Cechy stylistyczne budownictwa pochodzącego z czasów okupacji są tu wyraźne. W związku z budową nowego centrum obsługi odwiedzających Muzeum uporządkowało duży teren przed budynkiem A-50, przywracając mu właściwą rangę. Zbudowano, odpowiadającą charakterowi miejsca, solidną kamienną nawierzchnię i posadzono drzewa. Postawiono makietę obozu w stalowym reliefie. Jest cicho, miejsce emanuje spokojem. Gdy powstaje wyczekiwana inwestycja publiczna, zmieniająca radykalnie na korzyść działanie jakiejś instytucji, wówczas pojawia się pytanie graniczące ze zdziwieniem: jak to możliwe, że wcześniej funkcjonowano bez udogodnień, które teraz wydają się oczywiste? To niemożliwe, że sześć lat temu udało się obsłużyć ponad dwa miliony ludzi… Z tego miejsca odwiedzający rozpoczynają zwiedzanie obozu, podchodząc, kilkadziesiąt metrów, do bramy Arbeit Macht Frei.

W budynku A-50 i przed nim od 1967 r. znajdowały się strefy wejściowa i wyjściowa miejsca pamięci

Po około dwóch godzinach wracają do centrum obsługi drugim betonowym tunelem. Wyjście jest krótsze niż wejście i streszczone na mniejszej przestrzeni. Betonowa ścieżka zamienia się w tunel na krótkim odcinku pod ulicą i kończy zaraz za nią. W tym miejscu stajemy się świadkami znakomicie zaprojektowanego rozwiązania przestrzennego. Przed wychodzącymi z tunelu staje przed oczami podnosząca się ku niebu zielona płaszczyzna, jako drugi plan, zaraz za widoczną na pierwszym planie ceglaną fasadą rzeźni. Płaszczyzna zielonego dachu należy do hostelu, którego wielka kubatura, co ważne, mogła łatwo przytłoczyć historyczny, więc najważniejszy obiekt. Szczęśliwie tak się nie stało. Fasada hostelu od tej najważniejszej strony zamienia się w kompozycję krajobrazowo-przestrzenną. Wrażenie jest jeszcze silniejsze, gdy porówna się ze sobą dwie fasady tego samego budynku: pochyłą krajobrazową od strony obozu i drugą, po przeciwnej stronie obiektu. Ta druga ściana, przebita oknami pokoi, zrobiona z ciężkich prefabrykatów, posiada cechy nieomal monumentalne.

Droga prowadząca na teren byłego obozu łagodnie wznosi się na poziom terenu

Pomiędzy datą rozstrzygnięcia konkursu a datą rozpoczęcia robót budowlanych minęło aż dziesięć lat. Dekada przestoju nie jest (niestety) wyjątkiem w zamówieniach publicznych w Polsce. Rozpoczęcie prac uniemożliwiał brak wystarczających środków finansowych. W 2011 r. lokalna prasa informowała, że „z bazy PKS pozostały tylko ruiny”. Muzeum najpierw zdecydowało o wyburzeniu wszystkich (z wyjątkiem dawnej rzeźni) obiektów stojących na przejętym obszarze. Infrastruktura ta nie miała wartości historycznej ani funkcjonalnej. Projekt budowlany centrum obsługi odwiedzających był gotowy już w 2013 r., jednak dopiero w 2020 r. Muzeum przekazało plac generalnemu wykonawcy. Budowa była prowadzona w dwóch etapach przez dwóch generalnych wykonawców, przy czym etapy były traktowane jako samodzielne i prowadzone przez dwa osobne zespoły, powołane w ramach struktury organizacyjnej Muzeum. W pierwszym etapie, od 2020 r., wykonano najbardziej wymagającą część prac, a więc przebudowę i rewaloryzację budynku byłej rzeźni oraz budowę dwóch podziemnych tuneli, prowadzących z centrum obsługi na teren miejsca pamięci. W drugim etapie, od 2022 r., powstał budynek hostelu oraz infrastruktura komunikacyjna wokół, m.in. parking dla kilkudziesięciu autokarów i betonowe wiaty, tworzące ramy i wyznaczające drogi przemieszczania się grup, jeszcze przed rozpoczęciem zwiedzania. Bywają dni, w których Muzeum obsługuje nawet blisko 10 tysięcy odwiedzających. Spośród nich 80-90 procent stanowią grupy oprowadzane przez przewodników, a po miejscu pamięci oprowadza ponad 320 osób w około 20 językach.

Widok na byłą rzeźnię obozową i podniesiony, zielony dach dużego hostelu

Na hasła „centrum obsługi” albo „strefa wejściowa” przed oczami stają mniej lub bardziej udane rozwiązania w budynkach biurowych, w formie recepcji, drzwi i lepiej lub gorzej urządzonego holu. Z pewnością istnieje katalog wypracowanych zasad, według których tego typu miejsca są projektowane. Z pewnością istnieje tajemnicza korporacyjna wiedza na temat sposobów zachowania się człowieka w przestrzeniach zaaranżowanych według określonych reguł. Centrum obsługi w Muzeum, jak wielokrotnie podkreślano, powstało z potrzeb rzeczowych. Jednak znaczenie miejsca, jednego z najważniejszych miejsc pamięci w świecie, postawiło architektów przed innym zadaniem. Ostrożnie posługując się pojęciem „kreacji”, stworzyli wielowątkowe dzieło rozplanowane na dużej przestrzeni; dzieło bez żadnych bezpośrednich odniesień do obozowych „narracji”. Architektura powstała jako wynik wytycznych, wśród których miały znaczenie tak, zdawałoby się, prozaiczne sprawy, jak odporność ścian na zużycie i przypadkowe uszkodzenie przez setki tysięcy odwiedzających. Pierwszorzędną rolę w tej realizacji ma szary beton. Co ciekawe, nawet w miejscach, w których zostały użyte prefabrykaty, betony nie wyglądają jak tkanina prosto spod igły. Prefabrykaty na północnej fasadzie i w narożnikach hostelu w niczym nie przypominają produktu ze sterylnej taśmy produkcyjnej, sterowanej komputerowo w warunkach laboratoryjnych. Jest wręcz przeciwnie. Są to surowe i ciężkie segmenty z fakturą wyczuwaną pod dotknięciem palców. Do złudzenia przypominają beton wylewany in situ, więc także w tym miejscu projektanci starali się unikać estetyzacji architektury. A sens i symbolika całości? Krótko i trafnie sens inwestycji wyraziła w jednym zdaniu przewodniczka spotkana w Muzeum: „sprawy organizacyjne wyprowadzono na zewnątrz, aby w miejscu pamięci została pamięć”.

Paweł Pięciak

Hostel od strony fasad zbudowanych z ciężkich betonowych prefabrykatów

Galeria Zdjęć