Aktualności / Hierarchia, precyzja, dyscyplina

Hierarchia, precyzja, dyscyplina

Rozmowa z architektem Pawłem Wolaninem, współautorem projektu Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, obecnym przez siedem lat przy wszystkich etapach realizacyjnych budynku. Pracownia WXCA zdobyła główną nagrodę ex aequo w XXVIII konkursie Polski Cement w Architekturze.

– Podczas odbierania nagrody zwrócił Pan uwagę na rolę, jaką w trakcie budowy Muzeum Wojska Polskiego odgrywały starannie prowadzone wykonawstwo, dążenie do perfekcji, nieustanne dbanie o jakość prac i współpraca między branżami. Okazuje się, że trzeba o tym przypominać, ponieważ nie jest to regułą w prowadzeniu inwestycji.

Betonowanie cokołów ścian z przestrzennym ornamentem

– Papier przyjmie wszystkie rozwiązania, ale naszą odpowiedzialnością jako architektów jest takie opracowanie projektu i myślenie o architekturze, aby była ona wykonalna. W przypadku Muzeum Wojska Polskiego zależało nam na operowaniu szeroko rozumianym minimalizmem i szczerością materiałów. Nie było miejsca na potknięcia. Beton architektoniczny barwiony w masie jest jego docelowym wykończeniem, określa zarówno jego wygląd zewnętrzny, jak też klimat wnętrz. Okres, w którym na budowie powstawały betony, był dla wszystkich bardzo wymagający. Osobiście często byłem na budowie, doglądając betonów w różnych stadiach. Czasami oglądaliśmy przygotowywanie szalunków, innym razem ściany były świeżo wbudowane, w szalunku, więc nie można było ich zobaczyć. Niektóre były dopiero co rozszalowane, więc pierwszy raz można było rzucić na nie okiem. Było to wszystko podszyte pewną fascynacją, że to, co kilka lat wcześniej kreśliło się i modelowało, teraz powstaje. Minimalizm i forma architektoniczna wymagały od nas rzetelnego sporządzenia dokumentacji i przygotowania się od strony technologicznej. Mieliśmy dużo szczęścia, że po stronie generalnego wykonawcy znaleźli się prawdziwi pasjonaci. Mówiłem o tym w trakcie rozdania nagród, gdzie padało wiele podziękowań. Pierwsze dla pana Krzysztofa Kuniczuka, który nas wprowadzał w świat architektury betonowej. Osobiście dużo nauczyłem się od Bartka Niesłuchowskiego z Grupy B37, który był jednym z podwykonawców, z ogromnym doświadczeniem i pomysłowością w wykonywaniu betonów.

Betonowanie cokołów ścian z reliefami w kształcie szewronów

– Prace budowlane poprzedziliście bardzo rozbudowanym okresem przygotowań. Jakich?

– Zanim przystąpiliśmy do wykonywania ścian, przyjęte przez nas rozwiązania technologiczne były weryfikowane na dwóch mock-upach. Pierwszy powstał z naszej inicjatywy, jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Mock-up stanął na Cytadeli za zgodą zamawiającego, miał wysokość 3,60 m, czyli połowę wysokości części cokołowej. Chodziło o udowodnienie, że przy użyciu matryc można zrealizować szewron, czyli przestrzenny wzór. Ze strony inspektorów były pewne wątpliwości, bo takich realizacji nie było dużo. Najbardziej sztandarową, która nas naprowadziła na firmę Reckli, była siedziba NOSPR, gdzie po raz pierwszy te matryce zostały wykorzystane w architektonicznym wydaniu. Drugi mock-up wzniósł generalny wykonawca, czym zgodnie z umową miał potwierdzić swoje umiejętności. Miał on docelowe wymiary, był fragmentem „wyjętym” z budynku, cokół z odciskiem szewronu był wykonywany w pełnej wysokości 7,20 m. Generalny wykonawca testował na nim również prefabrykaty attykowe. Ten mock-up po odbiorze wszystkich ścian betonowych utracił rację bytu, więc został rozebrany. Jednym z założeń, zapewniających minimalizm wnętrz i czystość formy, było ukrywanie instalacji. Prowadzenie w grubości ścian betonowych większości instalacji było poważnym wyzwaniem technologicznym. Wykonawcy i dostawcy materiałów wznieśli się na wyżyny swoich możliwości. Wspomniana firma Reckli specjalnie dla tej realizacji wykonała matrycę wysokości 7,5 m, znacznie wyższą niż standardowe rozwiązania. Dodatkowo opracowała i wykonała matrycę, dzięki której można było wykonywać narożniki. Sam transport do Warszawy skrzyni wysokiej na 7,5 m, o bokach 1,2 m, z przygotowanym szalunkiem, był mało standardowy.

Muzeum Wojska Polskiego widziane od strony nowo utworzonego placu Gwardii

– Architekci rzecz jasna nie pracują dla chwały betonu, natomiast przy pomocy materiału chcą osiągnąć jakiś cel. Finałem tego procesu, oprócz rzeczy zbudowanej, powinien być jakiś sens, jakieś znaczenia i jakieś wartości. Jaki sens, jakie znaczenia i jakie wartości stoją za decyzją, że Muzeum Wojska Polskiego powstało z betonu?

Powtarzający się przestrzenny wzór na elewacji Muzeum Wojska Polskiego

– W zespole dyskutowaliśmy, jak powinna wyglądać elewacja nowej siedziby MWP. Pierwotnie, zgodnie z koncepcją konkursową z 2010 r. elewacje wszystkich budynków miały być ze stali corten. Kiedy w 2015 r. rozpoczęliśmy prace mające dostosować jeden z pawilonów do bycia główną siedzibą Muzeum, potrzebowaliśmy nie tylko zmiany funkcjonalnej, ale też pewnego odświeżenia estetyki. Corten zaczął być bardzo modny, był używany w wielu miejscach. Oczywiście braliśmy go pod uwagę, ale finalnie forma budynku, czyli osiem bloków funkcjonalnych, co do zasady zamkniętych na świat zewnętrzny, skierowała naszą uwagę na beton, który „zarezonował” nam najodpowiedniej. Wewnątrz czterech muzealnych bloków znajduje się ekspozycja stała, która co do zasady nie lubi światła słonecznego. W związku z tym przeszklenia znajdują się tylko w szczelinach pomiędzy blokami. Beton został użyty w celu uzyskania monumentalności Muzeum, a także – może źle to zabrzmi, ale zaraz wyjaśnię – pewnej jego niedostępności. Wiele technologii, z których na co dzień korzystamy, powstało dla wojska i dopiero z czasem przenikały do strefy cywilnej. Są więc pewne technologie, pewne skarby, które wojsko – można powiedzieć – ukrywa dla dobra cywili i dopiero potem pokazuje światu. Trochę podobnie jest w przypadku Muzeum. Posiada ono bardzo bogate zbiory artefaktów z wielu okresów historycznych, w wielu przypadkach są one bezcenne. Żeby je chronić, ukryliśmy je w betonowych skorupach. Oczywiście, pojawiły się skojarzenia z fortyfikacjami obronnymi, czy wręcz bunkrami. Były to skojarzenia pomocne i do pewnego stopnia zasadne. Jednocześnie inspirowały nas stare płótna przedstawiające hufce szykujące się do bitwy. Każdy z nich tworzyli rycerze zebrani w prostopadłościenne szyki, porozsuwane między sobą tworzyły pewien wojskowy porządek. Można powiedzieć, że betonowe bloki w Muzeum wywodzą się wprost z tych obrazów. Wszystkie wspomniane skojarzenia dobrze pasowały do budynku. Chcieliśmy jednak przełamać monumentalizm obiektu i brutalność betonu. Zdecydowaliśmy się na zastosowanie przestrzennego wzoru, który nada betonowi pewnej delikatności. Z daleka budynek jest postrzegany jako bardzo masywny, ale zbliżając się do niego, z każdym krokiem coraz wyraźniej można dostrzec, że na elewacji coś się dzieje. Wzór szewronu wywodzi się wprost od skrzydełek husarskich, które z każdym kolejnym szkicem stawały się coraz bardziej syntetyczne.

– Właściwie do ostatniej chwili przed rozpoczęciem budowy nie było pewne, jaki ostateczny kształt przyjmie wzór, zastosowany na betonowych elewacjach budynku i w jego wnętrzach. Był testowany szewron drobniejszy o szerokości 15 cm i bardziej masywny o szerokości 30 cm. Jakie czynniki przesądziły o istniejącym rozwiązaniu?

Pawilon południowy Muzeum Wojska Polskiego

– Początkowo jeden „płatek” szewronu miał mieć szerokość 10 cm. Później powiększyliśmy go do 15 cm i rozmiar ten obowiązywał w dokumentacji przetargowej. Na pierwszym mock-upie, powstałym jeszcze przed rozpoczęciem budowy, sprawdzaliśmy jeszcze dwukrotnie większy szewron, szerokości 30 cm. To była jedyna okazja, by sprawdzić na własne oczy, jak takie rozwiązanie się prezentuje. Weryfikowaliśmy wtedy wszystkie założenia projektowe, w tym również odbiór wizualny budynku. Na mock-upie, obok siebie, na jednej płaszczyźnie, powstały szewrony dwóch wielkości. Ocenialiśmy je z bliska i z daleka. Wspólnie z Pawłem Grodzickim, partnerem w pracowni, ocenialiśmy wzór z odległości wyciągniętej ręki, a potem z naprawdę bardzo daleka. Patrzyliśmy, co się z nim dzieje w słońcu. O ile szewron 30 cm faktycznie lepiej grał na zewnątrz, był lepiej dostrzegalny z większych odległości, a światłocień był na nim bardziej wyraźny, o tyle z bliska wydawał się za duży, zbyt dominujący. Większy wzór był już bardziej rzeźbą, mniejszy ornamentem. Warto dodać, że cały budynek projektowaliśmy w oparciu o moduł 120 cm. Został on przyjęty by usprawnić technologicznie wykonywanie budynku i zadbać o jakość styków. W moduł wpisuje się szerokość szewronu, o moduł oparte są wymiary bloków funkcjonalnych, przestrzenie między blokami, regularny rozstaw ściągów, szklenia elewacji, a nawet podział płyt układanych na placu przed budynkiem. Moduł był więc wszechobecny i bardzo pomocny technologicznie. Dzięki niemu nie mieliśmy kłopotów z ukształtowaniem motywu szewronu na elewacjach i zachowaniem ciągłości ornamentu, zwłaszcza na narożnikach budynku.

– W ścianach elewacyjnych i ścianach wewnątrz Muzeum zwracają uwagę oryginalnie opracowane otwory po ściągach, które zawsze stanowią pewne wyzwanie dla betonu architektonicznego, zresztą różnie rozwiązywane przez projektantów. Jak ten problem został rozwiązany w Muzeum Wojska Polskiego?

Przestrzenny ornament na elewacji z końcówką stalowej rurki (pozostałość po ściągu)

– Początkowo zakładaliśmy zastosowanie bezściągowego systemu szalunkowego. Byłby on jednak bardzo kosztowny dla wykonawcy. Z uwagi na ogromną siłę parcia mieszanki betonowej konieczne byłoby tworzenie dodatkowej, masywnej, stalowej konstrukcji trzymającej szalunek. Jej montaż i demontaż byłyby czasochłonne i kosztowne. Na etapie przetargu, przygotowując wytyczne dla betonu, dopuściliśmy stosowanie systemu ściągowego, ale w niestandardowej formie. Chcieliśmy przede wszystkim uniknąć charakterystycznego dla systemu ściągowego stożkowego otworowania, które byłoby destrukcyjne dla szewronu. Zaproponowaliśmy zastosowanie rurek miedzianych, które utworzyły w ścianach charakterystyczny rytm. Technologia ich mocowania i stabilizowania została doprecyzowana na etapie wykonywania mock-upu przez generalnego wykonawcę. Jest to nasz ukłon w stronę szczerej architektury brutalistycznej. Zależało nam, żeby otwory po ściągach były uporządkowane, w pewnym wojskowym szyku, ale z drugiej strony, żeby były piękne i widoczne. Gdy pojawiają się pytania o rytm miedzianych rurek, wyjaśniamy, że jest to pokłosie wykonywania betonu na miejscu, że taka jest technologia. Powierzchnia betonu w pasie attyki nie posiada ściągów dlatego, że tworzą je prefabrykaty. Zresztą, miały one przyjeżdżać gotowe na budowę, ale koniec końców były wykonywane na miejscu, na placu vis à vis Muzeum. Budynek na zewnątrz i wewnątrz operuje tymi samymi zabiegami architektonicznymi. We wnętrzu wejście do poszczególnych bloków zapewniają szerokie otwory flankowane miedzią, również traktowaną w niestandardowy sposób. Arkusze o grubości 8 mm posiadają niefrezowaną powierzchnię, z pozostałościami środków walcujących. Jest to swego rodzaju półprodukt, który wyszedł z huty bez końcowych obróbek wydobywających błyszczącą, lśniącą powierzchnię. Ta miedź jest bardzo surowa w wyrazie, podobna do cortenu. Dzięki jej zastosowaniu również wpisaliśmy się w wojskowy charakter. Czuć solidność i ciężkość materiału, co w naszym odczuciu jest typowe dla wojskowości.

– Idea wojskowości bez wątpienia kojarzy się z hierarchią, dyscypliną i uporządkowanymi strukturami. Nie ma w niej miejsca na – powiedzmy – awangardowość, dezynwolturę czy kontrkulturę. Czy idea wojskowości miała duży wpływ na projekt budynku? Przypuszczam, że Muzeum Wojska Polskiego nie szukało inspiracji gdzieś na obrzeżach architektury.

– Ponownie zwróciłbym uwagę na precyzyjność rozwiązań, która była dla nas bardzo ważna. Działania wojskowe muszą być precyzyjne. Podobnie jest w MWP, tu wszystko musiało się ze sobą zgadzać. W początkowym okresie budowy opracowywałem kłady wszystkich ścian z instalacjami. Wymagało to ponownego przejrzenia dokumentacji i bardzo dokładnego sprawdzenia, czy wszystko jest odpowiednio skoordynowane. Praca ta zajęła kilka miesięcy, ponieważ rysunki były omawiane z wykonawcą. Skorygowane rysunki były przekazywane bezpośrednio na budowę jako dokumentacja warsztatowa. Wymagała ona precyzji, zgrania wielu elementów technologicznych wykonywania betonu. Musieliśmy się dużo nauczyć o betonie, że nie jest to tylko „mieszanka wlewana między deski”, ale materia wymagająca szczególnej uwagi i higieny pracy. Na rozdaniu nagród mówiłem, że architekci wymyślają jakąś formę albo zakładają jakąś precyzję, ale jest to niewielka część sukcesu. Większość sukcesu leży po stronie wykonawcy. Ponownie chylę czoła przed wszystkimi pracownikami fizycznymi, którzy wykonywali beton, gdy panował mróz albo w bardzo wczesnych godzinach rannych, przed nastaniem upałów.

– Ściany elewacyjne Muzeum składają się z wysokiej części cokołowej z wyraźnym motywem szewronu oraz attyki zbudowanej z gładkich prefabrykatów. Cokół i attyka są w tym samym kolorze, ale różną się fakturą i układem pionowych dylatacji. Dlaczego?

– Różnica faktur betonu pomiędzy częścią cokołową i attykową wynika z kwestii kompozycyjnych i estetycznych. Pas attyki tworzy dziewiąty blok dachu „spinający” pozostałych osiem w prostopadłościenną bryłę ponacinaną szczelinami. Obecność na elewacjach dylatacji pozwala kompensować reakcje betonu na wszelkie zmiany termiczne, są one więc niezbędne. Dzięki zgraniu ich lokalizacji z rytmiką szewronu są one niewidoczne w zbiegu perspektywicznym; są widoczne dopiero, gdy stanie się blisko, naprzeciwko nich. Podział prefabrykatów w attyce celowo mija się z podziałem dylatacji w części cokołowej budynku, by odróżnić ten dziewiąty blok. Dylatacje były dla nas integralną częścią wyrazu architektonicznego, a nie czymś wymuszonym przez technologię czy konstrukcję. Wprawdzie są to kwestie stricte technologiczne, ale w pracowni uznaliśmy, że naszym obowiązkiem jest tak nimi zarządzać, żeby tworzyły architektoniczną całość i wpisywały się w brutalistyczny minimalizm. Zdaję sobie sprawę, że są architekci, którym te elementy przeszkadzają. My do nich nie należymy.

– Czy w czasie przygotowywania dokumentacji nie pojawiła się myśl, aby na fasadzie Muzeum pojawiły się cienkościenne płyty okładzinowe? Uzyskanie drobnej struktury szewronu byłoby może łatwiejsze w zakładzie produkcyjnym, a efekt bardziej przewidywalny niż w ścianach wykonywanych bezpośrednio na budowie?

Niekończący się geometryczny wzór (na wszystkich elewacjach oraz w przestrzeniach komunikacyjnych we wnętrzu budynku)

– Nawet jeżeli pomysł pojawił się, to został szybko zrewidowany. Zależało nam na szczerości materiału i podkreśleniu masywności brył, które składają się na Muzeum. Ważne dla nas było, by ściana konstrukcyjna pozostała taką, jaką jest, oczywiście przy wysokich standardach wykonania. Chcieliśmy, żeby była wykonana z betonu architektonicznego, a nie ze „zwykłego” betonu towarowego, który zostanie przykryty „ładnymi” płytami. Beton, który uzyskano na elewacjach Muzeum, posiada większą porowatość wynikającą z mrozoodporności i mikrorysy, które wynikają z pracy materiału. Są to cechy charakterystyczne dla betonu. Braliśmy też pod uwagę, że obiekt będzie się starzał. Jako Muzeum był projektowany na minimum sto lat. Zakładam, że on przeżyje nas, projektantów. Dopuszczamy i godzimy się z tym, że szewron z czasem może się ukruszyć, zwłaszcza na narożnikach. Między innymi z tego powodu zaprojektowaliśmy beton barwiony w masie, a nie malowany. Gdyby beton był malowany, po odłupaniu kawałka, co zawsze może się zdarzyć, pozostanie widoczny szary środek, wtedy cały fałsz zostałby obnażony. Zakładamy, że z czasem beton zyska więcej rys i porów, zwłaszcza od strony południowej, gdzie są większe wahania temperatur. Z czasem – to oznacza perspektywę parudziesięciu lat. Naszym zdaniem ta patyna wieku nada betonowi charakteru, niczym miedzianym dachom, które ze złotego stają się brązowe, a potem zielone. Jest to naturalne i piękne. To nie znaczy też, że o beton nie należy dbać. Co jakiś czas trzeba go umyć; nie mówię, że odmalować, ale umyć. Beton nie jest materiałem, który trzeba będzie wymienić po dziesięciu latach, tak jak drewniane elewacje, które niezabezpieczone szarzeją, a zabezpieczone mają w sobie pewną sztuczność. Beton wpisuje się w ideę zgody na to, że budynek, jak człowiek, będzie się starzał.

– W jaki sposób została ukształtowana relacja między Muzeum Wojska Polskiego a miejscem, w którym budynek stanął, czyli warszawską Cytadelą?

Ściany z przestrzennym szewronem i gładkie prefabrykaty w strefie attyki

– Nawiązania są widoczne w wielu płaszczyznach. Po pierwsze układ urbanistyczny całego kompleksu muzealnego nawiązuje do historycznego, nieistniejącego już układu koszar Gwardii Pieszej Koronnej. Wzgórze żoliborskie było siedzibą polskich wojsk, zanim powstała rosyjska Cytadela, która obrosła wzgórze żoliborskie, zdominowała miejsce i ustanowiła jego nowy charakter, który też jest elementem historii, choć bardzo bolesnym. Sama Cytadela Warszawska powstała jako jarzmo po upadku powstania listopadowego, a na jej stokach byli traceni przywódcy powstania styczniowego. Z Cytadelą wiążą się silne emocje, co nie zmienia faktu, że dla mieszkańców Warszawy jest to przede wszystkim miejsce otoczone wielkim ceglanym murem. Do tego ceglanego muru nawiązaliśmy w Muzeum Wojska Polskiego barwą betonu. Dzięki motywowi szewronu na ścianach budynku odbywa się gra światła i cienia, szewron wprowadza na ścianach pewne rozdrobnienie. Z kolei każda z cegieł, z których powstały mury Cytadeli, z definicji jest troszeczkę inna i stare mury również mienią się na swój sposób. My uzyskaliśmy podobny efekt przy użyciu betonu.

– Czy jest do pomyślenia uniwersalność architektury budynku muzealnego? Innymi słowy, gdyby na Cytadeli zamiast muzeum wojska było projektowane muzeum sztuki albo muzeum przyrodnicze, czy jego architektura byłaby całkiem inna?

– Teoretycznie można sobie wyobrazić wyraz architektoniczny budynku, który będzie dostosowany do każdej ekspozycji, jaka znajdzie się w środku. Uważam jednak, że uniwersalność architektury muzeów nie jest do końca możliwa. Projekt Muzeum Wojska Polskiego powstawał z pewnych inspiracji motywami wojskowymi i w odniesieniu do kontekstu, jakim są mury Cytadeli. O ile funkcjonalnie budynek MWP mógłby zabezpieczyć potrzeby użytkowe innej instytucji, o tyle część ideowa naszego projektu jest niepowtarzalna. Moim zdaniem da się namierzyć wspólne cechy współczesnych budynków muzealnych, ale tym wspólnym zwornikiem byłaby funkcja, czyli posiadanie odpowiedniej przestrzeni dla eksponowania zbiorów oraz technologia zabezpieczenia eksponatów, jeśli chodzi o temperaturę, wilgotność, ochronę przed promieniowaniem słonecznym; również powiązania funkcjonalne strefy dostaw i system kontroli dostępu. Są to elementy wspólne dla muzeów. Jeśli chodzi o architekturę, Muzeum Wojska Polskiego zostało zaprojektowane w sposób, który również mnie jest bliski, żeby raczej wpisać się w kontekst i nie tworzyć architektury będącej tylko ekspresyjnym symbolem czy ikoną. Osobiście uważam, że poza projektowaniem pięknej formy samej w sobie architekci powinni dbać o ład przestrzenny i powściągnąć potrzebę wizualnej ekspresji.

Wnętrze bloku funkcjonalnego w gładkiej fakturze, na suficie betonowe prefabrykaty w kształcie krzyża greckiego

– Pana praca magisterska pod kierunkiem prof. Ewy Kuryłowicz to projekt Muzeum – Miejsca Pamięci przy Polskim Cmentarzu Wojskowym w Bykowni na Ukrainie. Praca zdobyła wyróżnienie w konkursie Architektura Betonowa w 2015 r. Czy temat muzeów historycznych z jakiegoś powodu jest Panu bliski?

– Od początku studiów szczególnie bliski jest mi temat muzeów narracyjnych, szczególnie dotyczących martyrologii. Architektura może być nie tylko funkcjonalną maszyną, miejscem gdzie opowiada się pewną historię, ale może być również nośnikiem idei oraz emocji. Wydawało mi się to szalenie interesujące i nadal uważam, że tak jest. Potencjał edukacyjny muzeów pociągał mnie również jako pewnego rodzaju odpowiedź na niedoskonałość kształcenia historycznego w społeczeństwie, którą wtedy dostrzegałem. Konstrukcja systemu edukacji powszechnej sprawiła, że uczniowie mojego pokolenia trzy razy uczyli się o starożytnym Egipcie, a naukę historii kończyliśmy w najlepszym wypadku na dwudziestoleciu międzywojennym albo jeszcze przed I wojną światową. Wielu z nas, nie ze swojej winy, nie ma wiedzy historycznej z czasów współczesnych, tymczasem ona ma dla nas największe znaczenie. Wiedza o tym, co się działo i dlaczego się działo powinna być podstawą dzisiejszego rozumienia otaczającego nas świata. Stąd moje zainteresowanie historią najnowszą, niestety najczęściej po prostu tragiczną, bo myślę tu o muzeach poświęconych zagładzie, wojnom, prześladowaniom etnicznym. Ta tematyka jest mi bliska od dawna i cieszę się, że mogę ją zgłębiać w życiu zawodowym.

– Jest Pan współautorem koncepcji Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, zlokalizowanego w byłym więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Projekt wyróżnił się na tle innych oryginalnym podejściem do zastanej substancji budowlanej i… ekologią rozwiązań. Proszę wyjaśnić.

Surowe stalowe elementy wewnątrz muzeum i beton barwiony na kolor cegły

– Projekt opracowaliśmy wspólnie z Eweliną Szeląg i Piotrem Hardtem. W kontekście zmian klimatu uznaliśmy, że należy zwrócić większą uwagę na to, co już zostało wybudowane i starać się dostosowywać te istniejące struktury do zmieniających się potrzeb. W Muzeum Żołnierzy Wyklętych ważne było przede wszystkim przesłanie ideowe i opowiedzenie historii, bardzo tragicznej, która jest związana z więzieniem mokotowskim. Z drugiej strony, chcieliśmy zachować istniejącą tkankę budowlaną i uczynić z niej współnarratora, który tę historię opowie. W naszej koncepcji podstawą do opowiedzenia historii Żołnierzy Wyklętych były same budynki więzienia. Zaproponowaliśmy między innymi zdjęcie termomodernizacji i odkrycie struktury budynków, odsłaniając wszelkie przebudowy, w wyniku których utracony został oryginalny, neogotycki charakter budynków, a piękne ceglane detale zostały zniszczone. Zdecydowaliśmy, by nie przywracać budynkowi jego pierwotnego, pięknego, historycznego kształtu. Wyeksponowanie destrukcyjnych przekształceń miało ukazać charakter poprzedniego systemu i bezlitosny aparat represji.

– Jeżeli dobrze rozumiem, w projekcie chodziło między innymi o to, aby nie przywracać architektury zabytkowego budynku, która wcześniej z różnych powodów uległa destrukcji?

– Tak. Zamawiającemu zależało, aby przywrócić neogotycki charakter budynkom więzienia. Byli w nich przetrzymywani i straceni bohaterowie, tacy jak Emil Fieldorf czy Witold Pilecki. Piękna oprawa dla tragicznych wydarzeń była dla nas w tym wypadku niestosowna. Uwypuklenie zniszczeń i przekształceń budynków oddałoby dramatyzm wydarzeń, jakie działy się w środku. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej koncepcji. Udało nam się minimalnym zakresem działań oddać ogromną dramaturgię miejsca. Jednocześnie pięknie się to wpisuje w potrzebę zmiany podejścia do projektowania w kontekście zmian klimatu. Jako architekci jesteśmy zobowiązani czerpać z istniejącej struktury budynku. Zaproponowaliśmy m.in. powtórne użycie cegły rozbiórkowej, a miał ceglany i rozkruszone cegły, których nie da się wbudować, miały być wykorzystane jako kruszywo do lastryko na nowych posadzkach. Miało to na celu zachowanie możliwie wąskiej cyrkularności materiałów. Staramy się być na bieżąco, uczymy się, rozwijamy, chcemy reagować na świat i zastany przy projektach kontekst. Reagujemy nie tylko architekturą i formą, ale również tym, w jaki sposób i z jakich materiałów architektura jest tworzona.

– Wróćmy do Muzeum Wojska Polskiego w kontekście ekologii i betonu. Zagadnienie nie jest jednoznaczne, ponieważ słyszałem opinie, że betonowe muzeum na Cytadeli jest zarówno ekologiczne jak nieekologiczne… (śmiech). Jakie jest Pana zdanie w tej sprawie?

Przeszklona strefa wejściowa budynku w zasadniczo zamkniętej i monolitycznej bryle

– W przypadku dwóch nagrodzonych realizacji w konkursie Polski Cement w Architekturze, zarówno Archigrest i topoScape w parku Akcji „Burza”, jak pracownia WXCA w Muzeum Wojska Polskiego, realizowały pewne myśli o betonie jako materiale ekologicznym. W parku Akcji „Burza” beton zawiera domieszkę gruzów z kopca i jest otwarty na to, żeby przerastał roślinnością. Jest maksymalnie, również wizualnie ekologiczny. My poszliśmy w zupełnie innym kierunku. Wyszliśmy z założenia, że skoro budynek ma stać ponad sto lat, powinien być przede wszystkim trwały, a beton zapewni tę trwałość. Gdybyśmy, dla przykładu, zrobili elewację z desek drewnianych, po dziesięciu latach trzeba by je wymienić albo poddać renowacji. Wówczas generujemy ślad węglowy zużywając energię potrzebną do ponownego procesu przebudowy lub gruntownego remontu elewacji. W naszym przypadku tego problemu nie ma. W trakcie eksploatacji betonowego budynku jego ślad węglowy staje się minimalny. Zakładamy również, że w którymś momencie budynek zakończy swój żywot. Może kiedyś ktoś zdecyduje, żeby go zburzyć i zasadzić las… Wtedy budynek będzie mógł zostać zgruzowany i zużyty jako podkład pod drogi. Beton ma jeszcze jedno ekologiczne oblicze. Dzięki masywnym przegrodom budynek ma dużą bezwładność cieplną, czyli nie przegrzewa się latem i nie wychładza zimą. Dzięki temu urządzenia techniczne odpowiedzialne za utrzymanie temperatury wewnątrz budynku nie są tak przewymiarowane, jak to się dzieje w budynkach o całkowicie przeszklonych elewacjach. Centrale wentylacyjne mogły być zaprojektowane bardzo precyzyjnie, o optymalnych gabarytach. Dodatkowo, jednym ze źródeł ciepła i chłodu dla budynku jest około stu odwiertów o głębokości stu pięćdziesięciu metrów oraz pompa ciepła. Moglibyśmy sięgnąć po dostępną sieć ciepłowniczą, by Muzeum posiadało własne źródło ciepła i chłodu. Niezależność od źródeł ciepła oraz optymalizacja urządzeń technicznych spowoduje, że koszt eksploatacji w perspektywy kilkudziesięciu lat będzie względnie niski. Podsumowując, o ile wbudowany ślad węglowy był duży na etapie powstawania budynku, to jeżeli popatrzymy na pełen cykl życia, budynek w perspektywie stu lat wypada naprawdę bardzo dobrze.

– Dziękuję za rozmowę.

Paweł Pięciak

Paweł Wolanin, architekt, dyplom Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej w 2014 r.; od 2015 r. związany z pracownią architektoniczną WXCA. Współautor projektów (wybór): zagospodarowanie Bulwarów Wiślanych w Warszawie (I nagroda w konkursie), rewitalizacja parku Pole Mokotowskie (I nagroda w konkursie), wystawa stała Muzeum Dom Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej (II nagroda w konkursie), koncepcja modernizacji kompleksu sportowego Skra w Warszawie (III nagroda w konkursie). Od 2015 r. zaangażowany przy wszystkich etapach projektowych i realizacyjnych Muzeum Wojska Polskiego. Jego projekt magisterski Muzeum – Miejsce Pamięci przy cmentarzach ofiar NKWD w Bykowni został wyróżniony w konkursie Architektura Betonowa 2015 oraz Dyplom Roku 2015.

Pracownia WXCA to wielopokoleniowy zespół tworzący pracownię projektową, działającą w obszarach architektury, urbanistyki i krajobrazu. Działalność biura koncentruje się wokół projektów użyteczności publicznej popularyzujących kulturę, naukę, sztukę oraz kształtujących świadomość ekologiczną. Pracownia wielokrotnie zdobywała główne nagrody w konkursach architektonicznych współorganizowanych przez SARP, między innymi na nową siedzibę Muzeum Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 w Poznaniu, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczpospolitej w Lublinie, Pawilon Polski na wystawie światowej Expo 2020 w Dubaju, przebudowę Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach czy przebudowę budynku starej elektrowni na potrzeby Galerii Arsenał w Białymstoku. W XVI konkursie Polski Cement w Architekturze (2012) pracownia WXCA otrzymała wyróżnienie za Muzeum – Miejsce Pamięci w Palmirach pod Warszawą.

Galeria Zdjęć