Aktualności / Zniszczenie i odrodzenie

Powojenna Warszawa w części powstała z gruzów swej poprzedniczki.

Warszawiacy wracali do zburzonego miasta już kilka dni po wycofaniu się z miasta wojsk niemieckich i zajęciu go przez wojska radzieckie w styczniu 1945 r. Wcześniej, po klęsce powstania warszawskiego, wszyscy mieszkańcy zostali wygnani i rozproszeni. Miasto opustoszało. Przez kolejne miesiące Warszawa była przez Niemców systematycznie niszczona. Ludzie, którzy wracali, nie rozpoznawali miasta. W zapisanych świadectwach pojawia się ciekawy wątek: ruiny Warszawy wydają się tak abstrakcyjne i nieludzkie, że porównuje się je do dzikiego czy naturalnego krajobrazu przyrodniczego gór, skał, osuwisk. W tych obrazach miasto jako twór cywilizacji zamienia się w twór przyrody nieożywionej. Kazimierz Wyka pisał: „To miasto jest mi tak obce, tak nieskończenie obce i inne, jak łańcuch gór, który by wyrósł tam, gdziem go nigdy nie oczekiwał”. Szokujące widoki wydają się wytworem natury, a treścią życia staje się walka o przetrwanie. Poruszanie się po mieście przypomina ekstremalną wyprawę przez doliny i wzniesienia piętrzących się gruzów. W męczącym marszu, jak w koszmarnym śnie, można przypadkiem stanąć na rozkładającym się ciele. Można też dostrzec oznaki życia, jak muzyka, dobiegająca nagle z prowizorycznie zasiedlonych ruin. Mimo skrajnie trudnych warunków w maju 1945 r. w Warszawie mieszkało już 380 tys. ludzi. W wyniku wojny i okupacji w prawobrzeżnej Warszawie całkowitemu zniszczeniu uległo 9865 budynków (57,8 proc. zabudowy) a bardzo znaczącemu – 2873 (17,4 proc. zabudowy). Według obliczeń Biura Odbudowy Stolicy na terenie miasta znajdowało się 22 mln metrów sześciennych gruzu, do którego trzeba dodać kolejne 5 mln metrów sześciennych pochodzące z późniejszych wyburzeń i rozbiórek.

Ówczesny tygodnik „Skarpa Warszawska” informuje czytelników, że do wywiezienia tej masy „trzeba by załadować dwa miliony wagonów”. W najwcześniejszym okresie gruz był uważany za największą przeszkodę w odbudowie miasta. Uważano go za odpad, który trzeba wywieźć, ale, jak pisał architekt BOS Józef Sigalin: „skala zagadnienia była olbrzymia, doświadczenie żadne, a środki transportowe minimalne”. Już w połowie 1945 r. pojawiła się rewolucyjna koncepcja wykorzystania gruzu, autorstwa Macieja Nowickiego, architekta i wizjonera. Pomysł zakładał pozostawienie na miejscu całego gruzu w rejonie śródmieścia, ubicie go i wyrównanie. Na podniesionym w ten sposób terenie, w nowej siatce ulic i kwartałów, miały być stawiane betonowe fundamenty przyszłych budynków. Koncepcja została odrzucona jako kosztowna i utrudniająca dotarcie do podziemnej infrastruktury wodnej, która przetrwała okres okupacji. Dużą rolę w odgruzowywaniu Warszawy odgrywały tzw. brygady pracy, w których większość zatrudnionych stanowiły kobiety. Pracowano w spartańskich warunkach, często bez rękawic i podstawowego sprzętu. Przy okazji starano się selekcjonować materiał. Przede wszystkim odzyskiwano cegły (całe i połówki) oraz elementy stalowe. Reszta była wywożona furmankami, rzadko ciężarówkami, na wyznaczone miejsca w pewnej odległości od centrum miasta. Jednak dość szybko gruz przestał być traktowany wyłącznie jako odpad i dostrzeżono w nim pewien potencjał, zasób materiałów, które po selekcji i obróbce, mogą być ponowie użyte.

W trakcie kilku powojennych lat planiści, architekci, konstruktorzy, budowlańcy uczyli się korzystać z tego zasobu. Najważniejszym surowcem, jaki można było pozyskać z ruin, była oczywiście cegła rozbiórkowa (przed wojną budowano przede wszystkim z cegły i drewna). Cegły i połówki, po oczyszczeniu, były gotowe do ponownego użycia. Pojawiło się jednak zagadnienie, czy da się wykorzystać w budownictwie te składniki ruin, które pozostały po wydobyciu z nich cegieł, stali czy (bardzo rzadko) fragmentów architektury i wyposażenia wnętrz. Zwiastunem nowego podejścia do gruzu był konkurs ogłoszony w połowie 1945 r. przez BOS na „pomysł (projekt) wykorzystania gruzu jako surowca do produkcji materiałów lub innych elementów budowlanych, przydatnych w odbudowie stolicy”. Wśród około stu nadesłanych prac, wiele zawierało propozycje przetwarzania gruzu na beton gruzowy w formie bloków lub pustaków. Tematem gruzobetonu zajęła się Komisja Gruzowa utworzona w Instytucie Badań Budownictwa w 1946 r. Komisja, kierowana przez technologa betonu, skupiała specjalistów z różnych dziedzin. Prowadzono badania nad wykorzystaniem gruzu, korzystając z doświadczeń radzieckich i niemieckich. Zakładano, że pustaki (prefabrykaty) gruzobetonowe mogą w pewnym zakresie zastąpić tradycyjną cegłę. Wskazywano, że mogą lepiej niż cegły izolować budynki od zimna i wilgoci. Instytut wzniósł na Polu Mokotowskim pięć eksperymentalnych domków w całości zbudowanych z gruzobetonowych modułów. Następnie do domków wprowadzili się pracownicy IBB, którzy badali m.in. kwestie ciepła i wilgotności wewnątrz konstrukcji. Domy zachowały się do dnia dzisiejszego. Na pytanie, w jakim zakresie budować z gruzobetonu, musiała odpowiedzieć władza polityczna.

Gospodarka powojennej Polski, po dwóch-trzech latach względnej wolności, była poddawana coraz bardziej rygorystycznemu planowaniu. Gruzobeton był popierany przez władze państwowe, ale pozostał materiałem eksperymentalnym, ze względu na coraz większą dostępność cegły rozbiórkowej. Cegły wydobywano z ruin w wielkich ilościach w czasie masowych akcji, organizowanych nie tylko w Warszawie, ale przede wszystkim w poniemieckich miastach na tzw. ziemiach odzyskanych. Tymczasem produkcja pustaków z gruzobetonu wymagała specjalistycznych maszyn, które Polska sprowadzała m.in. ze Szwajcarii. Budowanie z gruzobetonu było dla władz Polski Ludowej argumentem przemawiających za modernizacyjną rolą państwa i koniecznością planowania gospodarczego. We wszystkich inwestycjach rządowych na terenie Warszawy w pionierskich latach powojennych wykorzystywano pustaki z gruzobetonu. Należą do nich pierwszy gmach PPR w Alejach Ujazdowskich czy Ministerstwo Przemysłu i Handlu przy placu Trzech Krzyży.

Gruzobeton cenili słynni architekci, jak Helena i Szymon Syrkusowie, autorzy eksperymentalnych osiedli mieszkaniowych Koło II i Praga I. Na budowie osiedla Koło II zorganizowano poligon prefabrykacji z gruzobetonu. Architekt Bohdan Lachert, twórca osiedla Muranów Południowy, podkreślał symboliczne znaczenie budowania z gruzów. Architekt notuje w pamiętnikach słowa jednego z robotników, że pozbawione tynku czerwone pustaki ścian Muranowa powstały z krwi Warszawy. Dzisiejsi teoretycy uważają, że ówczesna Warszawa była pionierem w zakresie gospodarki cyrkularnej. Wojenne rumowisko składało się z trzech, w przybliżeniu równych części. Jedna trzecia to cegły i połówki (do bezpośredniego ponownego użycia), jedna trzecia to czysty gruz (do wykorzystania jako kruszywo w prefabrykacji gruzobetonowej), jedna trzecia to gruz zanieczyszczony miałem i ziemią. Ta ostatnia część nie nadawała się do wykorzystania w budownictwie. Przez wiele lat miliony metrów sześciennych takiego gruzu wywożono w różne miejsca.

Materiał służył do regulacji Wisły, wzmacniania skarpy warszawskiej, budowy nasypów kolejowych, zasypywania glinianek po nieczynnych cegielniach, wyrównywania terenu. Istnieje mapa wysypisk stworzona przez BOS w 1948 r., na której zaznaczono kilka miejsc składowania gruzu, m.in. okolice Fortu Bema czy parku Kępa Potocka. Dziś funkcję rekreacyjną pełnią wysokie zielone wzniesienia (niegdyś góry gruzowe) na Szczęśliwicach i Moczydle. Gruz służył do wzmacniania gruntu w czasie budowy Stadionu Dziesięciolecia. Niemal natychmiast po zakończeniu wojny pojawiły się koncepcje upamiętnienia tragicznych losów Warszawy kopcem usypanym z gruzów. Jako pierwszy z pomysłem wystąpił architekt Stanisław Gruszczyński. W 1945 r. pisał w liście do prezydenta Warszawy: „Gdybyśmy spróbowali spojrzeć na te gruzy inaczej (…), szczątki te niosą na sobie ślad pracy naszych przodków, miliony rąk dotykały ich w ciągu wieków, tysiące polskich istnień przewinęły się wśród ruin, co się rozpadły w te gruzy, nasyciły je potem, łzami, krwią (…)”. Gruszczyński proponował usypać wielki kopiec – „grób Warszawy” – w ścisłym śródmieściu. Koncepcja ta nie została zrealizowana. Jednym z miejsc składowania warszawskiego gruzu był teren starorzecza Wisły przy ul. Bartyckiej na Czerniakowie. W 1994 r., pięćdziesiąt lat po powstaniu warszawskim, weteran i architekt Eugeniusz Ajewski ps. Kotwa, wspólnie ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej, wyszedł z inicjatywą ustawienia na górce przy ul. Bartyckiej pomnika Polski Walczącej. Była to oddolna inicjatywa, wyprzedzająca o kilka lat państwowe i samorządowe pomysły na upamiętnienie powstania.

Dziesięć lat później rada miasta nadała miejscu nazwę – Kopiec Powstania Warszawskiego. Szczyt wzniesienia uporządkowano, na wierzchołek wybudowano schody. W 2019 r. rozstrzygnięto konkurs architektoniczny na park jako przestrzeń rekreacyjną, zachowującą historyczną wymowę kopca. Chodząc po dzisiejszej Warszawie w wielu miejscach miniemy gruz – najczęściej niewidoczny, leżący gdzieś pod nogami, na wzniesieniach, nasypach, w konstrukcjach domów. Współczesna Warszawa w części powstała z gruzów swojej poprzedniczki.
Paweł Pięciak
W 2023 r. w Muzeum Warszawy miała miejsce wystawa „Zgruzowstanie Warszawy 1945–1949” (kurator Adama Przywara). Nakładem MW ukazała się książka „Zgruzowstanie. Przeszłość i przyszłość ruin w architekturze”. Jedynym współczesnym projektem prezentowanym na wystawie była modernizacja Kopca Powstania Warszawskiego przygotowana przez pracownie Archigrest i topoScape
Galeria Zdjęć









