Aktualności / Rytm, detal, kadr

Rytm, detal, kadr

Rozmowa z Marcinem Mikosem i Jackiem Michalikiem. Pracownia INDO Architekci otrzymała wyróżnienie w XXVII konkursie Polski Cement w Architekturze za projekt i realizację Yume House w Krakowie.

– Jak rozumieć nazwę pracowni INDO Architekci?

Budynek Yume House w Krakowie

Marcin Mikos: – Pierwsza firma, którą założyliśmy, nazywała się „Inżynierowie i Doradcy”. Była to firma quasi-konsultingowa, zajmująca się głównie przygotowywaniem inwestycji. Później skupiliśmy się na architekturze, ale skrót był już znany, więc zostaliśmy przy takiej formule. Na początku projektowaliśmy architekturę, nazwijmy to, komercyjną, jak hotele czy biurowce. Głównie w tym się specjalizowaliśmy. Z mojego punktu widzenia komercyjna architektura jest dlatego ciekawsza, że kieruje się bardzo określonymi i sztywnymi regułami. Są w niej zasady, wokół których należy się poruszać. Początkiem jest funkcja, czyli pytanie, czemu obiekt ma służyć, jaką ma pełnić rolę, dla kogo i po co jest budowany, czy ktoś chce na nim zarobić czy nie. To są jasne zasady, w których wychodzi się od funkcjonalności, żeby architektura była dobra pod względem użytkowym. W architekturze bardziej indywidualnej pojawia się element indywidualnego podejścia, który – paradoksalnie – czasem psuje ład projektowy.

Jacek Michalik: – Wielu rzeczy nauczyliśmy się w architekturze komercyjnej, na przykład tego, że niektóre budynki mają określony układ funkcjonalny i trudno jest to zmienić. Budynki biurowe posiadają, przykładowo, trzon komunikacyjny, wokół którego jest zorganizowana funkcja. Mają też określoną głębokość traktu. Takie budynki trudno jest rozczłonkować czy podzielić na mniejsze bryły. Zabieramy wtedy klientowi to, co dla niego jest ważne, czyli przestrzeń sprzedażową. W domach jednorodzinnych można się trochę bawić przestrzenią. W biurowcach nie ma takiej możliwości. Ktoś może zadać pytanie, w jakim celu powstało takie czy inne rozwiązanie, skoro traci się metry kwadratowe, czyli zysk ze sprzedaży jest mniejszy. W hotelach mamy do czynienia z podobną sytuacją. Pośrodku jest korytarz, mamy określoną głębokość traktu i rozłożenie pokoi, więc kształt budynku jest określony. W związku z tym jako pracownia zaczęliśmy szukać rozwiązań w innej sferze, czyli szukamy detalu. Nie takiego detalu jak w dziewiętnastym czy na początku dwudziestego wieku, tylko detalu w szerszej skali, rozumianego jako całe elementy budynku, które można bardziej dopracować. W wielu miejscach można się skupić na detalu i tam uzyskać indywidualność. Z takim podejściem podeszliśmy do rozwoju biura. Patrzymy na projekt pod względem indywidualnego detalu i on jest dla nas najważniejszy.

Hotel Warszauer w Krakowie

– Jak ewolucja pracowni przebiegała w praktyce?

JM: – Możemy się skupić na hotelu Warszauer. Hotel jest wąskim budynkiem z jedną elewacją. Druga elewacja znajduje się od strony podwórka, ale ona nie ma dużego znaczenia. Ważny i widoczny jest front. Mając tylko jedną elewację, zwróciliśmy szczególną uwagę na jej detal, ale zaprojektowaliśmy go w sposób uwspółcześniony. Nie naśladowaliśmy dziewiętnastowiecznych elewacji. Byłoby to sztuczne. Nie można myśleć o architekturze w ten sposób, że weźmie się formy historycznie wsteczne. Byłoby to kopiowanie, a nie dopasowywanie się do otoczenia. Projektujemy współczesną architekturę. W przypadku hotelu postawiliśmy akcent na jasny podział elewacji, podkreślenie jej symetryczności i wertykalnych układów, ale współczesnymi materiałami. Zwróciliśmy uwagę na sąsiednie budynki, badaliśmy ich tektonikę, nazywaliśmy poszczególne detale. Szukaliśmy ich współczesnej formy. W podobny sposób podchodzimy do architektury biurowej. Ustalamy rzeczy dla nas najważniejsze, czyli na przykład kształt strefy wejściowej. W każdym budynku powinno się wiedzieć, gdzie znajduje się wejście główne. Z różnych względów w biurowcach jest to trudne do ustalenia, ale powinno być widoczne na pierwszy rzut oka. Jest to detal w naszym rozumieniu. Dlatego mówimy o makroskali detalu a nie mikroskali. Jest to nasze głębsze spojrzenie na budynek, a niekoniecznie jego ozdabianie.

Budynek Yume House w Krakowie

MM: – Detal jest dla nas zakończeniem czy podsumowaniem projektu, nadaniem mu podpisu czy ostatecznego charakteru. Detal nie jest czymś doczepionym, tylko wynika z bryły, z kontekstu, z historii, koresponduje z budynkiem i jego funkcją. Detalem operujemy wstrzemięźliwie. Jest on w jakiś sposób funkcjonalny. W hotelu Warszauer mamy strukturę jednej elewacji i duże okna, które dają otwarcia widokowe. Z kolei budynek Yume House ma dwie elewacje. Południowa jest bardzo techniczna i absolutnie funkcjonalna, natomiast elewacja północna była dla nas detalem, bo jej materiał nawiązuje do materiału, który stąd pochodzi, czyli do krzemienia albo białego kamienia. Nie mogliśmy go wykorzystać, więc zastąpiliśmy betonem. Tektonika elewacji pokazuje, co jest dla nas ważne w najbliższej okolicy. Zwróciliśmy się w kierunku Rynku Podgórskiego i kościoła, jako najbardziej znaczących miejsc w Podgórzu. W budynku mieszkalnym przy ulicy Rękawka, również w Podgórzu, najistotniejszy był kontekst, w jakim budynek powstał. Projektowaliśmy w wyrobisku skalnym, otoczeni skałą z dwóch, a nawet trzech stron. Zależność budynku od miejsca była najważniejsza. Pracowaliśmy w otoczeniu skały. Mieszkania z widokiem na skały okazały się atrakcyjne i szybko się sprzedały. Ludzi przyciągało, że mogą mieć na wyciągnięcie ręki ścianę z kamienia. Kamień jest wilgotny, czasem brudny, ale atrakcyjny. Ta relacja stworzyła coś, co można nazwać detalem naszego projektu.

– Musimy wyjaśnić, że panowie mają pracownię w Podgórzu, a Pan Marcin jest mieszkańcem i miłośnikiem tej dzielnicy. Można się tu poczuć prawie jak w górach i natrafić na ściany kamieniołomów (śmiech).

MM: – Bardzo cenię Podgórze i zależy mi, żeby się rozwijało. Z tego dążenia wyrósł Yume House. Na działce stała typowa kostka z lat osiemdziesiątych. Projekt wyrósł z marzenia o przebudowie istniejącego obiektu i zrobieniu dobrej architektury. Miejsce jest wybitne. Jest to najstarsza część Podgórza, między wzgórzem a Wisłą, przy rynku, z pięknym parkiem. Na Podgórzu mamy wszystko, co człowiekowi jest potrzebne do życia. W takim miejscu najważniejszy jest kontekst w każdym znaczeniu tego słowa. Mam na myśli kontekst historyczny, wizualny i socjologiczny, czyli świadomość, pomiędzy jakimi zjawiskami się poruszamy, co otacza budynek, jakie jest jego tło, kto będzie go oglądał, kto będzie w nim mieszkał. To jest podstawa. Wątek historii otoczenia wysuwa się na plan pierwszy, bo znajdujemy się wokół historycznej zabudowy i rynku, który jest najważniejszym założeniem urbanistycznym Podgórza. Jednocześnie pracujemy w miejscu, w którym stoją budynki de facto bez wartości. Przebudowaliśmy dom, który architekturą czy jakością niewiele reprezentował. Szukaliśmy więc jakiegoś złotego środka. Chcieliśmy zaprojektować nowoczesną architekturę w historycznym miejscu, które jest przeplatane zabudową słabszej jakości, ale do wszystkich tych zjawisk trzeba się jakoś odnieść.

Budynek Yume House w Krakowie

– Jako mieszkaniec z pewnością jest Pan świadkiem odrodzenia tej dzielnicy Krakowa.

MM: – Podgórze fantastycznie się zmienia. Gdy chodziłem do liceum na Kazimierzu, bałem się przechodzić przez most na drugą stronę. Teraz jesteśmy w innej rzeczywistości. Szczególnie kładka przez Wisłę, która niedawno powstała, stała się nowym otwarciem dla dzielnicy. To fantastyczne i nie wiem, czy do końca docenione. Kładka dała życie tej części miasta. Podgórze żyje, ilość różnych inicjatyw, restauracji, przedsięwzięć robionych naprawdę przez ludzi z sercem i pasją, jest ogromna. Widać, że jest to dzielnica lubiana przez krakusów. Jest tu mniej turystów, więc Podgórze utrzymuje swój charakter. Dobrze się tu żyje, a przestrzeń jest bardzo przyjazna. Wszystko jest pod ręką, kioski, małe i duże sklepy, które już zupełnie zniknęły z Kazimierza, jak hydrauliczny, elektryczny czy zoologiczny. Są piekarnie, kwiaciarnie i różne usługi, jak szkoły czy przedszkola. Poprzez Yume House chcieliśmy zaznaczyć swoją obecność w Podgórzu w sposób wyrażający szacunek dla tego miejsca.

– Projektowaliście w Podgórzu i na Kazimierzu, dwóch dzielnicach Krakowa rozdzielonych Wisłą. Trudno wyobrazić sobie bardziej historyczne i zdefiniowane miejsca. Jaką rolę ma tu do odegrania architekt?

Budynek Yume House w Krakowie

MM: – Poruszamy się w obszarze chronionym dziedzictwa kulturowego UNESCO, mamy nad sobą konserwatorów i całą masę regulacji. I pamiętamy, że Kraków jest miastem z wieloma warstwami historii, które nakładają się na siebie. W przypadku hotelu Warszauer działka była bardzo wąska, otoczona stuletnią kamienicą i trzystuletnią synagogą.

JM: – Naprzeciwko niej stoi dom pracowników telewizji z lat siedemdziesiątych, a w zasięgu wzroku znajduje się mur miasta Kazimierz i kilkusetletni cmentarz. Wszystko to musieliśmy mieć na uwadze. Odnosząc się do sfery technicznej, chcieliśmy zbudować w hotelu kondygnację podziemną, która była konieczna ze względu na program. Rozpoczynając budowę w tak historycznym miejscu, w ziemi można natrafić na różne artefakty. Znajdowaliśmy się na terenie starorzecza Wisły, więc warunki gruntowe były trudne. W trakcie prac odkryliśmy fragment muru miasta Kazimierz. Odkopaliśmy atrakcyjny zabytek, układany z kamienia, bez spoiwa. Inwestor zaproponował, żeby mur zabezpieczyć i pokazać we wnętrzu, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Niestety, konserwator nie wydał pozytywnej decyzji, argumentując, że mur lepiej zasypać. Szkoda.

– Jakie jeszcze doświadczenia wynieśliście z pracy w tkance Kazimierza i Podgórza?

Hotel Warszauer na Kazimierzu w Krakowie

JM: – Proszę zwrócić uwagę, że w Krakowie mamy zarówno budynki trzynastowieczne, dziewiętnastowieczne, jak z początku dwudziestego wieku. Niektóre powstały niedawno, w latach dziewięćdziesiątych i powiedzmy, że wtedy robiły wrażenie, ale dzisiaj nie robią. Kontekst architektoniczno-urbanistyczny starego Krakowa nie jest jednoznaczny. Trzynastowieczna kamienica stoi obok dwudziestowiecznej i obie mogą być obiektami świetnej architektury. Jedna nie dominuje nad drugą. W sąsiedztwie Yume House mamy przykład modernizmu lat dwudziestych, ze świetnym detalem, który można określić jako art deco. Nasza plomba stoi obok niej. Co teraz? Sytuacja jest trudna, ponieważ opinia publiczna ocenia współczesną architekturę surowo. Ludzie przeważnie lubią stare kamienice. Wiele rzeczy powstających w tkance historycznej jest krytykowane. Jednak można powiedzieć, że architekci zawsze projektowali współcześnie. Kamienice w dziewiętnastym wieku były nowoczesnym budownictwem.

MM: – Wydaje mi się, że istnieją kanony albo zasady klasycznej architektury. Jeżeli przetwarzamy je we współczesną architekturę, ona powinna się obronić. Chodzi o to, żeby nie przesadzić i do projektu nie wprowadzać wszystkich pomysłów, które ma się w głowie. Przede wszystkim trzeba się skupić na głównej idei projektu.

Hotel Warszauer na Kazimierzu w Krakowie

JM: – Architektura Yume House wydaje się przede wszystkim konsekwentna. Słuszne było odcięcie parteru od wyższych kondygnacji. Taki zabieg pojawia się w okolicznej zabudowie z końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Na elewacji Yume House zachowaliśmy pewien rytm, ale również zastosowaliśmy odpowiedni materiał. Dawniej na elewacjach tworzono piękne ryflowane tynki, robione przez znakomitych rzemieślników przy pomocy specjalnego narzędzia…

– Były rzeczywiście piękne.

JM: – Współcześnie się tego nie robi, ponieważ takich rzemieślników już nie ma. W zamian zastosowaliśmy beton o podobnym wyrazie. Nie naśladowaliśmy dawnych rozwiązań, ale zastosowaliśmy określone zasady, rytm i byliśmy w tym konsekwentni. Pewne rozwiązania dają efekt dopiero wtedy, gdy widzi się całe dzieło. W Yume House dużą rolę odgrywa rytm powtarzalnych kondygnacji. Dopiero ta konsekwencja całości tworzy obiekt ciekawy w odbiorze. Na forach budowlanych w Internecie ludzie nie byli pewni, co tu powstaje, ponieważ od strony ulicy elewacja jest bardzo minimalistyczna. Właśnie ten efekt chciał uzyskać inwestor.

– Jak Panowie rozumieją relacje zachodzące między architekturą a procesem budowlanym?

MM: – Moim zdaniem architekt ma obowiązek być praktykiem. Architekt nie może nie rozumieć procesu budowlanego. Dużo czasu spędzamy na budowach i dzięki temu lepiej poznajemy materiały, między innymi beton. Konstruktor jest osobą odpowiedzialną za konstrukcję, jak wskazuje nazwa, natomiast architekt musi mieć świadomość, że pewne rzeczy wynikają po prostu z podstawowych reguł fizyki. Bez tej świadomości byłoby to akademickie projektowanie.

Ośrodek wypoczynkowy „Enklawa Polany” w Kościelisku

JM: – Przykładem może być nasz projekt w Katowicach. Będzie to wysoki budynek, którego część zostanie zawieszona konstrukcyjnie od góry, w postaci dużego betonowego nadwieszenia. Budynek powstanie na terenach pogórniczych, dlatego zaprojektowaliśmy betonowy trzpień, na którym będzie nadwieszona druga część konstrukcji. Takie rozwiązanie doradzili konstruktorzy. Monolityczna konstrukcja wylana z betonu będzie funkcjonowała jak rama, która trzyma nadwieszoną kondygnację. W przypadku hotelu Warszauer słupki międzyokienne mają tylko osiem cm grubości. Było to wyzwanie konstrukcyjne i wykonawcze, ze względu na technologię betonu i kwestie zbrojenia. Można powiedzieć, że jest to nasz detal, który uzyskaliśmy w długich rozmowach z konstruktorem. W Yume House trudnością było przede wszystkim to, że nadbudowywaliśmy istniejący budynek.

Ośrodek wypoczynkowy „Enklawa Polany” w Kościelisku

– Czy któryś z projektów można nazwać kołem zamachowym pracowni INDO Architekci? Czy któryś dał stabilizację albo rozpoznawalność?

JM: – Początków naszego biura sięga zabudowa pensjonatowa w Kościelisku. Jest to duża inwestycja, piętnaście budynków, a realizacja drugiego etapu kończy się w tym roku. Kiedy deweloper zaczął sprzedawać lokale, na billboardzie pokazał wizualizacje z widokiem na Giewont, który był dosłownie na wyciągniecie ręki, niczym nieprzysłonięty. Niektórzy zastanawiali się, czy nie jest to przesada, ale po przyjeździe na miejsce przekonywali się, że widok jest dokładnie taki, jak na wizualizacjach. Jest to ogromna wartość tego obiektu i jego lokalizacji. Obiekty są rozlokowane na stoku. Powstały przy nich małe ogrody, miejsca wypoczynku, a teren żyje własnym życiem i nie jest ogrodzony. Projekt pozwolił nam zrozumieć, jak ważne jest tworzenie wokół budynków założeń zieleni. Zaprojektowana przez nas architektura to nowoczesne potraktowanie tradycyjnej zabudowy pensjonatowej, z użyciem drewna, z wypracowaniem ciekawych szczytów i innych detali.

– Jakie macie doświadczenia z betonem w architekturze?

Biurowiec SAWIG w Krakowie

JM: – Według pierwszej koncepcji hotel Warszauer
miał powstać z betonu. Uznaliśmy, że będzie to świetne rozwiązanie. Okazało się jednak, że na placu budowy betonu nie da się podać. Działka jest bardzo wąska, trudna, nie dało się tam wjechać samochodem. W związku z tym zmieniliśmy technologię na cegłę. Konstrukcję żelbetową zastosowaliśmy tam, gdzie było to konieczne, a więc w fundamentach i w piwnicach. Również klatka schodowa została wykonana z żelbetu, ponieważ jest głównym trzonem konstrukcyjnym budynku. Natomiast wszędzie tam, gdzie beton nie był wymagany technologicznie, został zamieniony na ceramikę. Okoliczności zdeterminowały technologię powstawania tego budynku.

– Człowiek z jakiegoś powodu zostaje architektem. Co dla Panów jest ważne? Co motywuje?

JM: – Na początku miałem do architektury podejście dizajnersko-artystyczne. Im jestem starszy, tym bardziej interesuje mnie psychologia miasta, czyli odpowiedź na pytanie, dla kogo projektujemy. Projektując, zmieniamy miasto, ale najważniejsze jest to, że projektujemy dla ludzi. Miasto jest potrzebne ludziom, a nie samemu sobie. Architektura oddziałuje bardzo szeroko. Ludzie obserwują budynki, przechodzą obok nich, jednym one się podobają, innym przeszkadzają. Dzisiaj interesuje mnie architektura, która zwraca uwagę na człowieka doświadczającego budynku pośrednio i bezpośrednio.

– To jest inne podejście niż artystyczne?

JM: – Inne. W podejściu artystycznym najważniejsze było wyżycie się projektowe. Oczywiście, architekt jest twórcą i rysuje. Mam zeszycik, gdzie notuję pomysły, które wpadają mi do głowy. One niekoniecznie są związane z czymś konkretnym. Coś wymyślam, szkicuję, opisuję… może kiedyś się przyda. Tak mówią niektórzy pisarze: zapiszę sobie, będzie do prozy. Chodząc po Krakowie, odkrywam na nowo budynki, które już znam. Patrzę na miasto tak, jakbym chodził z aparatem fotograficznym. Kadry coś nam mówią o architekturze i w przypadku Yume House bardzo ważny jest kadr. Gdy wychodzi się z Rynku Podgórskiego, widzimy najpierw świetny kościół, a Yume House jest pierwszym budynkiem, który zwraca na siebie uwagę w wąskiej ulicy. Jest to więc ważny miejski kadr.

Projekt osiedla „Między lasem a miastem” w Pobiedniku Wielkim

MM: – Mnie najbardziej pociąga sam proces, czyli to, że z czegoś bardzo subtelnego i nierzeczywistego, z jakiegoś pomysłu albo szkicu, z jakiegoś wspomnienia, nagle człowiek buduje coś, co może mieć niewyobrażalną skalę, jakość, znaczenie. Niesamowite jest przechodzenie przez taki proces. Kompozytor muzyki podobnie działa. Dlaczego zostałem architektem? Zawsze lubiłem rysować. Jak miałem kartkę, zawsze coś rysowałem. I bardzo to lubiłem. Nie mam w rodzinie architektów. Gdy przyszedł czas, żeby wybrać na poważnie, kim chcę być, to pomyślałem, że oprócz rysowania tak naprawdę nic mnie szczególnie nie cieszy. Studiowałem w Krakowie i pod krakowską uczelnię specjalnie uczyło się rysunku, Kraków chciał bardzo artystyczny rysunek, mocny, wyrazisty. Trzeba przyjść w Krakowie na wydział architektury i zobaczyć, jakie tam wiszą prace. Gliwice, gdzie studiował Jacek, są zdecydowanie bardziej techniczne. W Krakowie to nadal są artyści, co też może być piękne.

– Dziękuję za rozmowę.

Paweł Pięciak

Marcin Mikos, architekt, absolwent Wydziału Architektury i Urbanistyki Politechniki Krakowskiej (dyplom 2004). Architekt IARP – od 2009 r. Posiada uprawnienia budowlane w spec. architektonicznej bez ograniczeń. W 2002 r. założył firmę quasi-konsultingową, która w 2011 r. przekształciła się w pracownię INDO Architekci. Aktywnie uczestniczy w wydarzeniach branżowych jako prelegent, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem.
Jacek Michalik, architekt, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach (dyplom 2016) oraz Wydziału Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii (dyplom 2008). Architekt IARP – posiada uprawnienia budowlane w spec. architektonicznej bez ograniczeń od 2016 r. W firmie od 2008 r., jest architektem prowadzącym i pełni funkcję dyrektora zarządzającego w INDO Architekci.
Wspólnie tworzą pracownię INDO Architekci, która znajduje się w sercu krakowskiego Podgórza. Specjalizują się w projektowaniu obiektów biurowych i hotelowych. Są laureatami konkursów architektonicznych. Ich realizacje znalazły się w wielu publikacjach polskich i zagranicznych.
Za budynek Hotelu Warszauer otrzymali międzynarodową Nagrodę Architecture MasterPrize 2023 oraz Urban Design & Architecture Design Awards 2024 w kategorii Architecture (Built & Concept) – Hospitality Architecture. Hotel Warszauer został zwycięzcą Plebiscytu Polska Architektura XXL 2022 w kategorii Kubatura – obiekty publiczne. Laureat głównej nagrody Property Design Awards 2023 w kategorii Bryła – Hotel. Budynek został także doceniony w pierwszej edycji Konkursu Saint-Gobain Glass Design Award 2023 i otrzymał nagrodę w kategorii „Harmonia z otoczeniem”. Projekt Yume House otrzymał w 2023 r. wyróżnienie w XXVII konkursie Polski Cement w Architekturze. Budynek został wyróżniony za wyjątkowe połączenie prostoty formy z subtelnością detali. Projekt Enklawa Polany oraz Hotel Warszauer zostały nominowane w 14. edycji konkursu ArchDaily Building of the Year 2023, jako jedne z nielicznych polskich realizacji.

Galeria Zdjęć