Aktualności / W Żorach bez progów

W Żorach bez progów

„Dom na jednym poziomie”, zaprojektowany przez pracownię RS+ Roberta Skitka, zbudowany dla czteroosobowej rodziny w Żorach w 2020 roku, zdobył równorzędną trzecią nagrodę w XXV konkursie Polski Cement w Architekturze.

Zaskakująco żywotną siłą, mającą wpływ na projekty domów indywidualnych w naszym kraju, jest głęboki niepokój właściciela o przyszłe sąsiedztwo. Lęk to głęboki i zasadny. Czy sympatyczny zagajnik za płotem w przyszłym roku nie zostanie wycięty, a w jego miejscu nie powstanie – w dzielnicy domów jednorodzinnych – szeregowa zabudowa mieszkalna udająca domy? Czy szeroki widok ze wschodniego okna nie zamieni się za dwa lata w klaustrofobiczny kadr na ścianę przyklejoną prawie do granicy parceli? Wolna amerykanka w planowaniu nie pomaga budować relacji, za to budzi obawę przed przyszłym sąsiadem – który najczęściej bywa ofiarą tych samych procesów co my. Skoro reguły gry nie są ustalone ani przestrzegane, nie ma pewności, że kupione za dorobek życia miejsce do życia nie zmieni się nagle – co za zaskoczenie – w miejsce trudne do wytrzymania. Problem dotyczy głównie przedmieść, które zabudowują się błyskawicznie na byłych terenach rolniczych (domy indywidualne w starych dzielnicach willowych powstają zwykle na działkach o mniej lub bardziej ustalonym sąsiedztwie). Zapobiegliwi i bogaci rozwiązują problem: oprócz działki przeznaczonej na dom kupują zawczasu sąsiednie, dzięki czemu mają gwarancję, że za ich życia w promieniu stu metrów nikt niczego nie wybuduje. Domy indywidualne, w geście obronnym przed niechcianym sąsiedztwem, stają się niekiedy prawdziwymi twierdzami. Zazdrośnie strzegą prywatności. Otwierają widok na ogród – jeśli mają ogród – lub na kawałek pustej łąki. W willach powstają osłonięte patia, które energię domów ogniskują do wewnątrz. Budynki zamykają się pełnymi lub prawie pełnymi ścianami od frontu i tam, gdzie istnieje ryzyko zabudowy. W historii konkursu Polski Cement w Architekturze domy-twierdze (w przenośnym, nie dosłownym sensie tego słowa) wiele razy znajdowały się w ścisłym finale jako wartościowe kreacje przestrzenne. Przezorność, obawy i ostrożność inwestorów bywają kuźnią nieszablonowych pomysłów. Problemy i emocje, których nie lubimy i których chętnie byśmy się pozbyli, stają się drożdżami inwencji. Cywilizacja ma tę tajemniczą właściwość, że potrafi przekształcać (sublimować) trudne problemy w wartościowe dzieła kultury materialnej. „Dom na jednym poziomie” na przedmieściu Żor realizuje ideę domu przezornie zamkniętego na trzy strony świata i szeroko otwartego na łąkę, należącą do właściciela. Jest zamknięty od frontu, gdzie za ulicą stoją już trzy nowe domy z użytkowymi poddaszami. Jest zamknięty od północy, gdzie jeszcze w czasie budowy teren był wolny, ale nie na długo; dziś na miejscu kępy brzóz stoją dwie nowe prywatne inwestycje. Jest zamknięty od południa z tej samej przyczyny. Przewidując rozwój sytuacji, projektanci założyli, że przeszklony zostanie jedynie tył domu od strony zachodniej. Tył przechodzący w długi taras. Na pozostałych elewacjach okna-lufciki z kuchni, garderoby, korytarza czy łazienki będą się prezentować więcej niż skromne. Ściany pozostaną praktycznie ślepe.

Inwestorzy okazali się przezorni również pod innym względem. Nazwa domu odzwierciedla stan faktyczny – nie ma w nim stopni, schodów, piętra ani użytkowego poddasza. Wszystko rozgrywa się na parterze pod płaskim stropodachem. Wymóg, aby w domu nie było różnic poziomów, może się okazać aktualny w czasach, w których bez przerwy jesteśmy informowani o starzejącym się i coraz mniej sprawnym społeczeństwie. Może lepiej zawczasu ulżyć sobie samemu i złagodzić problemy z poruszaniem się, które kiedyś nieuchronnie nadejdą. Idea projektowania ergonomicznego albo projektowania z uwzględnieniem potrzeb ludzi w różnym wieku i w różnej kondycji fizycznej współcześnie jest bardzo promowana. Odnosi się jednak – najczęściej – do obiektów użyteczności publicznej czy zagospodarowania otwartych terenów w miastach. Rzadziej do prywatnych domów i mieszkań, w których spędza się większość życia i gdzie projektowanie uniwersalne byłoby może najbardziej przydatne. Dla inwestorów „Domu na jednym poziomie” podeszły wiek to jeszcze nie ten etap; w chwili budowy byli po czterdziestce i w pełni sił. Dysponując działką o wyraźnym spadku, zdecydowali się na rozmieszczenie bardzo dużego programu funkcjonalnego – prawie 300 mkw. – bez piętra i bez różnic poziomów. Jednak przy dużej powierzchni problemem staje się doświetlenie głębiej położonych pomieszczeń, zwłaszcza przy założeniu, że trzy czwarte elewacji zostało praktycznie pozbawionych okien. Rozwiązaniem okazało się patio; mały, niezadaszony dziedziniec ze szklanymi ścianami. Z naturalnego światła wpadającego przez patio do „Domu na jednym poziomie” korzystają przede wszystkim salon z jadalnią, kuchnia oraz część korytarza, czyli miejsca znajdujące się w centralnej części rezydencji. Patio w roli lampy to przede wszystkim rozwiązanie praktyczne. Jest też aspekt psychologiczny. Wewnętrzne dziedzińce w domach wzmagają poczucie prywatności; dają pewność, że jest się u siebie, w miejscu bezpiecznym, a przynajmniej niedostępnym dla niepowołanych oczu.

Obszerny – jak wspomniano – program funkcjonalny domu w Żorach został rozrysowany w czterech ramionach rozsuniętych na cztery strony świata. Bryła jest więc rozczłonkowana. W kubiku wysuniętym w stronę ulicy znajduje się garaż na dwa samochody, w bocznych ramionach pokoje domowników i gościnne, oraz pomieszczenia gospodarcze i techniczne. Najciekawszy plastycznie jest kubik zachodni, który wisi około metr nad ziemią. Mieści się w nim pokój gościnny, garderoba i łazienka. Obłożony ciemnymi płytami włókno-cementowymi prostopadłościan zawisnął nad łąką, która za domem wyraźnie się obniża. Znajdujemy się teraz w otwartej na świat zachodniej części rezydencji. Z „Domu na jednym poziomie” wychodzi się – na jednym poziomie – na długi taras. Biegnąca przez całą szerokość domu weranda została częściowo zadaszona. Natomiast teren opadający na przedpole został zabezpieczony betonową ścianą oporową. I właśnie wystający z ziemi zwykły betonowy mur stał się pretekstem do zamknięcia bryły domu w białych ramach. Rozwiązanie budowlane o charakterze czysto utylitarnym zostało rozwinięte w dekoracyjny motyw. Najpierw ściana z szarego betonu konstrukcyjnego została rozbudowana o dwa boczne słupy i wiszącą horyzontalnie belkę. Następnie, dla podkreślenia kontrastu z resztą domu, prostokątna rama została pomalowana na biało, ale dobrze dobrana farba nie pokryła betonu tłustą powłoką. Beton (z całą pewnością nie architektoniczny) zachował fakturę. Następnie motyw białej ramy został prawie dokładnie powtórzony na froncie rezydencji. Jesteśmy na Śląsku, gdzie zanieczyszczone powietrze i deszcz potrafią zostawić zacieki na najbardziej wyrafinowanym budynku. Pamiętając o zagrożeniu, projektanci zrealizowali specjalny rodzaj odwodnienia (obróbki) belek, który nie jest widoczny. W związku z tym, że większość ścian zewnętrznych została wyłożona ciemnymi płytami włókno-cementowymi, biały ruszt nałożony na bryłę pierwszy rzuca się w oczy. Jasne ramy wyglądają jak obwód ekranu w sali kinowej, na którym odwrócono kolory (czarny w środku, biały na zewnątrz). Wyświetlanym seansem jest dom, a projekcja zostaje rzucona na ekran o narzuconych wymiarach i określonych brzegach. Jeszcze uściślenie dotyczące schodów – nieprawda, że nigdzie ich nie ma. Z tarasu na łąkę można zejść po kilku betonowych stopniach. Uznajmy zgodnie z powiedzeniem, że wyjątek wzmacnia regułę. Nie osłabia ani nazwy, ani idei.

Paweł Pięciak

Galeria Zdjęć