Aktualności / Prywatne i społeczne

Prywatne i społeczne

Rozmowa z architektem Robertem Skitkiem, założycielem i głównym projektantem pracowni RS+ w Tychach. W XXV konkursie Polski Cement w Architekturze pracownia otrzymała dwie równorzędne trzecie nagrody: za przystań kajakarską nad Jeziorem Paprocańskim w Tychach i „Dom na jednym poziomie” w Żorach. Pracownia jest znana z projektów domów indywidualnych i miejskich przestrzeni publicznych.

– Istnieje pojęcie śląskiej szkoły architektury. Czy uważa się Pan za śląskiego architekta?

– Z racji geografii tak, zdecydowanie jestem śląskim architektem, ale sam nie odważę się zaliczyć do śląskiej szkoły architektury. Zawsze było to zresztą dość nieformalne. Na pewno ukształtowała mnie Politechnika Śląska. Miałem szczęście do bardzo dobrych prowadzących. Kształtowały mnie zajęcia z Henrykiem Zublem i Andrzejem Dudą, jeździłem na warsztaty z Damianem Radwańskim i Jankiem Kubecem. Miało to wpływ na to, jak podchodzę do projektowania. Na pewno z tej szkoły wywodzi się racjonalizm i można wymienić znane pracownie, których twórczość została zaliczona do śląskiej szkoły architektury. Nas raczej w to nie wrzucano, ale lubię to i czuję, czym jest. Również prawie wszyscy moi pracownicy są po Politechnice Śląskiej.

– Jakie były początki działalności RS+? Pierwszy projekt, po którym staliście się rozpoznawalni?

Dom XV w Krakowie

– Pierwszym tematem szerzej omawianym w branżowych portalach polskich i zagranicznych był dom XV w Krakowie. Duży dom, prawie pięćset metrów, stoi na niewielkiej działce z widokiem na Wawel. Dzielnica ma bardziej tradycyjną architekturę; tradycyjną w sensie lat dziewięćdziesiątych, czyli dwuspadowe dachy, kute balustrady, ale też budynki z lat siedemdziesiątych, często w dość kiepskim stanie. W najwyższym punkcie ulicy wprowadziliśmy dominantę przestrzenną. Dom został wyciągnięty w górę faktycznie z tego powodu, żeby widok na Wawel z ostatnich kondygnacji był jak najbardziej atrakcyjny. To nie był nasz pierwszy dom, ale pierwszy, który wypłynął. Jak wszyscy architekci, najpierw imałem się małych rzeczy i małych tematów. Pierwszy dom zaprojektowałem dla przyjaciela, potem były dwa-trzy, zanim powstał dom w Krakowie. Wtedy zostaliśmy zauważeni. Jak każda młoda pracownia zaczynaliśmy od projektów dla znajomych czy przyjaciół. Później z urzędu miasta Tychy mieliśmy zlecenia na remont szatni w szkole podstawowej czy remont łazienek w przedszkolu, które jednak traktowaliśmy szerzej, jako projekty wnętrz, a nie tylko remont. Miasto nabrało do nas zaufania. Zlecając nam remont, widzieli, że dostają fajną i niespotykaną przestrzeń.

– Pierwszy ważny projekt pracowni RS+ w zakresie przestrzeni publicznych?

– Na pewno wodny plac zabaw w Tychach, pierwszy tego typu obiekt w Polsce. Pamiętam, że byłem pewien, że zaraz zacznie się moda na te place zabaw. Po realizacji przygotowaliśmy prospekty i rozesłaliśmy do czterdziestu-pięćdziesięciu większych i bogatszych gmin w Polsce, do burmistrzów i miejskich ośrodków sportu i rekreacji. Odpowiedzi było zero. Nic. Nagle, dwa-trzy lata później, stało się to bardzo modne, kiedy w gminach stały się popularne budżety obywatelskie. Mieszkańcy chcieli mieć taką atrakcję u siebie. Zdjęcia naszego placu wykorzystywano nawet jako projekty w budżetach obywatelskich, które krążyły w Internecie. Zgłosiło się do nas kilka gmin i zrealizowaliśmy kilka wodnych placów zabaw, w Jaworznie, w Stalowej Woli, następne się budują. Drugim tematem, dwa lata później, było nabrzeże paprocańskie w Tychach. Pierwszy raz zajmowaliśmy się tego typu przestrzenią publiczną. Nabrzeże odbiło się szerokim echem i zebrało masę nagród. Gminy zaczęły się z nami kontaktować, czy byśmy gdzieś – oczywiście nie w ten sam sposób – ale spróbowali zaprojektować podobną przestrzeń publiczną. W ten sposób w Cieszynie zaprojektowaliśmy Open Air Museum.

– Projekty RS+ układają się w dwa nurty – najbardziej intymny, czyli domy indywidualne, i najbardziej społeczny, czyli przestrzenie publiczne. Dwa ramiona bardzo od siebie odległe.

Nabrzeże Paprocan w Tychach

– Domy i przestrzenie publiczne nie są odległe od siebie. Dom i związane z nim zagospodarowanie służy temu samemu co przestrzeń publiczna. W obu przypadkach pracujemy dla zwykłych ludzi. Domy projektuje się dla mieszkańców w ich bardziej prywatnym aspekcie, a przestrzenie publiczne też dla mieszkańców, ale w aspekcie bardziej społecznym. Zawsze trzymamy się zwykłych ludzi, bo nie mówimy teraz o wielkich obiektach kultury, które są odwiedzane raz na jakiś czas. Nie mówimy o obiektach sportowych, biurach czy fabrykach. Tam będzie zupełnie inny kontekst. Zdecydowanie najdalsze byłyby biura, czyli przestrzenie do pracy, a nie do życia, wypoczynku czy rekreacji. Podsumowując, projektujemy albo z ludźmi albo dla ludzi w kontekście codziennych przestrzeni użytkowych.

Nabrzeże Paprocan w Tychach

– Rozgłos przyniósł Panu projekt nabrzeża Jeziora Paprocańskiego w Tychach. Czytając relacje w mediach sprzed ośmiu lat, odniosłem wrażenie, że było to przede wszystkim wielkie wydarzenie społeczne w skali ogólnopolskiej.

– Promenada z dnia na dzień stała się miejskim salonem. Do tej pory jestem pod wrażeniem, jak to zadziałało i jak szybko się stało. Samo jezioro to samograj, miejsce kultowe dla mieszkańców, którzy zawsze przychodzili tam odpocząć. Gdy byłem dzieckiem, biegaliśmy nad Paprocany z kolegami i rodziną. To jest w nas zakodowane. Nasze miejsce. Miasto postanowiło zagospodarować jedną z części wcześniej niezagospodarowanych, która od czasu do czasu służyła wędkarzom i jako droga do starego budynku restauracji. Odcinek ma mniej więcej trzysta metrów. Powstało miejsce do spacerowania, gdzie można odetchnąć od hałasu placów zabaw, które znajdują się w centralnej części ośrodka wypoczynkowego. Zaprojektowaliśmy nabrzeże, które raz wychodzi w jezioro, potem się cofa w stronę lasu, czyli idziemy taką falą, również po to, żeby wydłużyć ścieżkę. To nie jest długi kawałek, więc idąc na wprost, szlibyśmy krócej. Chodziło o to, żeby wydłużyć spacer w jak największym stopniu. Powstały ławki, które nie są meblami katalogowymi, tylko wielkimi siedziskami. Mogą służyć jako trybuny w czasie zawodów na jeziorze, ale przede wszystkim służą temu, żeby mieszkańcy nawiązywali interakcje. Nie chodziło o estetykę. Chodziło o to, że udało nam się stworzyć przestrzeń publiczną z prawdziwego zdarzenia, pełną ludzi.

– Nabrzeże, docenione przez tyszan, dostało aż dziewięć nagród i wyróżnień w profesjonalnych konkursach branżowych. Autorowi może trudno patrzeć z zewnątrz – ale skąd ten rezonans?

– 2014 rok to czas, gdy jeszcze nie zwracano uwagi na przestrzenie publiczne. One były traktowane po macoszemu, jak jakaś przestrzeń między budynkami i tyle. Dopiero w ostatnich latach zwróciliśmy uwagę na to – cały świat zresztą zwrócił – że dla ludzi przestrzenie pomiędzy są ważniejsze niż same budynki. Promenada była jednym z pierwszych w Polsce projektów udanej, intrygującej, żyjącej przestrzeni publicznej. Przede wszystkim chodziło o kwestie społeczne. Druga sprawa to – mam nadzieję – kwestie czysto architektoniczne, wpisanie w krajobraz, zastosowane materiały, które były dobrane pod tym względem, aby jak najlepiej ta przestrzeń wpisała się w otoczenie. Pamiętajmy, że to jest miejsce między lasem a jeziorem, po prostu bardzo naturalna przestrzeń, która jednak musiała dostać trochę miejskiego charakteru. Nasze rozwiązania przestrzenne i materiałowe trafiły do architektów, ludzi z branży.

Dom dwie stodoły w Tychach

– Czy są zasady, których należy się trzymać przy projektowaniu przestrzeni publicznych albo niebezpieczeństwa, których należy unikać?

– Przede wszystkim chodzi o projektowanie uniwersalne, czyli dla wszystkich. Niektórzy do dziś traktują przestrzenie publiczne na zasadzie segregacji-grodzenia. Tu grodzi się plac zabaw, żeby nie weszły psy; starszym ludziom daje się kącik daleko od dzieci i wrzuca się stół do szachów; niech sobie przy nim posiedzą. Jest to złe podejście. Zawsze tłumaczę, że grodzenie nigdzie nie jest fajną rzeczą. Tak samo jak przestajemy strefować miasta pod względem funkcji, tak samo nie powinniśmy strefować parków pod względem tego, kto ma korzystać z danej strefy. Przecież z dziećmi na plac zabaw najczęściej przychodzą dziadkowie. Jest bez sensu, żeby pilnowali dzieci, a swoje atrakcje mieli gdzie indziej. Nie powinni czuć się wykluczeni. Na starsze osoby dobrze działają odgłosy bawiących się dzieci. Brak strefowania dobrze wpływa na relacje międzyludzkie i nawet pomaga w kontroli społecznej. Projektowanie dla wszystkich oznacza projektowanie bez wykluczeń; chodzi nie tylko o niepełnosprawnych ruchowo, również o niedowidzących, niedosłyszących, żeby każdy mógł korzystać z przestrzeni publicznej. Staramy się projektować w sposób inkluzywny.

– Który zrealizowany projekt przyniósł Panu największą satysfakcję? Może udało się przezwyciężyć jakąś szczególną trudność?

– W RS+ najpierw każdy pracuje nad tematem osobno, a czyja koncepcja przejdzie, ten jest odpowiedzialny za temat do końca. Dlatego dla moich pracowników oczywiście najważniejszy jest temat, za który byli odpowiedzialni od początku do końca. Dla całego biura, jeśli miałbym powiedzieć – są tematy, które więcej i mniej satysfakcjonują. Różnie się układa współpraca z klientami. Są inwestorzy, z którymi relacje są bardziej ciepłe, i tacy, z którymi mniej. W większości jesteśmy zadowoleni. Następna rzecz to realizacja; budżet inwestora i jego wybory podczas budowy. Są inwestorzy, którzy konsultują z nami wybór każdego detalu i nawet jeśli nie zlecają nam projektów wykonawczych, to zlecają nadzór autorski. I wtedy jesteśmy w stanie dopilnować wielu rzeczy na budowie. Niestety są inwestorzy, którzy mimo projektów wykonawczych ufają głównie ekipie budowlanej i to się mści na jakości. Najbardziej jestem zadowolony z projektów, gdzie mamy nadzór autorski nad realizacją, i inwestorowi zależy, żeby znać nasze zdanie. Wtedy wiemy, że nie będzie czegoś, co trzeba potem ukrywać na zdjęciach i tłumaczyć się, dlaczego zostało zrobione tak, a nie inaczej. Chodzi bardziej o detale, ale one odbijają się na efekcie.

Dom w Krostoszowicach

– Pracuje Pan w Tychach, mieście średniej wielkości. Jakie ma to znaczenie dla architekta?

– Jestem tyszaninem od urodzenia, a ludzie w naszej pracowni pochodzą z różnych miast. Minusem jest to, że Tychy nie są miastem akademickim. Studenci architektury często chcą dorobić, zdobyć doświadczenie i zahaczyć się w jakiejś pracowni. Zwłaszcza przy różnego rodzaju konkursach studenci okazują się bardzo pomocni. Takich ludzi nie mam, bo dojazd z Gliwic czy Krakowa komplikowałby sprawę. To nie są wielkie odległości, ale jednak godzina jazdy w jedną stronę. Tychy są na uboczu tych ośrodków, nie są wielkim miastem i inwestycji nie jest dużo. Ratuje nas to, że działamy głównie w skali całej metropolii i pod tym względem na Śląsku nie jest źle. Funkcjonuje tu kilkadziesiąt większych i mniejszych gmin. Jest też sporo zleceń prywatnych.

– W realizacjach RS+ beton nie gra głównej roli. Projekty nie są nastawione na ekspozycję betonu architektonicznego. Jaką rolę odgrywa ten materiał w waszej pracy?

– Wiemy, że produkcja betonu wytwarza spory ślad węglowy w skali gospodarki światowej, więc beton jest wdzięcznym materiałem z innych powodów niż estetyczny. Dla mnie najważniejsza jest duża masa termiczna betonu, jego akumulacyjność ciepła oraz łatwość formowania. To są cechy, które uważam za wielkie zalety i główne powody, dla których z betonu korzystam. W przystani na Paprocanach mamy duże nadwieszenia, więc można było szukać konstrukcji stalowej, ale właśnie ze względu na akumulacyjność cieplną, którą uważam za wielką zaletę, zrobiliśmy to wszystko w konstrukcji żelbetowej. Pamiętajmy, że oba obiekty, przystań i dom, są niewielkie, więc nie chcieliśmy mieszać różnych typów konstrukcji. Dlatego w przystani beton mamy od płyty fundamentowej po wszystkie elementy konstrukcyjne, a w „Domu na jednym poziomie” znów mamy płytę, strop, część ścian i widoczne betonowe ramy okalające dom. Reszta ścian, również nośne, pozostała murowana. Nie ma chyba powodu, żeby beton stosować wszędzie. Jak mówiłem, jego zalety to gęstość i związana z tym akumulacyjność cieplna oraz łatwość formowania.

III LO w Tychach

– Przeprowadził Pan wzorową modernizację budynku III LO w Tychach, w efekcie której zostały zachowane i podkreślone modernistyczne cechy gmachu z 1963 roku. To przykład, jak modernizować PRL-owskie budynki, które po banalnych termomodernizacjach więcej tracą niż zyskują.

– Znam Tychy i ich architekturę. Tego typu budynki widziałem jako dziecko jeszcze przed ich techniczną degradacją i przed termomodernizacjami – może jeszcze gorszym zniszczeniem. Techniczne zniszczenie to naturalne starzenie się czy brak konserwacji, bo jeżeli budynek nie jest remontowany przez pięćdziesiąt lat, to faktycznie traci urok. Co zrobiliśmy z budynkiem liceum? Przede wszystkim szukaliśmy projektanta budynku, a to nie było łatwe. W końcu trafiliśmy do pana Zdzisława Łojewskiego, dziś już nieżyjącego, który mieszkał samotnie w Tychach. Był nawet zdziwiony, że ktoś przyszedł i pyta o takie rzeczy. Od razu było widać, że szkoła ma świetne modernistyczne proporcje. Naszych rozwiązań projektowych było niewiele. Zostawiliśmy białe ściany, dorzuciliśmy kilka mocnych mondrianowskich kolorów z klasyki modernizmu, ale bardziej w detalach i w nawiązaniu do tego, jak malowano budynki na Śląsku. Szkoła przede wszystkim nabrała proporcji i na powrót zrobiła się modernistyczna. Autor bardzo nam za to dziękował. Za projekt zostaliśmy niespodziewanie nagrodzeni przez SARP, ale moim zdaniem bardziej za proces niż za rezultat. Nagrodzono sposób, w jaki podeszliśmy do zadania. Działaliśmy w zgodzie z głównym autorem i uszanowaliśmy pierwotną koncepcję budynku.

– Modernizacje mogą się stać najważniejszym tematem w budownictwie w perspektywie dekady. Ilość budynków remontowanych może być większa niż budowanych.

– Niestety, zazwyczaj zarządcami tych budynków są podmioty, którym nie zależy na architekturze. Mają ustawę o zamówieniach publicznych i mają to zrobić jak najtaniej. Szukają projektanta w przetargu za najniższą cenę. Wszystkie inne kryteria to śmiech na sali. W ogóle nie jest oceniana jakość projektu. Dobrzy architekci nie wezmą się za takie tematy. My też nie bierzemy udziału w takich przetargach. Widoczny jest brak opieki nad tymi budynkami. Jeśli nie są wpisane w jakieś rejestry ochrony, choćby miejskie, podlegają tylko prawu zamówień publicznych, które jest skandaliczne dla jakości architektury.

Wodny plac zabaw w Tychach

– Wracając do architektury śląskiej. Który budynek w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od miejsca, w którym siedzimy, uważa Pan za bezwzględnie najlepszy?

– Odpowiedź jest prosta: Spodek. Chyba dla wszystkich architektów jest to najważniejszy obiekt w naszym regionie. Lepszego modernistycznego obiektu nie ma; obiektu, który zwraca uwagę, przyciąga. Byłem pod Spodkiem jako dziecko i zastanawiałem się, jak to zostało zrobione, że się nie przewróciło. Gdy poznałem konstrukcję Spodka na studiach, to w ogóle złapałem się za głowę, jak to zostało rozwiązane. Druga rzecz jest związana z emocjami. Mamy blisko, czasem jeździmy na mecze, choćby siatkówki. W każdej warstwie Spodek super działa. I kompozycyjnie, i konstrukcyjnie i emocjonalnie. Myślę, że długo nic go nie przegoni, chociaż mamy wiele nowych wspaniałych obiektów, na przykład w katowickiej strefie kultury. Są znakomite, bardzo udane architektonicznie, trzymają klasę. Ale Spodek jest niezagrożonym liderem.

– Dziękuję za rozmowę.

Paweł Pięciak

Autorska pracownia projektowa RS+ została założona w 2001 roku. Założycielem i głównym projektantem jest architekt Robert Skitek, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej (dyplom 1999), członek Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej w Tychach, członek Rady Muzeum Miejskiego w Tychach.
Niektóre realizacje RS+: przystań kajakarska MOSM w Tychach (2020); Open Air Museum w Cieszynie (2019); plac do Radości w Katowicach (2019); wodny plac zabaw na Plantach w Jaworznie (2018); obiekt gastronomiczny „Promenada” w Tychach (2016); zagospodarowanie wschodniego nabrzeża Paprocan w Tychach (2014); remont i termomodernizacja III Liceum Ogólnokształcącego w Tychach (2012)
.
Ważne miejsce w twórczości pracowni RS+ zajmują domy indywidualne: „Dom na jednym poziomie” w Żorach (2020); „Dom z wnękami” w Strzelcach Opolskich (2018); „Dom z prześwitem” w Mikołowie (2018); Dom „dwie stodoły” w Tychach (2014); Dom w Krostoszowicach (2016); Dom XV w Krakowie (2011); „Dom M” w Tychach (2011).
Pracownia zdobywała ogólnopolskie nagrody i wyróżnienia. Dla architektów szczególne znaczenie mają laury przyznawane w dwóch najważniejszych konkursach organizowanych na Śląsku. W rywalizacji o „Najlepszą Przestrzeń Publiczną Województwa Śląskiego” i „Architekturę Roku Województwa Śląskiego” obiekty projektowane przez RS+ w ciągu ostatnich dziesięciu lat zdobyły aż kilkanaście nagród i wyróżnień.
Architekt Robert Skitek był w zespole, który w 2004 roku zdobył główną nagrodę w VIII konkursie Polski Cement w Architekturze za siedzibę RMF FM w Nieporazie koło Alwerni.

Galeria Zdjęć