Aktualności / Beton i sympatyczne kłamstwo architektury
O współpracy Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej ze Stowarzyszeniem Producentów Cementu i jej znaczeniu w kształceniu studentów mówi prof. Tomasz Kozłowski, kierownik Katedry Projektowania Architektonicznego WA PK, prodziekan ds. organizacji WA PK.
– Gdyby miał Pan opisać wzorowego architekta i jednocześnie absolwenta Politechniki Krakowskiej, waszego wychowanka – jakie cechy powinien mieć taki człowiek? Absolwent, z którego jako nauczyciel byłby Pan dumny?
– Po pierwsze, musiałby być samodzielny. Jest to cecha, która powinna wyróżniać każdą osobę podejmującą studia w szkole wyższej. Wiedza, która jest przekazywana na uczelniach, różni się od wiedzy zdobywanej w liceum. W szkole średniej zmuszani jesteśmy do zapamiętywania rozmaitych wzorów matematycznych i jest to jeden ze sposobów udowodnienia, że nadajemy się do dalszej nauki. Na studiach dochodzi jeszcze jeden element edukacji – samokształcenie. Architektury, która jest zbliżona bardziej do sztuki niż nauki, nie da się zgłębić tylko przez zapamiętywanie jakichś abstrakcyjnych pojęć. Oczywiście studenci uczą się także i tu różnych reguł i definicji, także definicji samej architektury, jednak każdy, kończąc studia, powinien wymyślić i wypracować swoją własną, bardzo osobistą drogę. To, czego studenci uczą się na zajęciach związanych z techniką czy technologią budowania, jest oczywiście związane z regułami do zapamiętania. Jednak kiedy zaczynają przedmioty związane z projektowaniem czy malarstwem, muszą wykazać się już absolutną samodzielnością. Przekładają to, co poznają na wykładach z teorii, na język rysowany i zamieniają poznane teorie na autorski, artystyczny sposób myślenia. Poznają i zapamiętują otaczający ich świat zbudowanej architektury, jednak ich budynki muszą być troszkę inne – osobiste. Tu sposób myślenia o identycznych i powtarzalnych wzorach matematycznych, który poznawali w liceum, musi być przez nich zmieniony. Zapamiętane doskonałe wzory – już niematematyczne oczywiście – tworzone przez mistrzów architektury, muszą w ich pracach być nadal doskonałe – ale już inne. Do tego niezbędna jest właśnie samodzielność. Można zmusić kogoś do przeczytania „Pana Tadeusza”, do bycia artystą już nie. Do tego trzeba dochodzić własną, samodzielną drogą.
– Czy absolwent z roku – powiedzmy – 2020 uczył się na studiach czegoś innego niż kiedyś Pan? Czy teraz musi mieć inne umiejętności?
– Trochę zmieniła się przez lata sama estetyka architektury; jej historia, której uczą się także studenci, pozostała ciągle ta sama. Zmieniło się oczywiście podejście do tego, co historyczne. Dla mojego pokolenia postmodernizm był teraźniejszością, dla studentów obecnie to już daleka historia. W nauczaniu pojawia się także, już w powszechnym użyciu, nowe, może nie tak całkiem nowe narzędzie, jakim jest komputer. Zdania na jego temat w nauczaniu architektury, jak to zwykle bywa, są różne. Jedni komputery chwalą, inni wręcz przeciwnie, jednak są one obecne w biurach architektonicznych i nikt nie wyobraża sobie współczesnego projektu bez ich użycia. Zmieniły one świat współczesnej architektury. Pamiętajmy, że pierwszego znaczącego dzieła Zahy Hadid, The Peak Leisure Club w Hongkongu z 1982 roku, nie udało się zbudować. To, co narysowała wielka architektka, rzuty, elewacje i piękne aksonometrie, które stały się jednym z początków dekonstruktywizmu, nie nadawały się do zamiany w projekt techniczny. Nie potrafiono zamienić tych nieprawdopodobnych kształtów na rzecz zbudowaną. Dzisiaj nie ma projektów niemożliwych do wykonania, a przynajmniej do narysowania. Architekt przy pomocy programów komputerowych może stworzyć dowolną trójwymiarową bryłę, do której w dalszym etapie można stworzyć dowolny szalunek i zbudować. Trzeba pamiętać, że kształty otaczającej nas architektury, jaką znamy dziś, były możliwe do stworzenia dzięki najdoskonalszemu materiałowi, jakim jest beton.
– Studenci śledzą to, co powstaje w architekturze, a w Polsce beton rzeczywiście stał się modny w ostatnich piętnastu latach. Czy to się przekłada na zainteresowanie studentów betonem?
– Oczywiście, że tak. Staramy się stwarzać im warunki dla lepszego poznania tego materiału. Dzięki współpracy z SPC możemy organizować wykłady i zapraszać profesjonalistów. Te jeszcze teoretyczne wykłady będą kiedyś ważnym wspomnieniem i będą mogły przełożyć się na lepsze, już „prawdziwe”, rozmowy z technologami i wykonawcami. Wykłady są bardzo dobrze oceniane przez studentów. Internet w XXI wieku daje im możliwość zdobycia dowolnej wiedzy, jednak bezpośredni kontakt z inżynierami, którzy uczestniczyli w zbudowaniu wielu architektonicznych dzieł, jest nie do przecenienia. Mamy bardzo sympatyczne spotkania, na które zapraszani są tacy specjaliści od betonu, jak inżynier Krzysztof Kuniczuk, autor książki „Beton architektoniczny. Wytyczne techniczne”. To betonowa biblia, niezbędna podczas budowania z betonu. Świetne wykłady przygotowują prof. Jan Deja i szef marketingu SPC Zbigniew Pilch. Gości u nas inżynier Sławomir Stożek z firmy PERI Polska, specjalista od szalunków, czy Andrzej Wójcik z RECKLI Polska, który jest specjalistą od matryc do betonu wzorzystego. Młodzi ludzie szczególnie cenią sobie spotkania z Michałem Braszczyńskim i jego wykład o przemyśleniach inwestora. Jest on z wykształcenia technologiem betonu i jego opowieści o budowie dwóch betonowych budynków firmy Flyspot, w których przedstawia swoje podejście do pracy z materiałem, dają studentom inne, bardzo realne spojrzenie na proces inwestycyjny i wielobranżowość projektu architektonicznego.
– Jakie tematy są podejmowane na wykładach współorganizowanych przez SPC?
– Zawsze staramy się zacząć od najbardziej odpowiedniego jako wstęp wykładu inżyniera Krzysztofa Kuniczuka. Pokazuje on przykłady zbudowanej, pięknej betonowej architektury. Podczas prezentacji słuchacze mogą ze zdziwieniem odkryć, że praca z betonem ma coś z magii i efekt może być zupełnie inny od oczekiwań architekta, jednak, co zawsze trzeba podkreślać, dobry. Dlatego Krzysztof Kuniczuk prezentuje studentom, jak architekt powinien opisać w swoim projekcie elementy betonowe i podpowiada najlepsze rozwiązania. Tu właśnie objawia się ta magia, gdyż inżynierom trudno opisuje się sztukę, w jaką powinien zamienić się ten materiał. Cała trudność polega na tym, że architekt musi słowami i wzorami matematycznymi opisać, co chciałby otrzymać jako efekt swojej pracy. Jeżeli napiszemy, że ściana ma być równa, to wydaje się zrozumiałe, ale jeżeli napiszemy, że ma być szara, wtedy należy zadać pytanie, jak szara. Dlatego właśnie inż. Kuniczuk podpowiada, w jaki sposób trzeba tworzyć opisy do projektu, aby wykonawca zrozumiał, co architekt miał na myśli i jak gotowe elementy betonowe mają wyglądać. Oczywiście najbardziej oczekiwanym momentem przez studentów jest seria slajdów dotyczących nieudanych elementów betonów (śmiech). Jednak wtedy staram się włączyć i podkreślić, że beton jest materiałem, który nie jest wolny od przypadkowości. W pracy na budowie jest wiele elementów, które mogą wpływać na efekt. Mogą pojawić się także drobne niedoskonałości, z których Kuniczuk jako inżynier jest niezadowolony, ale przecież właśnie one są najpiękniejsze i świadczą, że materiał „żyje”. Jeżeli chcemy mieć równą i doskonałą powierzchnię, możemy użyć tafli szkła lub tynku. Otrzymamy inny efekt, dla mnie jednak mniej doskonały. Dlatego staramy się pokazywać studentom różne budynki, czasem z pięknymi betonami, a czasem niewolne od niedoskonałości. Jednak te, które są opisywane w wykładzie jako nie do końca doskonałe, po latach wpiszą się z pewnością w historię architektury i nikt już nie będzie pamiętał o wypływie mleczka (śmiech). Magia betonu polega także na tym, że dopiero po wymówieniu odpowiednich zaklęć i po odpowiednim czasie autor może upewnić się, że o to chodziło w projekcie i taki miał być efekt.
– Raz na dwa lata są organizowane w Krakowie bardzo intensywne, pięciodniowe Warsztaty Betonowe. Na czym polegają?
– Jest to uzupełnienie edukacji, którą studenci otrzymują na wydziałach architektury. Staramy się zawsze, żeby warsztaty odbywały się jako wydarzenie międzywydziałowe, a nawet międzyuczelniane. Mamy uczestników ze wszystkich szkół architektury z Polski. Zdarzają się także studenci z Akademii Sztuk Pięknych. Początkowo wydawało się to nam trochę szokujące, ale okazało się doskonałym posunięciem. Podejście studentów architektury wnętrz do projektowania jest nieco inne, mniej techniczne, mniej inżynierskie. Edukacja akademicka jest, ze względu na swoją specyfikę, zawsze odbierana jako trochę teoretyczna. Studenci mają kontakt z budowami, ale są tam traktowani z lekkim przymrużeniem oka. Warsztaty organizowane razem z SPC są prawdziwą budową, oczywiście w mniejszej skali. Całość procesu inwestycyjnego jest jednak podobna do sytuacji realnej. Staramy się stworzyć warunki prawdziwej budowy. Studenci zostają podzieleni na małe grupy projektowe. Najpierw muszą stworzyć rysunki swoich tronów. W tym roku warsztaty odbędą się pod hasłem „Gra o tron”. Wszyscy wiedzą, jak wygląda tron ze sławnego hollywoodzkiego filmu, ale przecież jest on czymś nierealnym, rekwizytem zrobionym z papieru. Jego ostre stalowe miecze są tylko podróbkami. Nasze trony będą jak najbardziej realne, będzie można ich dotknąć, a co najważniejsze, na nich usiąść. Studenci muszą zaprojektować ich formy, a pomagają im tutorzy, nauczyciele i specjaliści od technologii betonu. Później przy pomocy cieśli uczestnicy wykonują szalunki, łączą samodzielnie zbrojenia, a w ostatnim etapie pojawia się całkowicie realna betoniarka, pełna prawdziwego niehollywoodzkiego betonu. U nas przecież wszystko jest realne. Mamy projekt i projektantów, którzy muszą wykreować małe dzieło architektoniczne dla istniejącego, wykształconego inwestora – SPC. Ważnym elementem jest kontakt tych „małych studenckich biur projektów” ze specjalistami od projektów branżowych. Specjaliści mogą doradzać podczas projektowania, a w dniach kolejnych pomagać w pracach na naszej budowie. Ostatnim ważnym elementem tej edukacji jest współpraca architekta z wykonawcą. Samodzielne zalewanie szalunków i sprawdzanie, czy betonowa rzeźba została dobrze wykonana, można nazwać nadzorem autorskim na budowie. Jest też oczywiście nagroda za dobrą pracę. Gotowe rzeźby są prezentowane w katalogu i na wystawie podczas Dni Betonu organizowanych przez SPC. Tu możemy zobaczyć, że nawet profesjonaliści, na co dzień obyci z cementem i betonem, podziwiają drobne trony i nie mogą wyjść z podziwu, że znany im materiał może zostać zastosowany także w drobny, ale w pełni artystyczny sposób.
– Co roku natomiast jest organizowany konkurs Architektura Betonowa na najlepszą pracę dyplomową.
– Jest to także spotkanie międzywydziałowe, konkurs jest wydarzeniem ogólnopolskim. Przez dwadzieścia lat na konkurs wpłynęło kilkaset prac. Co roku jest ich około trzydziestu, co może świadczyć o dużym i rosnącym zainteresowaniu betonem nie tylko na naszej uczelni. Podczas wystawy pokonkursowej możemy zobaczyć różnorodne podejście do projektowania z betonu i tematyki prac dyplomowych. Jedyną i najważniejszą rzeczą, która łączy projekty, jest podejście do betonu nie jako do materiału konstrukcyjnego, ale elementu estetycznego. Beton ma być widoczny. Jego zdolności do tworzenia twardych i niezniszczalnych elementów jest oczywisty, tu ma pojawić się jeszcze coś – piękno jego szarej, a czasem kolorowej masy. Oczywiście, zdarzały się projekty bardzo inżynierskie, takie jak schron pod ziemią, gdzie beton był materiałem czysto konstrukcyjnym. Jednak takie zastosowanie materiału najstosowniejszego do budowy tego typu obiektu także okazało się interesujące dla jury. Różne szkoły architektury mają swoje specyfiki. Interesujące staje się pokazanie dyplomów prezentujących podobną tematykę z konkurujących ze sobą – w sposób sympatyczny oczywiście – szkół. Przez ostatnie dwadzieścia lat nastąpiła emancypacja tego traktowanego kiedyś czysto technicznie materiału. Pojawiły się, także w Polsce, ważne betonowe projekty dużych biur architektonicznych. Niemal każdy już wie, że można stosować ten materiał nie tylko na ściany piwnic i że z pewnością jest to materiał jedyny w swoim rodzaju. Możemy także powiedzieć, że projekty studenckie biorące udział w konkursie są coraz lepsze, jednak może niewiele to znaczy. Z pewnością zastosowanie materiału jest w nich coraz bardziej przemyślane. Beton pojawia się jako rzecz wyrafinowana, zostaje ujawnione piękno betonu. Architektura, która nas otacza, jest coraz bardziej zdekomponowana, więc studenci widzą, że beton jako jedyny materiał nadaje się do tworzenia nowych, nieznanych wcześniej form.
– Czym jest konkurs Architektura Betonowa – Gra Brył – Dom w Krajobrazie, w którym biorą udział studenci drugiego roku?
– Założenia konkursowe stają się pretekstem do budowy formy architektonicznej. Studenci poprzez udział w konkursie współorganizowanym przez SPC mają możliwość uczestniczyć w wykładach, które mają przybliżyć im realne zagadnienia związane z technologią betonu architektonicznego. Udział w konkursie może pozwolić studentom na zdobycie wielu umiejętności – znajdowania pretekstów w kształtowaniu kompozycji architektonicznej; pracy z nałożonymi wymogami funkcjonalnymi i warunkami przestrzennymi; podstaw rozwiązań technicznych i materiałowych związanych z użyciem betonu jako kamienia współczesności; poszukiwania równowagi między uniwersalnym językiem abstrakcyjnych, czystych form a potrzebami praktycznymi; teoretycznego uzasadnienia przyjętej koncepcji architektonicznej oraz opracowania i prezentacji projektu architektonicznego. Studenci, zachęcani do złożonej gry architektonicznej, poprzez udział w konkursie nabywają umiejętności potrzebnych w przyszłej pracy. Uczą się realnego podchodzenia do projektowania nawet najbardziej nierealnych obiektów – tu domów. Zgodnie z definicją Dariusza Kozłowskiego, że architektura to „sztuka budowania rzeczy fikcyjnych tak, by wyglądały jak prawdziwe”, w trakcie zajęć projektowych powstają, wprawdzie tylko na papierze, projekty „rzeźb architektonicznych”, które jednak na perspektywach i wizualizacjach wyglądają jak zbudowane. Czas pokazał, że ich formy są co roku oryginalne.
– Tematem numer jeden dla SPC staje się betonowa prefabrykacja w budownictwie. Jak Pan podchodzi do prefabrykacji w architekturze?
– Należy ją oddzielić od prefabrykacji, którą znamy z Polski, kiedy patrzymy przez okno i widzimy osiedle z lat 70. Trzeba jednak pamiętać, że budynki mieszkalne w tamtych latach nie mogłyby powstać w takiej ilości, gdyby nie właśnie prefabrykacja, wówczas oczywiście jeszcze niedoskonała. Była ona zbyt powtarzalna, a przez to nudna, tworzona w wielkich fabrykach. Często powtarza się opinię, że tamte prefabrykowane osiedla były nieakceptowane przez ludzi. Jednak należy popatrzeć na współczesne, komercyjne osiedla wykonywane przez deweloperów. Tamta architektura otoczona była przynajmniej zielenią. Możemy więc zastanowić się, dlaczego nie były akceptowane. Może wcale nie dlatego, że są szczególnie brzydkie, ale dlatego, że były modernistyczne. Jeśli popatrzymy na historię architektury, idąc od początków XX wieku, to właśnie modernizm był trudny do przyjęcia przez ogół odbiorców ze względu na swoją nowoczesność i awangardowość. Prefabrykacja użyta w osiedlach z lat 70. w Polsce była pełna niedoskonałości. Jednak jej kontynuacja z lat 80., w świecie, była już precyzyjna i niepowtarzalna. Ucieleśnieniem mitu o pięknie architektury klasycznej stała się twórczość Riccardo Bofilla z lat 80., będąca wyrazem jego zafascynowania postmodernizmem. Tu beton staje się niepowtarzalny i naśladuje nie twórczość modernistów, lecz jest wyrazem nostalgii za architekturą klasyczną. Piękne kolumny zdobiące budynki wykonane są już nie w kamieniu, lecz w „nowym kamieniu”. Co najważniejsze, historyczne odniesienia nie przeszkadzają Bofillowi w budowaniu swoich miast nie z cegły i tynku, ale z żelbetowych prefabrykatów. Dzisiejsza prefabrykacja zmieniła się całkowicie. Można tworzyć budynki o dowolnym kształcie. Poza tym prefabrykacja wcale nie musi być rzeczą masową, nie potrzebujemy fabryk domów. Można tworzyć indywidualne elementy dla jednostkowych projektów, a tym samym niepowtarzalnych.
– Bardzo zyskuje na znaczeniu tak zwane zrównoważone budownictwo. Widać, że każda rzecz, aby zyskała akceptację, musi być, przynajmniej w nazwie, określona jako zrównoważona czy zielona. Jakie to ma znaczenie dla architektury?
– Trochę wymigując się od tego pytania, muszę powiedzieć, że zrównoważone budownictwo nie zawsze zamienia się na architekturę. Nie istnieje wielkie budownictwo zrównoważone. Dla mnie architektura jest raczej antytezą projektowania zrównoważonego. Można podać tu przykład budynku, który nie jest odbierany jako budownictwo ekologiczne. Mam na myśli muzeum w Bilbao, które zaprojektował Frank Gehry. Budynek nie przypominał niczego, co można było zobaczyć w tym czasie w Bilbao. Swą formą był daleki od jakiejkolwiek równowagi. Jest to budynek absolutnie nowoczesny, a może nawet dziwaczny. Jednak gdy został zbudowany, zostało ukute określenie „efekt Bilbao”. Okazało się, że budynek, który na pewno nie jest zrównoważony, spowodował, że cały świat zainteresował się miastem, które kiedyś było mało znane. Problem z tak zwanym zrównoważonym budownictwem jest taki, że ono nie za bardzo nadaje się do oglądania, a na pewno nie do podziwiania. Dzieło sztuki architektonicznej powinno być niezwykłe, awangardowe. Gdy oglądamy w Dreźnie budynek projektowany przez Coop Himmelblau, czy dzieła Zahy Hadid z Wiednia czy Berlina, które formą wyróżniają się z otaczającej je spokojnej architektury i nie starają się do niej upodobnić, czujemy, że twórcy postąpili prawidłowo, poszukując dla swych budynków takich form. Przecież setki turystów z aparatami fotograficznymi nie mogą się mylić. Te wielkie dzieła z pewnością nie mają wiele wspólnego ze zrównoważonym budownictwem. Odbiór tej architektury jest zresztą rzeczą ciekawą. Współczesna architektura budowana bez reguł lub w zaprzeczeniu reguł jest dość łatwo akceptowana przez odbiorców. Modernizm sprzed lat był o wiele trudniejszy do zaakceptowania przez nieprofesjonalistów, którzy nie potrafili go docenić. „Dziwne” budynki architektury współczesnej stają się modne, można je zobaczyć w kinie i reklamach. Taka jest przecież jedna z funkcji współczesnej architektury.
– Jest Pan kuratorem międzynarodowej konferencji „Definiowanie przestrzeni architektonicznej”, która co roku odbywa się w Krakowie. Nad czym dyskutujecie?
– Rzecz jest bardzo dawna, bo zainicjowana w 2000 roku przez prof. Dariusza Kozłowskiego i prof. Marię Misiągiewicz. Zostałem kuratorem konferencji dopiero w 2015 roku. W roku 2017 staraliśmy się nawiązać tematem do architektury betonowej i nazwaliśmy konferencję „Transmutacje betonu”. Tytuł miał sugerować, że tak jak alchemik może – podobno – zamienić pospolity metal w złoto, tak architekt może zamienić beton w dzieło sztuki. Oczywiście, z tego co czytałem, architektom wychodzi to znacznie łatwiej, a może tylko im to wychodzi. Ponieważ Katedra Projektowania Mieszkaniowego, dawniej Zakład Architektury Mieszkaniowej i Kompozycji Architektonicznej, jest kojarzony z różnymi działaniami dydaktycznymi, konkursami, warsztatami związanymi z promocją betonu, staraliśmy się pokazać, że może to być także problem naukowy. Konferencja DPA gromadzi co roku około stu pięćdziesięciu architektów z całej Polski, z Europy i Ameryki. Ostatnio mieliśmy nowych uczestników z Ukrainy, którzy także stali się miłośnikami betonu (śmiech). W zeszłym roku tematem były „Prawda i kłamstwo architektury”. Był to temat aktualny i związany z obrazem współczesnej architektury, która porzuciła funkcjonalistyczny charakter i stara się formą oszukiwać widza, ukrywając przed nim własne przeznaczenie. Możemy to opisać na przykładzie kina w Dreźnie zaprojektowanego przez Coop Himmelblau. Budynek wygląda jak kryształ, powstały z połączenia szkła i betonu. To może sprawić, że niewprawnemu obserwatorowi może być niełatwo domyślić się funkcji tej architektonicznej rzeźby. Architektura współczesna stara się okłamywać widza i ukrywać skrzętnie swą funkcję. W 2021 roku tematem konferencji będą „Mity architektury”. Tu także mamy nadzieję na pojawienie się tematów wystąpień związanych z architekturą betonową.
– Dyskutujecie w międzynarodowym gronie. Co jest gorącym tematem teoretycznym architektury dzisiejszej?
– Teorie architektury zawsze starały się zwalczać poprzedników. Współczesność nie może ustalić jednej teorii czy przynajmniej doskonałego kształtu budynku. Kiedyś Karl Friedrich Schinkel mógł kopiować doskonałe klasyczne budynki. Świat architektury współczesnej jest pełen współistniejących tendencji. Wiele budynków określanych jako dekonstruktywistyczne łączy podobna stylistyka, ale twórcom nie udało się wypracować jednej spójnej teorii. Taka architektura składa się z dzieł wielkich twórców, które bywają do siebie podobne, jednak mogą przecież uchodzić za całkiem odmienne. Jest to perfidia współczesnej architektury. Dekonstruktywizm zwykle odnosimy do ekspresjonizmu z początku XX wieku, ale tamta sztuka była przecież inna i tworzona w innym celu. Była to prawdziwa awangarda, która wybuchła na początku wieku i dążyła do emancypacji społeczeństwa i nie oczekiwała uznania. Oczywiście pozornie. Architekci rysowali przedziwne formy, ale nie mogli ich zrealizować. Nie istniał odpowiedni materiał budowlany. Idealnym budulcem dla takich projektów po latach okazał się beton. Te rysowane projekty dopiero po latach znalazły pełne odbicie w dekonstruktywizmie, który jednak stał się architekturą komercyjną i, ku swej zgubie, powszechnie akceptowaną. Jest dziś przyjmowany przez widzów jako rzecz sympatyczna, trochę żartobliwa. Architektura modernizmu, pomimo swych społecznych ideałów i racjonalnych kształtów, była odrzucana przez większość społeczeństwa. Dzisiejsze budynki o „dziwnych” kształtach są przyjmowane jako rzecz już całkowicie normalna. W pewnym sensie sztuka awangardowa została zamieniona w czystą komercję, z którą walczyła.
– Co dla Pana jest najważniejsze w architekturze?
– Zawsze wydawało mi się, że najważniejsza jest pewna awangardowość. Na początku XX wieku sytuacja była łatwiejsza dla architektów-wynalazców. Mogli w swych pracach starać się naśladować nowe niezwykłe ruchy artystyczne. Wybuch idei wielkiej awangardy podpowiadał im możliwość tworzenia nieznanych wcześniej kształtów i rzeczy. „Fontanna” Marcela Duchampa z 1917 roku dała twórcom sztuki nowe możliwości i pokazywała drogę do absolutnej nowości. To jedno z najlepiej znanych dzieł sztuki wpisujących się w filozofię ready-made otworzyło drogę ku nowej architekturze. Okazało się, że budynek banku nie musi być dekorowany piękną dorycką, jońską czy jakąkolwiek kolumnadą. Od tego momentu może być rzeczą abstrakcyjną. Żyjemy w takim momencie historii architektury, w której najważniejsze jest budowanie właśnie takich abstrakcji, które nie są podobne do niczego lub negują wszystko, co zapamiętaliśmy. Gdy mówiłem o kłamstwie takiej architektury, myślę oczywiście nie o jakiejś prostackiej bladze, ale o wielkim kłamstwie sztuki. Oczywiście to oszustwo nie jest rzeczą naganną, może jest po prostu metaforą budynku. Jesteśmy oszukiwani w sposób sympatyczny, a współczesny odbiorca oczekuje tego kłamstwa. W architekturze współczesnej, jak w całej naszej kulturze, widz chce być przecież oszukiwany. Oglądając filmy, nie myślimy o konstrukcji domu Batmana, który pilnuje porządku w rodzinnym mieście Gotham City. Jest to wspaniałe kłamstwo sztuki. Także budynek kina nie może już wyglądać jak kino, dom nie wygląda jak dom. Wydaje nam się, że patrzymy na rzeczy niepowtarzalne i jedyne na świecie. Współczesna architektura dąży do absolutnej nowości i to powoduje, że architekt jest cały czas zmuszany przez inwestora i popychany do tworzenia rzeczy zupełnie nowej. Architektura ma mieć nową funkcję reklamową. Jest to inna reklama niż znana nam z historii. Nie reklamujemy wielkich władców czy miejsc kultu, reklamujemy wielkie budynki komercyjne. Każde dzieło ma stać się kolejną reklamą inwestora, lepszą niż reklama innego inwestora. Reklamowa wartość architektury stała się rzeczą najważniejszą.
– Jaka będzie przyszłość architektury betonowej?
– Doszliśmy do smutnego momentu w historii architektury, swego rodzaju fin de siècle’u, który może stać się punktem zwrotnym dla sztuki współczesnej, pomimo że nie jesteśmy jeszcze w końcu wieku. Architektura wykonywana z betonu stała się powszechnie akceptowana. Nie jest to żaden przytyk i mam nadzieję, że działania Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej prowadzone wspólnie ze Stowarzyszeniem Producentów Cementu mogły się choć w drobny sposób do tego przyczynić. Hasło „Architektura betonowa” stało się rozpoznawalne, a jego magia szeroko doceniana. Internet, który jest źródłem informacji dla młodych ludzi, pełen jest jej doskonałych przykładów. Jednak nasycenie jedną architekturą, jak i wszelkimi działaniami artystycznymi, jest zawsze dla twórców niebezpieczne. W momencie, gdy wszyscy mówią, że coś jest wspaniałe, piękne czy estetyczne, może dojść do pewnego znudzenia. Aczkolwiek nie należy przestać wierzyć w piękno surowego betonu. Przecież ma on zdolność, której nie ma żaden inny materiał budowlany, że nadaje się do dowolnego kształtowania. Można tu przytoczyć związane z modą porównanie, że spodnie raz są wąskie, raz są dzwonami, ale zawsze są z jeansu. Dlatego miejmy nadzieję, że zostanie stworzona jakaś nowa teoria architektury albo powstanie jakiś jej nowy styl, który spowoduje, że budynki będą zupełnie inne, jeszcze wspanialsze, jednak nadal szare i oczywiście nadal betonowe. Możemy zakończyć awangardowym okrzykiem: Niech żyje BETON!
– Dziękuję za rozmowę.
Paweł Pięciak
Tomasz Kozłowski, dr habilitowany inżynier architekt, profesor PK, kierownik Katedry Projektowania Architektonicznego Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, prodziekan ds. organizacji Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Architekt, nauczyciel akademicki, autor książek o architekturze, organizator konferencji naukowych i warsztatów dla studentów, członek SARP, członek Izby Architektów. Miłośnik betonu. Hobby – kolekcjonowanie płyt winylowych oraz gramofonów.