Aktualności / P4 w Mordorze

P4 w Mordorze

Służewiec Przemysłowy w Warszawie będzie w przyszłości odwiedzany przez tych, którzy zapragną poznać zamierzchłą przeszłość – dynamikę przekształceń gospodarczych w Polsce
po 1989 roku. Nigdzie indziej zmiany nie przebiegały gwałtowniej i z większym rozmachem. Dzielnica socjalistycznego przemysłu zmieniła się w dzielnicę kapitalistycznych biurowców. Budynki P4 są kolejnym elementem tego nieustannie zmieniającego się pejzażu. Zdobyły wyróżnienie w XXIII konkursie Polski Cement w Architekturze.

Kto pierwszy nazwał Mordorem tę dzielnicę Warszawy? Nie wiadomo, ale żartobliwa nazwa przyjęła się i weszła do języka potocznego. W trylogii Tolkiena Mordor jest przerażającą krainą ciemności rządzoną przez złowrogiego Saurona. Mówiąc (z dużą przesadą) o Mordorze w Warszawie, ma się na myśli miejsce pracy, które nie nadaje się do codziennego życia. Służewiec Przemysłowy do połowy XX wielu był terenem rolniczym. W okresie stalinowskim 260 ha zostało przeznaczone pod budowę Południowej Dzielnicy Przemysłowej, w której w latach siedemdziesiątych pracowało ok. 20 tys. ludzi. Wśród ponad pięćdziesięciu mniejszych i większych zakładów były m.in. fabryka półprzewodników, fabryka podzespołów radiowych i zakłady urządzeń dźwigowych. Po upadku PRL-u to, co związane z wytwórczością i produkcją, znalazło się w odwrocie. Na pierwszy plan wysunął się, wzorem gospodarek zachodnich, korporacyjny model pracy za biurkiem. Zakłady były wyburzane, a na ich miejsce powstała nowa monokultura przestrzeni biurowej. W 2017 r. było to ponad 900 tys. m2. Właśnie brak różnorodności; jednowymiarowość sprzeczna z duchem życia miejskiego, braki w infrastrukturze, brak usług, słaba dostępność komunikacyjna, były dla warszawiaków nieustannym powodem do narzekań. Przesadzali, ale rzeczywiście na Służewcu Przemysłowym przez wiele lat światła w oknach gasły po godzinie osiemnastej, gdy pracownicy opuszczali biura.

Dla pracowni JEMS Architekci Służewiec jest miejscem nieustającej pracy. Na terenie dawnej fabryki półprzewodników w 2004 r. powstał Mokotów Business Park, trzy bliźniacze budynki otoczone stalową skórą. Zaraz po zbudowaniu stały się najbardziej rozpoznawalnymi obiektami biurowymi w stolicy. Oceniano je wówczas jako wzorowe. Architektura JEMS-ów jednak ewoluowała. W 2008 r. po sąsiedzku powstało Platinium, zespół pięciu budynków w czytelnym układzie zabudowy obrzeżnej, z dużym zielonym dziedzińcem. Przy ul. Domaniewskiej (w geograficznym sercu Mordoru) w 2008 r. powstały siedmiopiętrowe Nefryt i Topaz. Budynki uporządkowały chaotyczny przyuliczny kwartał. Kompleks biurowy Neopark przy ul. Cybernetyki pochodzi z 2018 r. i został zaprojektowany w oparciu o koncepcję kampusu. To tylko niektóre przykłady. Gdyby szukać wspólnego mianownika dla tych inwestycji, znaleźć jedną sprawę, która zaprząta głowę poważnych warszawskich architektów, będzie to próba ucywilizowania stosunków pracy przez ucywilizowanie otaczających ją miejsc. Architekci nie mają wpływu na ruch pieniądza i plany wielkiego biznesu, nie są władni ustalać plany zagospodarowania i nie zmienią miasta na lepsze. W każdej większej skali, nawet w skali ulicy, nie mówiąc o dzielnicy, jest to prawie niemożliwe. Można jednak skutecznie działać punktowo. Realizacje JEMS-ów widziane w większej skali porządkują miejskie kwartały a w mniejszych, konkretnych rozwiązaniach przynoszą ulgę pracownikom; wprowadzają model, nazwijmy go skandynawskim. Dbają o miejsca wspólne, rekreację, kontakt architektury z otoczeniem. Są to rozwiązania niekiedy bardzo proste, nie ma w nich rewolucji; jest za to zwykła dbałość o higienę środowiska pracy, w którym zatrudnieni spędzają co najmniej jedną trzecią doby. I, co nie miej ważne, rozwiązania te są na wysokim poziomie estetycznym, bo człowiekowi, który na co dzień przebywa w harmonijnym otoczeniu, łatwiej jest dbać o równowagę psychiczną.

W tym duchu miały być realizowane budynki P4, ostatni projekt JEMS-ów na Służewcu. Nowością czysto architektoniczną jest tak wyraźne nawiązanie do przemysłowej historii dzielnicy. Wyższy P4 został ubrany w kostium hali fabrycznej i zbudowany z powtarzalnych betonowych ram wylewanych w betonie; konstrukcja niższego jest oparta o monolityczne betonowe tarcze. Oba miały być biurowcami i oba w ostatniej fazie budowy decyzją inwestora niespodziewanie zmieniły przeznaczenie. W Mordorze operatorzy budynków mają coraz większy problem z ich wynajęciem, niektóre firmy przeniosły działalność do innych dzielnic. Tymczasem monokultura biur jest przełamywana i inne funkcje wydają się mile widziane (lub zwyczajnie bardziej opłacalne). Wyższy P4 stał się luksusowym hotelem, który chwali się teraz rzadkimi w tej branży betonowymi wnętrzami, surową konstrukcją ścian i odsłoniętym ryflowanym sufitem, ponieważ instalacje budynku zostały ukryte w podniesionej podłodze. Niższy, stojący za nim, stał się ponadstandardowym budynkiem mieszkalnym, modnie zwanym apartamentowcem.

Prefabrykaty
Konstrukcja P4 została wykonana w technologii monolitycznej, a prefabrykaty znajdziemy w strefie zewnętrznej obu budynków. Powstały z mieszanki opartej na białym cemencie oraz łamanym kruszywie granitowym o gradacji 2-16 mm. Zanim został osiągnięty efekt pożądany przez architektów, wykonano blisko 20 różnych prób. Wszystkie prefabrykaty były wykonywane na formach stalowych, które zostały zaprojektowane i wykonane w zakładzie Kliniki Betonu. Efekt odkrytego kruszywa powstał w wyniku pokrycia form środkiem opóźniającym wiązanie mieszanki przy samym licu prefabrykatu. Po rozformowaniu niezwiązana mieszanka została spłukana mechanicznie. Kształt form i gęstość mieszanki były opracowane w ten sposób, by kruszywo prawidłowo rozłożyło się przy ściankach, w miejscach, gdzie zaplanowano opóźnienie wiązania. Efekt jest łatwiejszy do osiągnięcia przy płaskich płytach. W przypadku form przygotowanych dla budynków P4 należało przewidzieć zachowanie się mieszanki w elementach trójwymiarowych.

Budynki P4 to 1880 sztuk prefabrykatów o łącznej powierzchni lica 7808,5 m2. Użyto blisko 900 m3 betonu. Elementy ważą od 180 kg do prawie 4697 kg. Najcięższymi elementami okładzin elewacyjnych są masywne gzymsy. Z kolei okładziny słupów są wyżłobione wewnątrz, dzięki czemu ich waga nie przekracza jednej tony. Największa rozpiętość elementu to 7230 mm. Największe poziome prefabrykaty między kondygnacjami pełnią rolę przegrody przeciwpożarowej. Elewacje budynków obejmowały w sumie 186 typów prefabrykatów (różnych kształtów i rozmiarów). Prefabrykaty w budynku stojącym frontem do ulicy (A1) i w budynku znajdującym się w głębi działki (B1) nie różnią się fakturą i kolorem. Budynkowi A1 charakteru nadają powtarzające się na całej elewacji prefabrykaty w kształcie ściętego ostrosłupa. Na budynku B1 znajdują się głównie elementy płytowe, przykrywające tarcze z prostokątnymi szerokimi słupami, na których wspierają się nadwieszenia kolejnych kondygnacji. Prefabrykaty na budynku B1 mają mniej skomplikowane kształty, ale są bardziej zróżnicowane, jeśli chodzi o wielkość. Przykładowe wymiary elementu w kształcie litery L na budynku A1: 354 cm wysokości, 164 cm szerokości na górze, 64 cm u zwężającej się podstawy; grubość prefabrykatu w części górnej – 25 cm od frontu i 60 cm w części bocznej.

Paweł Pięciak

Galeria Zdjęć