Aktualności / Beton pod stalową skórą
Rozmowa z Piotrem Lewickim i Kazimierzem Łatakiem. Hala 100-lecia klubu sportowego Cracovia wraz z Centrum Sportu Niepełnosprawnych, ich autorstwa, zdobyła w XXIII konkursie „Polski Cement w Architekturze” nagrodę specjalną Stowarzyszenia Producentów Betonu Towarowego w Polsce.
– Cztery lata temu otrzymali Panowie w konkursie nagrodę główną za Flyspot, tunel aerodynamiczny o spektakularnej betonowej konstrukcji. Czy hala Cracovii dorównuje Flyspotowi w skomplikowaniu technologicznym?
Piotr Lewicki: – Beton w hali Cracovii, sam w sobie, jest potraktowany w sposób – powiedziałbym – mniej wyrafinowany niż w tunelu aerodynamicznym. Zakładaliśmy wykonanie betonu dużo bardziej naturalne, zwykłe. Nie tak wycyzelowane, gładkie, o ostrych krawędziach jak we Flyspocie. Uznaliśmy, że hala jest założeniem bardziej krajobrazowym i naturalnym. Dlatego beton nie jest ani na białym cemencie, ani w szalunkach o wyśrubowanej jakości. Jest to beton, jaki wykonuje się standardowo na tego rodzaju budowach. Mamy go w dwóch rodzajach. Na zewnątrz i w otwartych przestrzeniach wewnętrznych budynku beton jest rudy. Gdy wchodzimy do zamkniętych przestrzeni, klatek schodowych, przyziemia i zaplecza sportowego, beton jest szary, niemal taki jak wyszedł z szalunku – oczywiście zaimpregnowany. Nie był szlifowany ani malowany.
Kazimierz Łatak: – To, co łączy Flyspot i Cracovię, to to, że oba obiekty mają nie najtańszą w realizacji formę, za którą ktoś musiał zapłacić. W pierwszym wypadku jest to inwestor prywatny, w drugim publiczny. Oba mają ambicję być krajobrazową rzeźbą dość mocno związaną z miejscem. Obie formy zaczynają się pochylnią, która wznosi się łagodnie, później nabiera masy, płaszczyzna staje się kubaturą zawierającą różne funkcje. Jest jakby grubą łamaną linią koncentrującą się wokół (jak w przypadku Flyspotu) lub nad (w przypadku hali) najważniejszą przestrzenią – odpowiednio hali lotów i boiska z widownią. Czymś, co różni oba obiekty, jest podejście do betonu. W przypadku aerotunelu beton był podstawowym tworzywem w kształtowaniu całej budowli. W przypadku hali Cracovii dominuje we wnętrzu, a na zewnątrz jest podporządkowany stali kortenowskiej.
– Czytelnik spoza Krakowa może nie zdawać sobie sprawy, w jak ważnym miejscu się znajdujemy. Błonia i ich otoczenie należą do tych najważniejszych miejsc, jak Stare Miasto i Wawel.
PL: – Błonia są w Krakowie świętą łąką, mówiąc trochę żartobliwie. Położoną w centrum miasta, w odległości pieszego spaceru od Rynku Głównego. Bardzo blisko centrum, a w otwartym krajobrazie. Cecha tej łąki jest taka, że jedną z jej krawędzi jest oś alei Focha, która łączy krajobrazowo wieże kościoła Mariackiego z kopcem Kościuszki. Druga krawędź biegnie wzdłuż alei 3 Maja i oddziela Błonia od parku Jordana. Obie te osie prowadzą do luksusowej mieszkaniowej dzielnicy, Woli Justowskiej. Poza tym, od stu lat Błonia dzielą symbolicznie kibiców Wisły i Cracovii, dlatego że po dwóch stronach łąki są te dwa stadiony. Strona południowa Błoń, dzielnice Zwierzyniec i Salwator, jest mocno kojarzona z Cracovią. Dla każdego architekta takie miejsce natychmiast wydaje się intrygujące.
KŁ: – Mieszkam obok, ale jestem kibicem Wisły (śmiech). Codziennie doświadczam osi widokowej, którą wzdłuż alei Focha tworzą wieże kościoła Mariackiego wraz z wieżą Ratuszową z jednej strony i wskazywany dachem naszej hali kopiec Kościuszki.
PL: – Kraków jest raczej płaski. W tym miejscu pojawia się wzgórze i kopiec, górujący nad okolicą. Ciągnie się wał wzdłuż płynącej Rudawy. Teren – z płaskiego – nagle zaczyna się wypiętrzać. Formuje się w górę. Było to bardzo interesujące.
KŁ: – Wpływ na kształtowanie hali miała zarówno świadomość ekspozycji – rzadkiej możliwości oglądania budynku z góry, z kopca Kościuszki, i ze ścieżek prowadzących na niego, jak i wiedza o gruncie, na którym miała powstać – dawnych mokradłach, zawierających do głębokości 3,5 m dużo części organicznych; namułach i torfach. Konieczność ich usunięcia była jedną z przyczyn, oprócz względów urbanistycznych, podziemnej lokalizacji płyty boiska i otaczającej ją widowni.
– Za atut hali uznaje się, że będąc dużym obiektem kubaturowym, nie zjadła sąsiedztwa.
PL: – Budynek powstał na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, a ta decyzja jest zawsze formułowana w oparciu o analizę sąsiedztwa. Obok są niskie budynki i decyzja nakazywała szanowanie tych gabarytów. Trudno jest zbudować halę sportową obok domów jednorodzinnych, udając, że skala obiektu jest taka sama. Dlatego hala została wgnieciona poniżej poziomu terenu, boisko jest blisko 3,5 m niżej niż teren. Jej attyka też jest niżej o 3,5 m, co pozwala mniej więcej na zachowanie skali burs akademickich, które stoją obok. To są względy urbanistyczne, poza geotechnicznymi. Nigdy nie wiemy do końca, jak budynek będzie wyglądał, mimo tysiąca wizualizacji i makiet. Gdy teraz jadę wzdłuż Błoń i patrzę w tamtą stronę, to hala – jak mówią kolokwialnie architekci – siadła nam w panoramie. Nie wyje. Jest to duży budynek, ale przez rozrzeźbienie i kolor materiału wtapia się w otwarty krajobraz.
KŁ: – Hala Cracovii powstała jako wynik konkursu. Sam fenomen konkursów architektonicznych jest nie do przecenienia, bo dzięki nim istnieje możliwość wyboru optymalnego projektu spośród różnych propozycji rozwiązań tematu. Dodatkowo konkursy pełnią ważną funkcję dydaktyczną. Pokazują, jak złożona i przez to bogata może być architektura, będąc kulturową kompozycją przestrzenną powstałą w określonych ramach ekonomicznych. Historia pokazuje, że projekty poprzedzone konkursem dają lepsze efekty niż każda inna forma zlecenia, zwłaszcza obiektów publicznych.
– Jednak budowa przez osiem lat stała pod znakiem zapytania, a gdy projekt został odmrożony, uznano, że jest to inwestycja w pewnym sensie niepotrzebna. Została zrobiona dla świętego spokoju, ale bez entuzjazmu władz miasta. Paradoks, bo gotowy obiekt stał się najlepszą wizytówką sportowego Krakowa.
PL: – Gmina realizuje zadania, jak na to pozwalają możliwości finansowe i priorytety. Dawno temu był plan, żeby wybudować halę sportową na stulecie klubu. Wygraliśmy konkurs i zrobiliśmy dokumentację realizacyjną obiektu. Dokumentacja dostała pozwolenie na budowę, które trafiło do szuflady. Pamiętajmy, że to był czas po kryzysie, który spowodował zawirowania w finansach na całym świecie. Fala doszła do Polski i temat wylądował w zamrażarce. Po kilku latach, gdy gospodarka stanęła na nogi, przypomniano sobie w urzędzie miasta, że jest dokumentacja, która ma – co istotne – ważne pozwolenie na budowę. Dla każdego przedsięwzięcia budowlanego jest bardzo ważne, że procedura administracyjna jest załatwiona. Można budować. Było to osiem lat po konkursie i trochę zmieniły się rozwiązania techniczne i ekonomiczne. Miasto ogłosiło przetarg na wybór generalnego wykonawcy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Skanska zaprosiła nas, abyśmy przeprojektowali budynek. Nie było to pewne, bo wcześniej przekazaliśmy prawa autorskie do gminy. Skanska słusznie uznała, że jesteśmy najlepszą pracownią, aby aktualizować własny projekt. Oczywiście praca dla generalnego wykonawcy jest czymś innym niż praca dla inwestora. Kto inny rozdaje karty przy stoliku. Firma budowlana ma inne priorytety niż inwestor. Chce zbudować sprawnie, szybko, w miarę tanio i nie mieć kłopotów gwarancyjnych. To zrozumiałe.
– Jak udało się Panom obronić jakość projektu mimo zawirowań?
PL: – Pracujemy z klientami w różnych dziedzinach projektowania architektoniczno-budowlanego. Projekty powstają z różnych powodów. Robimy obiekty stricte komercyjne, gdzie wartości architektoniczne są sprowadzone niemal do zera, jak w halach magazynowych, centrach logistycznych czy fabrykach. Robimy mieszkaniówki deweloperskie. Każdy z projektów jest poligonem kooperacji z partnerami: deweloperem, mieszkańcami, budowlańcami, urzędnikami, sąsiadami. Jest to kwestia negocjacji i zrozumienia, na czym zależy drugiej stronie. Musimy znaleźć pole, na którym interesy są zbieżne. Nie jest tak, że firmie budowlanej zależy, żeby powstał brzydki budynek. Nie. Oni nie chcą budować złego obiektu. Chcą postawić budynek działający, bez usterek, niepękający, nierysujący się, który mieści się w budżecie (a najlepiej poniżej budżetu). A jeśli będzie ładny? To dobrze, wtedy się cieszą. Część dobrej prasy spływa na nich i buduje ich prestiż. Zawsze chcemy znaleźć pole do kooperacji, a nie szukać rozbieżności, że oni chcą tanio, a my ładnie, i nie ma szans, żebyśmy się spotkali. Wtedy nic z tego nie wyjdzie.
– Czy obronili Panowie jakość materiałów?
PL: – Właśnie w przypadku tego projektu nie musieliśmy zakładać, że beton będzie gładki jak polerowany marmur. W tym budynku to nie było potrzebne. Możemy się zgodzić, mówiąc kolokwialnie, na trochę niższą jakość, bo ona jest właściwsza. Do końca budowy staraliśmy się dowieźć jakość, to znaczy dopilnować, żeby projekt był spójny. Jest to trudne i wymaga pracy. Na końcu mieliśmy satysfakcję, że wszystko zostało opanowane. Każdy ma własną interpretację hali Cracovii. Dla mnie jest to forma konstruowana w geometrii łamanych linii, realizowanych w betonie i stali. Drewno pojawiło się trochę przypadkiem. W ciągu ośmiu lat zmieniła się interpretacja wymagań pożarowych budynku. Okazało się, że przekrycie dachu łatwiej jest zrobić z drewna klejonego niż zabezpieczać stal do takiej klasy odporności pożarowej.
– Nie żałujecie, że drewniane dźwigary nie pozostały w naturalnym kolorze? Świeże drewno najlepiej by się komponowało z betonem.
PL: – W hali nie ma odsłoniętego drewna. Widoczne są dwa kolory, brązoworudy i czarny. Nie ma naturalnego drewna, ono byłoby nie na miejscu. Byłoby – jak by pewnie powiedział Kazimierz – zupełnie innym DNA. W związku z tym zostało pomalowane na kryjący czarny kolor.
KŁ: – Starając się o spójność formalną, poszukiwaliśmy materiału, który najlepiej odpowie na szczególne potraktowanie relacji pomiędzy budynkiem a gruntem, czy szerzej środowiskiem naturalnym. Za najbardziej właściwy uznaliśmy stal kortenowską, materiał bardziej odporny niż drewno, bardziej wrażliwy niż beton, niejako współpracujący z otoczeniem; poprzez lekkie, nie głębokie utlenianie się, które w efekcie daje ochronę przed korozją.
– Wykluczyliście użycie betonowej prefabrykacji. Dlaczego?
PL: – Rzeczywiście, bardzo często przy budowie trybun sportowych stosuje się, z powodów oczywistych, prefabrykowane schody czy stopnie. Geometria naszego budynku jest nieregularna i liczba powtarzalnych elementów niewielka. Wykluczenie prefabrykacji nie było naszą decyzją artystowską. Razem z generalnym wykonawcą doszliśmy do wniosku, że jest zbyt mało powtarzalnych elementów, aby użyć prefabrykacji.
KŁ: – Warto zauważyć, że wysokość trybun zmienia się po geometrii pochylni, która schodzi do poziomu boiska. Można zjechać wózkiem inwalidzkim z góry, z poziomu wejścia przy alei Focha, na poziom boiska zagłębionego około 3,5 m niżej.
– Do wrocławskiego architekta Zbigniewa Maćkowa przylgnęło określenie, że „ceruje miasto”; zawsze ma na uwadze zależności przestrzenne i dobro struktury miejskiej. W tym kontekście myślę o Panach – że wasza pracownia od lat ceruje Kraków.
KŁ: – Ładne określenie. Wydaje mi się, że my podobnie myślimy o proporcjach pomiędzy interwencją architektoniczną a skalą miasta, i chyba podobnie rozumiemy architektoniczny budulec użyty do kształtowania tkanki miejskiej. Choć dla mnie cerowanie oznacza reperowanie, w efekcie coś gorszego od nowego. Wolałbym takie działanie nazwać budowaniem – dobrze, w określonych miejscach odbudowywaniem – miasta, jego ulic, placów, skwerów, przez pojedyncze budynki czy ich zespoły.
PL: – Zbiegiem okoliczności albo naszej niezaradności trafiają do nas zlecenia głównie z Krakowa, bo nie próbowaliśmy zawalczyć o inny rynek. W Krakowie dostajemy zlecenia w ważnych i mniej ważnych miejscach, w sensie urbanistycznym i społecznym. W każdym z miejsc próbujemy zachować się najlepiej, jak potrafimy. Nie wiem, czy można to nazwać cerowaniem Krakowa, raczej próbami wypowiedzi skrojonymi pod konkretne lokalizacje. Inną wypowiedzią jest hala sportowa przy Błoniach, inną plomba na placu Na Groblach pod Wawelem, inną budynek mieszkalny w Podgórzu. Są to lokalne interwencje i naprawa miejsca, ale nie miasta. Nawet nie wiem, czy można mówić o naprawie w tej małej skali, bo mam świadomość ograniczonych możliwości architektury. Nie da się naprawić całej ulicy jedną udaną plombą.
KŁ: – Piotr mówi, że jesteśmy niezaradni. Tak, niestety architekci w ogóle oddali kształtowanie przestrzeni miasta – innym. Szczególnie bolesny dla formy miasta jest brak projektów urbanistycznych przed decyzjami planistycznymi, które definiując przestrzeń miejsca, racjonalizują jego wykorzystanie.
– Jakie miejsce w Panów dorobku zajmuje hala 100-lecia Cracovii?
KŁ: – Ważne, ze względu na miejsce i koherentność formy.
PL: – Jedne projekty lubi się bardziej od innych. Niektóre są ważniejsze, nie tylko z powodów finansowych czy lokalizacyjnych. Hala Cracovii jest jednym z ważniejszych projektów, a w ciągu trzydziestu lat trochę ich zrobiliśmy. Myślę, że jest jednym z pięciu najważniejszych. Pracowaliśmy nad nim ponad dziesięć lat, a to jest dwadzieścia procent mojego życia, a prawie połowa życia zawodowego.
– Halę zwiedzali z Piotrem Lewickim uczestnicy warsztatów studenckich „Architektura Betonowa”, które odbywają się w Krakowie raz na dwa lata. Co studenci powinni zapamiętać albo czego się nauczyć w kontakcie z takim obiektem?
PL: – Pyta pan o przesłanie dla młodych ludzi. Powiedziałbym im, że istnieją rozwiązania, które są w stanie pogodzić różne rzeczy: powody krajobrazowe, urbanistyczne, funkcjonalne – obiektu dla sportu konwencjonalnego i dla sportu niepełnosprawnych, i da się pogodzić to wszystko z możliwościami technologicznymi. To znaczy, że da się zrobić coś, co godzi te wszystkie powody w postaci jednego spójnego obiektu.
– Czy prawdopodobny kryzys gospodarczy, związany z obecną sytuacją, zmieni architekturę?
KŁ: – Formy, które są proponowane od lat 20. XX wieku do dziś, w sumie niewiele różnią się od siebie. Nawet postmodernizm był tylko komentarzem do modernizmu. Może nie było w tym czasie zapotrzebowania na nowy sposób kształtowania, odpowiedni do innego rozumienia człowieka, jego roli w świecie. Obecna sytuacja, która wydaje się wyjątkowa, zachęca do myślenia o przyszłości. Wszystko wskazuje na kryzys gospodarczy w perspektywie roku czy dwóch lat, gdyż całe fragmenty gospodarki po prostu zostały zatrzymane, inne są sztucznie podtrzymywane przy życiu, co ma bardzo konkretną cenę. A może nie będzie dużych zmian?
PL: – Nie ma powodów do wielkich zmian w architekturze. Gdy gospodarka się odmraża, podmioty gospodarcze i siły, które były uśpione, wracają na stare tory, bo z tego żyją. Hotelarze chcą otwierać hotele, a deweloperzy budować mieszkania. To, co się dzieje, nie jest żadnym powodem, żeby przewidywać gruntowną zmianę. Nie wydaje się też, aby nastąpiła gruntowna zmiana w gospodarce, w tym znaczeniu, że cały świat się zmieni i nic nie będzie takie samo. Nie wierzę w to.
– Mówi Pan to z nadzieją czy z żalem?
PL: – Mówię ze sceptycyzmem. Jak zwykle w takich sytuacjach następuje wysyp teorii i wypowiedzi. Jestem na tyle stary, że pamiętam artykuł Fukuyamy pod tytułem „Koniec historii”, gdzie napisał, że historia się skończyła, bo wolny rynek i demokracja liberalna są jedynym możliwym rozwiązaniem. Skoro u ciebie jest McDonald’s i u mnie jest McDonald’s, to nie mamy po co prowadzić wojny. Parę miesięcy później był atak na World Trade Center i okazało się, że historia się nie skończyła, tylko zaczyna od nowa.
– Dziękuję za rozmowę.
Paweł Pięciak
Piotr Lewicki i Kazimierz Łatak pracują razem od 1988 roku. Piotr Lewicki ukończył Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej, a Kazimierz Łatak Wydział Architektury i Wydział Budownictwa Lądowego tej uczelni. Ich projekty cieszą się opinią racjonalnych, pięknych w formie i odpowiadających na kontekst miejsca. Wśród krakowskich realizacji są: aranżacja placu Bohaterów Getta, budynki mieszkalne przy ulicach Łobzowskiej, Otwinowskiego, 28 lipca 1943, Kazimierza Wielkiego; dwa domy akademickie (przy ulicach Grottgera i Nawojki); budynki przy ul. Lwowskiej 1 (stare Podgórze) i placu Nowym 1 (Kazimierz), aranżacja placu Książąt Czartoryskich. Architekci są autorami koncepcji dwu nowatorskich przepraw: kładki przez Wisłę w Krakowie łączącej Kazimierz z Ludwinowem oraz kładki przez rzekę Drawę w Mariborze (Słowenia).
Biuro Lewicki Łatak odpowiadało za przebudowę i modernizację Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie. Była to jedna z najważniejszych inwestycji muzealnych ostatnich lat w Polsce. Muzeum (po dziesięcioletniej przerwie) jest ponownie czynne od grudnia 2019 roku.
Architekci pracują też poza Krakowem. Flyspot w Morach pod Warszawą zdobył równorzędną nagrodę główną XIX konkursu „Polski Cement w Architekturze” (2015), a w XV konkursie (2011) architekci otrzymali wyróżnienie za fabrykę w Świdnicy.
Hala 100-lecia KS Cracovia 1906 wraz z Centrum Sportu Osób Niepełnosprawnych (taką oficjalną nazwę ma obiekt) otrzymała m.in. Grand Prix konkursu Nagroda Roku 2018 SARP (najważniejsze nagroda przyznawana przez środowisko architektów). W 2019 roku otrzymała nagrodę Międzynarodowego Komitet Paraolimpijskiego dla najbardziej wyróżniających się obiektów sportowych na świecie (wybierano spośród 98 prac nadesłanych z 31 krajów). Jury doceniło formę obiektu wpisanego w naturalny krajobraz oraz dostosowanie obiektu do potrzeb niepełnosprawnych sportowców.