Aktualności / Dobra rzecz pod miastem

Dobra rzecz pod miastem

Budynek biurowo-magazynowy firmy Puccini zdobył wyróżnienie w XXII konkursie „Polski Cement w Architekturze”.

Za Szczecinem w kierunku zachodnim biegnie ruchliwa droga krajowa nr 10, zmierzająca do przejścia granicznego z Niemcami w Lubieszynie. 3 km od granic miasta, a 10 km licząc od charakterystycznych Wałów Chrobrego górujących nad Odrą w ścisłym Śródmieściu, leży wieś Skarbimierzyce, należąca do gminy Dobra. Droga krajowa łącząca Szczecin z będącą dosłownie na wyciągnięcie ręki granicą państwa stała się kręgosłupem, wokół którego powstały mniejsze i większe przedsięwzięcia biznesowe, magazyny, hale produkcyjne, sklepy, salony sprzedaży i usługi. W maju 2017 roku do nowej siedziby przy ul. Klubowej przeprowadziła się, z pobliskiej Dobrej, polska firma Puccini. Polska, bo Puccini od 1996 roku należy do tych licznych firm działających w branży moda-ubrania-galanteria-buty-wzornictwo, o których niektórzy myślą, że kupują u gustownie ubranego Włocha, a w rzeczywistości kupują u Polaka. Firmę założyli i do dziś prowadzą Izabela i Mirosław Kozinowie. Jest to pozytywne zjawisko, że polski biznes już dwie dekady temu z dużym powodzeniem wszedł w rejony kojarzone z zagranicznym (najchętniej włoskim) dobrym gustem. Stąd biorą się, działające jak wabik, obce nazwy popularnych w galeriach handlowych sklepów. Puccini zajmuje się produkcją i sprzedażą walizek, kuferków, toreb, plecaków, galanterii skórzanej – i generalnie jest skrojony pod kobiecy gust. W Polsce ma ponad 20 własnych salonów sprzedaży, kolekcje są dostępne też w Niemczech, Anglii czy Szwajcarii.

Towar produkuje się w Chinach. Raz na jakiś czas kolekcja przypływa z Państwa Środka i musi być zmagazynowana w oczekiwaniu na dystrybucję. Miejscem, do którego jednorazowo szeroką falą wlewa się towar, a następnie, po zeskładowaniu, wypływa mniejszymi strumieniami do kontrahentów, jest magazyn. Magazyn zajmuje największą część nowej siedziby firmy – ponad 10 tys. m kw. składowania, w jednoprzestrzennej hali, na dwóch poziomach. Drugą częścią budynku jest – ta reprezentacyjna, bardziej na pokaz – część biurowa. W niej przyjmuje się potencjalnych klientów, dlatego na parterze znajduje się przestronny showroom, w którym prezentowana jest całość aktualnej kolekcji Puccini. Do tego dochodzą dwie sale konferencyjne, pracownia graficzna i studio fotograficzne. Paradoksem jest, że część biurowa budynku stojącego w półwiejskim, nijakim, niczym niewyróżniającym się krajobrazie przy anonimowej drodze, jest staranniej przemyślana, lepiej zaplanowana i wykończona niż budynki wynajmowane przez firmy w rosnących jak grzyby po deszczu (i udających wielkomiejski prestiż) miejscach biznesowych Krakowa czy Poznania.

Architekt Marek Orłowski tłumaczy pomysł na Pucciniego, w kontrze do dwóch schematów najczęściej występujących w budynkach hal i magazynów. Pierwszy schemat to wielka hala magazynowa z doklejoną z przodu niewielką „szoferką” części biurowej, która stara się być prestiżowa, ale ciągnie za sobą anonimowy odwłok magazynu. Drugi układ, gdy wszystko jest upchane (ukryte) w jednej wielkiej hali. W blaszanym prostokącie, gdzieś na wysokości pierwszej kondygnacji, jedynie rząd niewielkich okienek sugeruje, że w tym miejscu pracują biura. Zostały schowane, razem z magazynem, w jednej ogromnej puszce obłożonej standardową płytą warstwową. Nie można zaprzeczyć, że takie obiekty w większości prawidłowo pełnią swoje użytkowe zadania. Odbywa się w nich produkcja, składowanie, sprzedaż. Nie są przeznaczone do pełnienia wyrafinowanych funkcji i trudno oczekiwać, że ich architektura będzie ponad stan. Jednak – jak przekonują architekci Pucciniego – warto dołożyć starań, aby, na ile się da, ucywilizować powstające w naszym kraju budynki związane z przemysłem, handlem czy masową dystrybucją. Same w sobie są dobrym świadectwem dynamiki polskiej gospodarki. Niechże wykonają kolejny krok w kierunku bardziej przemyślanej funkcjonalności, lepszej estetyki, bardziej komfortowych i ludzkich warunków pracy. Niech w miarę możliwości wzbogacają architektoniczny krajobraz obserwowany przez postronnego obserwatora z okna samochodu. Niech świadczą o ambicjach i dobrze rozumianym prestiżu właścicieli.

Człowiek przekraczający bramę Pucciniego opuszcza jeden świat, by znaleźć się w drugim. Zmiana jest gwałtowna i bardzo odczuwalna. Bardziej niż gdyby biurowiec stał w mieście. Za plecami wchodzącego zostaje trudny do polubienia, chaotyczny krajobraz niby-przemysłowy i jednocześnie niby-wiejski; przed nim pojawia się detalicznie uporządkowany, minimalistyczny ogród w duchu japońskim, przez który (po betonowym trakcie ułożonym z prefabrykatów) idzie się prosto do drzwi. Określenie „brama” jest zresztą na wyrost. Dwa światy oddziela od siebie mur z betonowych prefabrykatów i tylko zaplanowana wyrwa w murze – brak jednego elementu, jak klawisza w instrumencie – wskazuje na strefę wejścia. Mur dość skutecznie separuje część biurową Pucciniego od hałasu komunikacyjnego, a przy okazji tworzy niewielki dziedziniec, który może służyć jako miejsce odpoczynku podczas pracy. Wyżej muru na wysokość kolejnych kondygnacji wznosi się stalowa konstrukcja obłożona siatką cięto-ciągnioną. Dachem dziedzińca są stalowe belki-żyletki. Ta całkowicie ażurowa struktura pełni przede wszystkim rolę filtra i chroni pomieszczenia biurowe przed przegrzaniem. Biura zostały bowiem całkowicie przeszklone, mając południową, mocną ekspozycję na słońce.

Pomysł na Pucciniego, zrodzony w głowach szczecińskich projektantów, okazał się więc dość prosty. Koncepcja została oparta na idei rozrzedzenia elewacji. Mała część frontowa i duża część zaplecza muszą się różnić prawie pod każdym względem i od tego nie da się uciec. Jednocześnie formalna jedność budynku powinna być zachowana. Jak połączyć wodę z ogniem? Elewacja części magazynowej została przedłużona na część biurową przy użyciu stalowej siatki, która markuje ciągłość elewacji, a razem z betonowym murem tworzy zaciszne wnętrze. Bryła budynku jest jednolita, a funkcja biurowa – ukryta. Na dziedzińcu rośnie karłowata sosna, która (mocą kaprysu właścicieli) została przeniesiona ze starej siedziby firmy. Małe oczko wodne z dnem wyłożonym kamieniami dopełnia kompozycję. Detal jest starannie opracowany, na dziedzińcu panuje harmonia; ma się poczucie, że czas się zatrzymał. Inspiracje kompozycjami dalekowschodnimi są wyraźne.

Beton architektoniczny jest podstawowym materiałem kształtującym estetykę wnętrz części biurowej Pucciniego. Konstrukcja słupów i stropów była wylewana na budowie i pozostała odsłonięta. Razem z betonowymi posadzkami jest przede wszystkim estetyczną ramą dla obszernego (bo zajmującego cały parter) salonu wystawowego. W salonie prezentuje się kolekcję wyrobów na dany sezon. Teraz przez trzy kondygnacje biegnie ku górze otwarte patio, więc wzrok ma szansę dotrzeć do wyższych partii budynku. Dom jest mały, ale właśnie dzięki wewnętrznemu patio i konsekwentnym przeszkleniom ścian czy drzwi prowadzących do kolejnych pokoi, wydaje się większy niż jest w rzeczywistości. Ma oddech. Designerskim popisem są stalowe schody z drewnianymi stopniami. Architektom zależało, aby spocznik między piętrami w ogóle nie był podparty. Schody zostały zaczepione tylko do pełnych kondygnacji. Pomiędzy piętrami wiszą swobodnie, usztywnione stalowymi belkami policzkowymi. Efekt tak się spodobał, że (jak głosi plotka, którą potwierdza piszący te słowa) osoby wchodzące do budynku w ogóle nie są wpuszczane na schody, ale od razu kierowane do windy. Klatka schodowa, w założeniu zwyczajny system komunikacyjny, służy do podziwiania i jest traktowana jak małe dzieło sztuki. Na uwagę zasługuje jeszcze konstrukcja hali magazynowej. Hala została zbudowana z elementów prefabrykowanych: betonowych słupów i pionowych belek w kształcie dwuteowników. W tę konstrukcję został wpuszczony dwukondygnacyjny system składowania towaru.


Wyróżnienie dla Pucciniego pokazuje, że nagroda „Polski Cement w Architekturze” ewoluuje w pewnym kierunku. Wydaje się, że jeszcze kilka lat temu architekci zgłaszający projekty, i jurorzy przyznający nagrody, kierowali się przede wszystkim prestiżem funkcji. Dominowały poważne obiekty użyteczności publicznej wzbogacające śródmiejskie przestrzenie wielkich miast. Okazuje się jednak, że (gdy dobrze poszukać) architekturę można znaleźć, zapuszczając się w inne rejony. Nie tylko do filharmonii, również do hali magazynowej na peryferiach.

Paweł Pięciak

Galeria Zdjęć