Aktualności / Między Muzeum a Sprzeczną
Sprawdzają się w różnych zadaniach. Zaprojektowali Muzeum Katyńskie w Warszawie, przeprowadzkę na nowe miejsce modernistycznej „Emilii” i pierwszy w Polsce blok mieszkalny w stu procentach sprefabrykowany. W XX konkursie „Polski Cement w Architekturze” pracownia BBGK otrzymała za Muzeum Katyńskie nagrodę specjalną Stowarzyszenia Producentów Betonu Towarowego.
– Sukces Muzeum Katyńskiego stał się punktem zwrotnym w waszej karierze. Wcześniej młodzi i dobrze zapowiadający się, dzisiaj jesteście znani, ustabilizowani, z perspektywami.
– Konrad Grabowiecki: Zaraz po studiach obaj z Janem zachowaliśmy się dość buńczucznie. Założyliśmy własną pracownię i rzuciliśmy się na głęboką wodę. Przez kilka lat prowadziliśmy małą pracownię, ale dzięki temu, gdy przyszedł temat Muzeum, byliśmy organizacyjnie dobrze przygotowani. Muzeum Katyńskie okazało się dla nas przełomowe. Od tej pory charakter i struktura naszej pracowni zmieniły się całkowicie.
– A wcześniej nad czym panowie pracowali?
– Jan Belina-Brzozowski: Zajmowaliśmy się głównie rewitalizacją obiektów zabytkowych, takich jak pałac w Guzowie czy fabryka Koneser. Zawsze byliśmy wrażliwi na architekturę historyczną, interesuje nas to, co się dzieje na styku architektury współczesnej i historycznej. W Polsce ten aspekt architektury jest bardzo trudny do zagospodarowania. W przypadku muzeum udało nam się połączyć te dwa światy.
– Architektura Muzeum to muzyka grana na bardzo różnych instrumentach. Są fragmenty Cytadeli zakonserwowane i nienaruszone, są nowe, mocne gesty, jak wielka betonowa szczelina prowadząca do świata żywych.
– KG: To pytanie, jak odnieść się do historii Katynia. W jakim miejscu tej opowieści architektura powinna wybrzmieć mocno, a gdzie powinna stać się tłem.
JBB: Historia Katynia jest w swoim okrucieństwie i bezmiarze zła trudna do pojęcia. Dlatego Muzeum Katyńskie jest naszą próbą znalezienia wyważonego języka narracji dla obiektu martyrologicznego i wpisania go w trudny i słabo powiązany z zagadnieniem kontekst Cytadeli.
– Wrażenie zrobiły na mnie odciski wykonane w czerwonym betonie: odznaki, tekst listu, rzeczy znalezione w grobach. Odciski w szczelinie są dyskretne, jest ich niewiele, są znaczące.
– KG: Cytadela jest potężną rosyjską fortecą zbudowaną po powstaniu listopadowym po to, żeby zapanować nad niepokornym miastem. Rozcięcie jej wałów wąską, dwumetrową szczeliną, jest jedyną tak drastyczną ingerencją architektoniczną w zastaną przestrzeń. Jest to symboliczny gest, który otwiera pole do interpretacji. Wszędzie tam, gdzie narracja muzealna tego wymagała, beton barwiony stał się także środkiem architektonicznego wyrazu. Zatopione w betonie niewielkie przedmioty pozostaną w nim zapewne na zawsze.
– Pracowaliście z przestrzenią Cytadeli, która jest miejscem naznaczonym historią.
– JBB: Jest to bardzo ważne miejsce na mapie Warszawy. Muzeum Katyńskie obejmuje południową część Cytadeli Warszawskiej z trzema zabytkowymi budynkami. Całość założenia ma charakter parku z centralnie umieszczonym symbolicznym Lasem Katyńskim. Obiekty zabytkowe zostały potraktowane w sposób konserwatorski. Były relatywnie dobrze zachowane. W kaponierze staraliśmy się przede wszystkim zachować czytelny układ stropów kolebkowych, które same w sobie są piękne i najbardziej wartościowe we wnętrzach. Tworzą czysty, przestrzenny układ z ładnym szeregiem kolebek. Równocześnie musieliśmy wprowadzić ogromną ilość instalacji, niezbędnych przy adaptacji budynku do współczesnych potrzeb. Było to bardzo trudne wyzwanie, gdyż zależało nam na jak najmniejszej ingerencji w strukturę budynku.
– Co przy pracy nad Muzeum Katyńskim było tak trudne, że prawie nie do przejścia?
– KG: Stosunki wodne. Przez tę część Żoliborza wcześniej płynęły strumienie. W trakcie budowy fortecy warunki wodne zostały mocno przekształcone. Cytadela powstała przez wybranie wielkich mas ziemi z rejonów fosy i uformowanie z nich wysokich dwunastometrowych wałów. Jest więc jak misa, gdzie zbiera się woda, która następnie szuka dla siebie ujścia. Stosunki wodne okazały się tak przekształcone, że w trakcie prac nad Muzeum woda pojawiała się w trudnych do przewidzenia miejscach. Zmagaliśmy się z tym problemem przez cały czas.
JBB: Woda to czynnik, który najszybciej niszczy zabytek. Możliwe, że woda jest w ogóle największym wrogiem architektury, szczególnie w naszym klimacie, gdzie mroźne zimy powodują zamarzanie. Nawet jeżeli te stare budynki były kiedyś zabezpieczone, to po 150 latach są albo zniszczone, albo zawilgocone. Patrząc na Cytadelę, budynki fortyfikacyjne były solidnie wykonane pod względem inżynierskim. Miały fosy do odprowadzania wody, rowy melioracyjne, kanał zbiorczy, który podchodził pod kaponierę przepustem i odprowadzał wodę do Wisły.
– Pracujecie równocześnie nad rewaloryzacją pałacu Sobańskich w Guzowie, gdzie będzie ciekawy element – klatka schodowa z betonu architektonicznego wprowadzona w starą strukturę budynku.
– KG: Pałac jest cennym zabytkiem, uznawanym za jedną z najciekawszych neorenesansowych rezydencji zbudowanych na Mazowszu. Czasy PRL doprowadziły go do stanu ruiny. Zaniedbania w systemie irygacji otoczenia spowodowały znaczące podniesienie wód gruntowych. Fundamenty piwnic pałacu znalazły się prawie 3 m pod powierzchnią wody. Projekt, który opracowaliśmy, zakładał stopniowe podbicie i uszczelnienie istniejących fundamentów betonem wodoszczelnym, izolacją preprof i wężami iniekcyjnymi, tak aby stworzyć tzw. szczelną wannę. W ten sposób udało się wymienić wszystkie fundamenty pod tym niezwykłym zabytkiem. Klatka schodowa z betonu architektonicznego
będzie jedynym widocznym śladem naszej, tak naprawdę bardzo rozległej, ingerencji.
– Przyczyniliście się do uratowania modernistycznego pawilonu „Emilia” w Warszawie. „Emilia” musiała zniknąć, bo cenna działka zmieniła właściciela, ale zostanie odtworzona w nowym miejscu z zachowanych autentycznych elementów. Czy to jest wasz gest w obronie znikającej architektury PRL?
– KG: To wynika wprost z naszych doświadczeń z zabudową historyczną. Zabytek kojarzymy dziś z czymś, co ma bogaty detal i powstało przed XX wiekiem, a przecież po tym okresie powstało dużo cennych obiektów architektonicznych. Tak szybko znikają cenne świadectwa naszej historii architektury z lat 50., 60. czy 70., że musimy przewartościowywać nasze myślenie o ochronie zabytków.
JBB: Zarówno przedwojenna jak i powojenna architektura modernistyczna jest w Polsce w bardzo złym stanie. Wyburzanie wybitnych przykładów architektury z tego okresu czy nieumiejętne, tandetne remonty prowadzone często na masową skalę świadczą o niedostatecznej wiedzy o historii architektury. Dopiero teraz zaczynamy dyskusję o tym, jak chronić ten okres w historii architektury. „Emilia” jest jednym z niewielu pawilonów, który przetrwał. W ciągu kilku lat zniszczono pawilon Chemii czy „Supersam”. „Emilia” jest jednym z ostatnich tego typu obiektów. Naszym zadaniem jest „złożyć go” w nowoczesny technologicznie budynek z nową funkcją. Sytuacja przypomina trochę Muzeum Katyńskie, gdzie stara kaponiera wygląda praktycznie tak samo, jak przed remontem. Mało kto zdaje sobie sprawę, ile pracy kosztowało przekształcenie tego budynku i doprowadzenie go do stanu, w którym spełnia wymogi technologiczne współczesnego budownictwa.
– W tym roku na warszawskiej Pradze, przy ulicy Sprzecznej, powstał blok mieszkalny, który z miejsca stał się sensacją. To pierwszy od lat blok zbudowany w stu procentach w technologii betonowych prefabrykatów. Skąd pomysł?
– JBB: Blok powstał na zamówienie firmy, która produkuje prefabrykaty i – jak wiele firm – eksportuje je do Niemiec i Skandynawii. Tam prefabrykacja w budownictwie mieszkaniowym jest niesłychanie popularna ze względu na niższe koszty. Większość budynków albo w całości, albo w zakresie konstrukcji jest prefabrykowana. Spodziewam się, że wcześniej czy później ten trend dotrze do Polski, więc nasz blok jest pokazem możliwości prefabrykacji. Za czasów komunistycznych twórcy Ursynowa mówili, że dostali zadanie stworzyć symfonię, a mieli do dyspozycji tylko kilka nut. Z kilku elementów musieli zbudować miasto. Teraz sytuacja jest odwrotna, bo dokonał się wielki postęp technologiczny. Na Sprzecznej prefabrykacja była dostosowana do projektu, a nie projekt do prefabrykacji. Forma nie musi być mechanicznym wynikiem zestawienia ze sobą elementów prefabrykowanych. W Sprzecznej 4 jest bardzo dużo treści, która wykracza daleko poza działkę i poza cel biznesowy naszego klienta. To jest budynek, który rozpoczyna dyskusję o tym, jak budować.
– Właśnie, powstało nawet określenie „blok sprefabrykowany totalnie”. Jak to rozumieć?
– JBB: Można powiedzieć, że blok nie był budowany tylko składany. Elementy na budowę przyjeżdżały razem ze wstawionymi oknami i z częścią instalacji w ścianach. Montaż jednej kondygnacji zajmował… około tydzień. To, co pozostawało do zrobienia po złożeniu, to de facto ścianki wewnętrzne i poprowadzenie części instalacji. Budynek powstawał niesłychanie szybko. Prefabrykowane ściany to „sandwich”, gdzie mamy warstwę konstrukcyjną 25 cm, ocieplenie i warstwę elewacyjną 8 cm. Sprzeczna 4 to prefabrykacja „totalna”; oprócz ściany szczelinowej garażu, płyty dennej, sprefabrykowane zostało prawie wszystko.
KG: Technologia przypomina lego, gdzie nakłada się jeden klocek na drugi. Świadomie, czasem nieracjonalnie, zostały zastosowane wszelkie dostępne technologie prefabrykacji: barwiony beton licowy, odciski i reliefy, instalacje elektryczne zintegrowane ze ścianami, stropy grzejne i wiele innych. Jest to szczera opowieść o tym, czym jest budynek, z czego jest zrobiony, jak pracuje i jak będzie pracował, gdyż w kilku mieszkaniach zainstalowaliśmy czujniki, które będą niejako monitorować starzenie się budynku.
– Czy architekt, projektując w technologii prefabrykowanej, ma mniejsze pole manewru niż pracując z innymi technologiami? Czy prefabrykacja daje możliwość kreacji?
– KG: Każda technologia ma swoją specyfikę, drewniana, murowana, każda inna. Na Sprzecznej staraliśmy się wykorzystać wszystkie potencjały betonu. Tradycyjnie klatkę schodową się wylewa. U nas biegi schodowe są prefabrykowane, więc mogliśmy je oddylatować od ścian. Powstało wrażenie, że schody wiszą w powietrzu, a światło przechodzi między biegami. Jesteśmy zadowoleni z balkonów i tarasów, które wyszły prosto i funkcjonalnie. Mamy proste betonowe płyty z drewnianymi trapami. W klasycznym budownictwie są to skomplikowane wielowarstwowe konstrukcje oblepione z trzech stron styropianem. Na Sprzecznej dzięki prefabrykacji język architektury stał się lapidarny.
– Waszym znakiem rozpoznawczym, nie wiem, czy zgodnie z intencjami, staje się beton barwiony na kolor cegły.
– KG: Nie zmienimy z tego powodu koloru logo naszej firmy (śmiech). Praga kojarzy się z kolorem czerwonym. Z kolorem ceglanej elewacji, z której odpadł tynk. Z kolorem praskiej ruiny, która jest w świadomości warszawiaków. Elewacje z czerwonego betonu to wzięcie odpowiedzialności za sposób starzenia się zastosowanych materiałów, mając na uwadze powszechny problem, że tynkowane obiekty mieszkalne mają elegancki wygląd tylko w momencie sprzedaży. Na Sprzecznej, podobnie jak w Muzeum Katyńskim, zaprojektowane zostały grafiki odbite w barwionym w masie betonie. Dawid Rylski zaprojektował alegorie stołecznej Syrenki, Edgar Bąk abstrakcyjny widok prawobrzeżnej Warszawy.
JBB: Integracja rękodzieła i sztuki z architekturą była zawsze dobrą tradycją architektury modernistycznej. Chcemy pokazać, że nawet w budynku deweloperskim mieszkańcy mogą obcować ze sztuką. Dlatego współpracowaliśmy z polskimi ilustratorami i artystami, którzy zaproponowali interwencje artystyczne.
– Widać, że system budownictwa deweloperskiego nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Buduje się za mało, a mieszkania są drogie. Czy w kontekście Sprzecznej nie powinniśmy pomyśleć o nowym systemie budownictwa z prefabrykatów? Czymś na kształt nowej wielkiej płyty?
– KG: Pytanie o prefabrykację to pytanie nie „czy”, tylko „kiedy”. Trzeba też podkreślić, że to co teraz nazywamy prefabrykacją, nie ma już nic wspólnego z wielką płytą. To tak, jakby porównywać Fiata 500 z lat 60. z dzisiejszym Fiatem 500. Tylko nazwa jest ta sama. Budownictwo jest teraz o wiele bardziej skomplikowane niż kilkadziesiąt lat temu. Musi spełniać wiele norm i wymagań, jest nafaszerowane technologią. Prefabrykacja na Zachodzie płynnie ewoluowała przez kilkadziesiąt lat jako sposób na szybką, trwałą i precyzyjną budowę.
– Co musiałoby się stać, żeby w Polsce prefabrykacja w budownictwie mieszkaniowym wróciła jako równoprawny system?
– JBB: Wejście tej technologii będzie się wiązało z ceną wykonawstwa i z dostępnością siły roboczej. Wkrótce ludzie nie będą chcieli pracować w tak ciężkich warunkach na budowie, zbroić betonu, stojąc w deszczu i przy dziesięciu stopniach. Nie będzie ludzi na rynku albo ich praca będzie o wiele drożej kosztować. Tak się stało na Zachodzie. Drugi czynnik to konkurencja cenowa. Prefabrykacja zaistnieje szerzej, jeżeli będzie konkurencyjna cenowo w stosunku do technologii monolitycznej.
– Z którego projektu jesteście – zwyczajnie – najbardziej zadowoleni? Gdybyście mieli komuś pokazać tylko jedną rzecz – co by to było?
– KG: Dla mnie niewątpliwie byłoby to Muzeum Katyńskie. To rzadki moment, kiedy architektura wykracza poza swoje zwykłe ramy funkcji-formy-konstrukcji. Zaczyna dotykać sfer najistotniejszych dla człowieka.
JBB: W Muzeum jest przestrzeń, można powiedzieć, sakralna. Muzeum jest najpełniejszym wyrazicielem idei i emocji, które nam towarzyszą. Nie jest tylko utylitarne. Ma warstwę duchową.
– Czyli ostatecznie nie chodzi o wylewanie ścian i stropów, bo jako ludzie chcemy czegoś więcej. Może jakiegoś spełnienia.
– JBB: Zaspokoiliśmy podstawowe potrzeby i mamy dużo większą refleksję w jaki sposób żyjemy, w jaki sposób wygląda otaczający nas świat i dowody tego można zobaczyć w całej Polsce – w jak fantastyczny sposób w końcu zmieniają się nasze miasta, miasta, w których się dobrze żyje. Zmiana nie wynika z tego, że ktoś nagle dobrze zaczął projektować, tylko z tego, że ludzie zaczęli umieć dobrze żyć. Zaczęli oczekiwać tego, że będą żyć w dobrej jakości przestrzeni.
– Dziękuję za rozmowę.
Paweł Pięciak