Aktualności / Energia i architektura

Energia i architektura

– Stosunkowo niedawno uświadomiliśmy sobie, że architektura jest w tak dużej mierze odpowiedzialna za zużycie energii, zanieczyszczenie środowiska, a szczególnie emisje gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. Ciężka konstrukcja powoduje, że budynek ma odpowiednią masę, a izolacja pozwala na to, że budynek nie ogrzewa atmosfery. Normalne jest, że budynki ogrzewają atmosferę, ale to jest bez sensu. Masa akumulacyjna pozwala w sposób naturalny stabilizować temperaturę, ale też wilgotność – mówi architekt Dariusz Śmiechowski. Rozmawia z nim Paweł Pięciak.


 

– Ekologia staje się, czy chcemy czy nie, rodzajem nowej religii społeczeństw wysoko rozwiniętych. Praktykuje się ekologiczny styl życia, konsumuje ekologiczne jedzenie, ekologicznie spędza się czas. Jeżeli odrzuci się karykaturalne przejawy tego zjawiska, to jakie rzeczywiście znaczenie ma ekologia dla spraw architektury?

– Stosunkowo niedawno uświadomiliśmy sobie, że architektura jest w tak dużej mierze odpowiedzialna za zużycie energii, zanieczyszczenie środowiska, a szczególnie emisje gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. Budynki zużywają aż 40-50 procent całego światowego zużycia energii. Jeżeli doda się do tego transport i wszelki przemysł, który służy temu, aby budować, następnie obsługiwać, a na koniec rozbierać budynki, to zużycie energii i wpływ na środowisko są jeszcze większe. Dlatego nie da się wciąż budować tak samo jak do tej pory. Dane naukowe pomagają w bardziej sprawiedliwej i krytycznej ocenie ostatnich dwustu lat cywilizacji przemysłowej, a to, czy uznaje się globalne ocieplenie za prawdę, nie leży w sferze wiary czy ideologii.

 

– Ekologia może mieć znaczenie na różnych poziomach – od wielkiej urbanistyki, planowania całych miast, przez mniejsze jednostki, budowanie osiedli, ulic, aż po projektowanie pojedynczych budynków. Jaki jest związek budynku i ekologii? Co to znaczy, że budynek jest ekologiczny?

– Możemy porównać dwa schematy funkcjonowania budynku. Jeden nazwiemy linearnym, a drugi schematem zamkniętego obiegu. W zrozumieniu aspektów funkcjonowania budynku pomaga uświadomienia sobie związków z czterema znanymi od starożytności żywiołami. W schemacie linearnym budynek jest przedstawiany jako swego rodzaju miejsce przetwarzania zasobów naturalnych w odpady, na przykład energia jest „zamieniana” w straty ciepła, czysta woda w ścieki, świeże powietrze zostaje zamienione w zużyte, materiały i towary konsumpcyjne w odpady. Jeżeli ten schemat spróbujemy zamienić w schemat zamkniętego obiegu, to będzie można użyć znacznie mniej energii do ogrzewania w zimie i wentylacji w lecie, bo część energii zostanie odzyskana; część wody można oszczędzić a część wykorzystać powtórnie; sporej ilości odpadów można w ogóle uniknąć lub wykorzystać je powtórnie i tak dalej. Budynek z żarłocznego konsumenta energii i wszelkich innych zasobów może stać się jednostką bardziej samowystarczalną.

 

– Czy da się obliczyć i wykazać, które budynki są przykładowo bardziej oszczędne energetycznie od innych i przez to bardziej ekologiczne?

– W tej chwili, w ramach proekologicznego podejścia do architektury, powinno się stosować analizę budynku w całym jego cyklu życiowym. To jest bardzo interesujące, bo to jest analiza „od kołyski aż po grób”. Od momentu pozyskania surowców do produkcji materiałów budowlanych aż po moment utylizacji budynku po rozbiórce. Takie szerokie podejście pozwala dość dokładnie obliczyć energię, która jest potrzebna do zbudowania obiektu, a potem do jego eksploatacji. Można już na etapie projektowania udowodnić, że budynek, który zużywa mniej energii, jest lepszy niż ten, który nie był projektowany z taką świadomością.

 

– Jakie czynniki wpływają na to, że jeden budynek zużywa więcej energii, a drugi mniej?

– Tu już mówimy o budynku, który stoi. Bardzo ważne jest usytuowanie. Na pewno także tak zwana obudowa, przegrody zewnętrzne, jakość izolacji. Trzeba zaznaczyć, że energię można nie tylko chronić, ale też pozyskiwać z zewnątrz. Są izolacje, które nie tylko chronią ciepło, ale je pozyskują. Ten pomysł jest rozwinięciem idei izolacji transparentnej. Bierze w tym udział energia słoneczna, która może być nawet rozproszona. Ideałem jest budynek, który ma ciężką konstrukcję i świetną izolację. Ciężka konstrukcja powoduje, że budynek ma odpowiednią masę, a izolacja pozwala na to, że budynek nie ogrzewa atmosfery. Normalne jest, że budynki ogrzewają atmosferę, ale to jest bez sensu. Masa akumulacyjna pozwala w sposób naturalny stabilizować temperaturę, ale też wilgotność. Tradycyjny budynek, murowany, betonowy, czy inny, ale z dużym udziałem technologii murowanej, mający tę masę, latem będzie wymagał mniej energii do chłodzenia, a zimą temperatura będzie lepiej stabilizowana.

 

– Czy grubość ścian w budynku ma znaczenie dla zużycia energii?

– Z własnego doświadczenia wiemy, że dawne budynki, na przykład stare kamienice o bardzo grubych ścianach, są bardzo przyjemne do mieszkania, szczególnie w lecie. Zimą taki budynek było dość trudno ogrzać, musiał być piec kaflowy w każdym pomieszczeniu albo inne źródło ciepła. Systemy centralnego ogrzewania, które potem wprowadzono, też muszą mieć ogromną wydajność, żeby ogrzać taki budynek. W związku z tym trzeba naukowo obliczyć, jaka grubość ścian jest najbardziej racjonalna, żeby jakaś akumulacja ciepła była, ale nie było przesady. Są takie obliczenia. Jeżeli taką konstrukcję się dobrze ociepli, to jest to konstrukcja prawie idealna.

 – Czy jest możliwe, aby budynek w ogóle albo prawie w ogóle nie zużywał energii?

– Do niedawna było popularne określenie budynek „pasywny”, czyli taki, który praktycznie nie potrzebuje systemu ogrzewania w konwencjonalnym ujęciu. Nie traci, ale nawet zyskuje energię. Budynek może być miejscem nie tylko zużycia energii, ale jej produkcji. Można zbilansować przepływy energii w cyklu rocznym czy kilkuletnim i okaże się, że budynek więcej zyskał niż stracił. To wydaje się utopijne, ale są przykłady budynków, które nawet sprzedają prąd do sieci. To można uzyskać. W tej chwili pojęcie budynek „pasywny” jest zastępowane pojęciem „pozytywny”. Określenie „pasywny” jest raczej mało optymistyczne.

 

– Czy budownictwo ekologiczne jest całkiem nowym pomysłem, który pojawił się przy okazji kryzysu środowiska naturalnego i zużywania coraz większej ilości energii i zasobów? Czy ma w historii jakiegoś prekursora?

– W całej historii architektury są przede wszystkim przykłady budowania zgodnego z walorami miejsca i z naturalnych materiałów. Jednak interesuje nas przede wszystkim reakcja na kryzys ekologiczny spowodowany szybkim uprzemysłowieniem. Jeżeli się poszuka w idei miasta-ogrodu, która ma ponad sto lat, to wątków proekologicznych można bardzo dużo odnaleźć. Ona przyczyniła się do rozwoju racjonalnej urbanizacji, szczególnie w Anglii, w nowych miastach. W idei miasta-ogrodu, gdy ona powstawała, chodziło oczywiście bardziej o rozwiązanie problemów higienicznych i o poprawienie warunków życia człowieka. Jeżeli jednak popatrzymy na miasta-ogrody tworzone na początku XX wieku i zobaczymy, jak teraz wyglądają i funkcjonują, to one mogą właśnie stanowić model poszanowania zasobów. Wśród ich mieszkańców jest nawet większa niż gdzie indziej świadomość rozwiązań ekologicznych, obserwuję to. W Polsce takim przykładem jest Podkowa Leśna i po części te kiedyś podwarszawskie założenia jak Włochy, Komorów czy Sadyba, które zostały z czasem wchłonięte przez rozbudowującą się chaotycznie Warszawę.

 

– Bez wątpienia jest pewna moda, trudno powiedzieć jak głęboka, na wszystko to, co ma związek z ekologią. Mówi się o zielonych dachach, zrównoważonym rozwoju, poszanowaniu energii etc. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że najbardziej spektakularne światowe realizacje, o których się pisze, które są fotografowane, reklamowane, omawiane, mimo pozorów i reklamy w rzeczywistości nie mają wiele wspólnego z tendencjami proekologicznymi.

– Sam się zastanawiam, czy budynki przedstawiane jako przykłady architektury zrównoważonej naprawdę są zrównoważone. Przy zbadaniu ich w całym cyklu życiowym okazałoby się zapewne, że niektóre obiekty opatrzone etykietą „eko” wcale nie są takie. Jest globalizacja, więc twórcy chwalą się, że kamień do budowy został sprowadzony z Azji, drewno z Ameryki Południowej, a stal i kafelki z Włoch. A jeszcze żeby zaimpregnować drewno, to musiało gdzieś pojechać i część wróciła statkiem, a część samolotem. Gdyby to wszystko podliczyć, to jest to przeciwne ekologii i bez sensu. Sytuacja nie jest prosta, bo w sensie ekonomicznym inwestorom takie działanie nadal się opłaca. Gdyby nie było opłacalne, to takie budynki by nie powstawały. Niestety, w ten sposób dochodzimy do absurdu. Okazuje się, że najlepszym interesem może być szalenie energochłonny, bardzo skomplikowany technologicznie wieżowiec ze szkła. Dlaczego? Bo na każdym etapie budowy i eksploatacji obraca się wokół niego mnóstwo pieniędzy. Ekonomia wokół tego jest niewątpliwa. Gdyby zaprojektować go tak, żeby zużywał mało energii albo wcale, to może byłby kiepski interes. Gdyby dziś proekologiczne podejście było powszechne, to może producenci energii, którzy też chcą zarobić, nie mieliby komu sprzedawać prądu. Ten proces odbywa się przy coraz większej eksploatacji i coraz większym zużywaniu istniejących zasobów.

 

– Architektura chce istnieć na rynku medialnym, który żywi się emocjami, więc jest coraz bardziej niezwykła, coraz wyższa, ma coraz bardziej bajkowe kształty, projektuje się coraz bardziej wymyślne konstrukcje. Taka na pewno się sprzeda. Z poszanowaniem zasobów nie ma to nic wspólnego, ale samo się napędza. Nie widać końca tego procesu.

– W sytuacji problemów ekologicznych, które są po prostu faktem, ja traktuję jako fanaberię architektoniczną, jeżeli gdzieś powstaje najwyższy budynek ze stali i szkła albo coś innego zupełnie odjazdowego. To są zjawiska z dziedziny sztuki, sztuki publicznej przeniesionej do dużego wymiaru. Być może parę osób na świecie ma niepisane prawo, żeby takie rzeczy robić, ale ja bym im takiego prawa łatwo nie dawał. Duża grupa architektów naśladuje, idzie tym tropem, bo to gwarantuje rozgłos, czyli sukces. Jest dziwna histeria, coś nienormalnego, że prawie każdy chce się wpisać w historię architektury, co jest niemożliwe, bo mody coraz szybciej się zużywają. Przykładowo, w Dubaju są budowane dwa wieżowce, ale nie wiadomo, ile każdy z nich będzie miał pięter. Jest to trzymane w tajemnicy, żeby konkurenci nie dowiedzieli się, bo mogliby spróbować budować jeszcze wyżej. Moim zdaniem obserwujemy ostatni moment tego wariactwa.

 

– Gdy zastanawiamy się nad związkami architektury i ekologii, to jedna z pierwszych myśli kieruje się w stronę łączenia architektury i zieleni. Na dachach niektórych budynków pojawia się zieleń. We wnętrzach reprezentacyjnych biurowców projektuje się ogrody. Takie rzeczy działają jak reklama. Czy to jest dobra droga?

– Ekologia, jeżeli patrzeć na nią powierzchownie, rzeczywiście kojarzy się z zielenią. Mówi się, że jeśli coś się zazieleni, to znaczy, że już jest dobrze. To nie wystarcza, aby uznać, że budynek spełnia warunki architektury zrównoważonej. Widziałem modelowy pod tym względem budynek banku w Amsterdamie. Jest zieleń i woda, ale oprócz tego mnóstwo innych rozwiązań od początku do końca bardzo konsekwentnie przeprowadzonych, łącznie z tym, że obiekt był projektowany z udziałem pracowników. To ważne przy idei zrównoważonego rozwoju, żeby uczestniczyli w tym ludzie. Element demokracji jest bardzo ważny. Powstała interesująca architektura. Z ciekawych rozwiązań – poręcze przy schodach zaprojektowano w ten sposób, że wzdłuż nich płynie woda. Woda porusza się po całym budynku i w ten sposób bierze udział w procesie klimatyzacji, poza tym wprowadza element ruchu i życia. To jest atrakcyjne. W instalacjach stosuje się odzysk ciepła, ale też elementy naturalnej wentylacji.

 

– Elementy, o których Pan mówi, dotyczące architektury zrównoważonej, nie pokrywają się z tym, co rozumiemy jako tak zwaną architekturę nowoczesną. Architekturę nowoczesną charakteryzuje siła, zaborczość, egoizm, przewaga pomysłu i efektu nad innymi elementami. Może trzeba na nowo zdefiniować, co jest naprawdę nowoczesne, w sensie naprawdę potrzebne?

– Architektura nowoczesna jest sprzedawana jako coś zupełnie nowego, a tak naprawdę ona wraca w dużej mierze do lat 30. czy 50. Jest to recykling formy, która kiedyś się sprawdziła i była modna. W sensie historycznym nowoczesność już była – w różnych momentach XX wieku. Gdyby ten termin wyrzucić, trzeba by się zastanowić, co jest dziś aktualne. Dwie rzeczy byłyby istotne. Po pierwsze, architektura powinna być zrównoważona, w sensie odnawialna. To jest niedokładne tłumaczenie angielskiego słowa „sustainable”. Gdyby przetłumaczyć dosłownie, chodzi o architekturę „samopodtrzymującą”, czyli taką, która nie jest jednorazowym wyczynem, ale wpisuje się w obrót energii i materii, możliwie bez strat. Stara się nie zużywać energii, tylko obracać energią. Nie zużywać zasobów, ale wprawiać je w obrót. Jest przyjazna dla środowiska. Taka architektura „podtrzymuje” – przede wszystkim życie. Druga sprawa – architektura powinna być zrozumiana i oswojona, czyli zawierać element demokracji. Co to znaczy. Być może dla architektury rozumianej jako pojedynczy budynek to nie jest proste, ale element demokracji jest jasny, jeśli mowa o większych założeniach, takich, o których myślimy, gdy używamy terminów planowanie przestrzenne czy budowa miast. Powinno się to odbywać z udziałem użytkowników, nie tylko samych profesjonalistów. Chodzi o informowanie, negocjowanie, rozwiązywanie konfliktów. To ważne, żeby otoczenie było przyjazne w tym sensie, że naprawdę poznane i zaakceptowane. W Polsce jest z tym wielki problem.

 

– Czy architektura masowa w Polsce zwraca uwagę na rozwiązania ekologiczne? Chodzi o architekturę masową, czyli przede wszystkim mieszkaniówkę, bo kilka domów „pasywnych”, nawet bardzo ciekawych, nie zmienia sytuacji.

– Pewnym miernikiem i źródłem informacji są dodatki o nieruchomościach do gazet codziennych. Większość proponowanych tam rozwiązań to „blok udekorowany” i raczej nic więcej. Natomiast nazwy tych inwestycji są wspaniałe, związane z zielenią, ogrodami, zaciszem. Czyli jest ogromne zapotrzebowanie na takie rzeczy, bo to chwyta. Nazwa „eko” jest dobrą reklamą. Natomiast nie widziałem nigdzie publikacji czy prac, które by rzetelnie poddawały analizie te poszczególne osiedla, żeby było od początku do końca powiedziane, jakie są ich parametry. Te sprawy nie są badane. W krajach zachodniej Europy czy w Skandynawii są rzetelne prace o funkcjonowaniu konkretnych budynków czy osiedli. W budownictwie jednorodzinnym sprawa jest prosta. Każdy, kto jest świadomy i chce, to może sobie nawet postawić dom „pasywny”. W budownictwie wielorodzinnym jest to dość trudne, bo jest tworzone przez deweloperów. Nadzieję jednak budzą planowane nowe osiedla, których inwestorzy będą chcieli się pochwalić paszportem energetycznym.

 

– Dziękuję za rozmowę.

Paweł Pięciak


 

Życiorys

Dariusz Śmiechowski ukończył Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej w 1984 roku. Studiował również historię sztuki. Do najważniejszych zainteresowań twórczych zalicza projektowanie w nurcie zrównoważonego rozwoju, publicystykę i krytykę architektoniczną oraz nowe formy edukacji architektonicznej, między innymi zmierzające do angażowania użytkowników. Jest wykładowcą na Wydziale Architektury Wnętrz Warszawskiej ASP. Zajęcia dydaktyczne i wykłady prowadzi również w Samodzielnym Zakładzie Architektury Krajobrazu SGGW, w ramach wykładów z psychologii środowiskowej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Prowadził również zajęcia z antropologii przestrzeni w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, pracował także na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Pracował między innymi w Fundacji Poszanowania Energii, ale i za granicą, w ośrodkach mających charakter osad ekologicznych. Współpracuje z firmami projektującymi i realizującymi budynki i osiedla, z których część nosi charakter eksperymentów. Pracuje także nad projektami przestrzeni publicznych oraz elementów ich wyposażenia oraz współczesnych osiedli inspirowanych ideą miasta-ogrodu, między innymi we współpracy z pracownią dr. Krzysztofa Domaradzkiego. Swoje badania naukowe (przygotowywana praca doktorska) skupia na porównaniu idei miasta-ogrodu ze współczesnym osiedlem ekologicznym. Jest autorem i współautorem wielu rozwiązań projektowych (w tym nagrodzonych w konkursach) w kraju i za granicą, często interdyscyplinarnych, obejmujących problematykę od urbanistyki do detalu (jest m.in. współautorem Miejsca Pamięci Ofiar Pracy Przymusowej zrealizowanego w Brunszwiku). Jest członkiem międzynarodowej organizacji PLAYCE (www.playce.org) zajmującej się edukacją architektoniczną dzieci i młodzieży, członkiem PTES ISES (Polskie Towarzystwo Energetyki Słonecznej), członkiem Zarządu Fundacji GAP Polska oraz innych organizacji pozarządowych. Stały współpracownik miesięczników Murator, Architektura – Murator, Architektura i Sport. Pracuje z organizacjami zajmującymi się propagowaniem partycypacji społecznej w planowaniu przestrzennym oraz powszechną edukacją architektoniczną (m.in. ze Stowarzyszeniem Akademia Łucznica). W kadencji 2006-2009 pełni funkcję sekretarza generalnego Stowarzyszenia Architektów Polskich.

 

Galeria Zdjęć