Aktualności / Japoński sen

Japoński sen

W języku japońskim yume oznacza wizję, sen, iluzję, marzenie. Yume House w Krakowie, dom jednorodzinny na sześciu kondygnacjach, otrzymał wyróżnienie w XXVII konkursie Polski Cement w Architekturze.

Stojąc przed wąskim budynkiem zbudowanym przy ul. Potebni 3 w krakowskim Podgórzu, odczuwa się pewne wahanie, gdy przychodzi jednoznacznie odczytać przeznaczenie tego budynku. Elewacja frontowa wydaje się skryta, zamknięta, zagadkowa, pozbawiona wyraźnej „kropki nad i”. Sprawia wrażenie chłodnej maski, pod którą ukrywa się inna, prawdziwa twarz. Funkcja mieszkalna przychodzi na myśl jako bardzo prawdopodobna, ale pewne oznaki mogą sugerować, że w środku znajdują się biura na wynajem albo siedziba jakiegoś przedsiębiorstwa. Może hotel lub manufaktura? Płaszczyznę frontowej fasady przebijają tylko cztery kwadratowe okna ustawione w jednej osi. Okna zdają się przekazywać informację: „jest nas tyle, ile trzeba, by wpuścić minimum światła do wnętrz”. Płaszczyzna elewacji powstała z betonowych płyt w odcieniu rozjaśnionej szarości albo złamanej bieli. W parterze, w kontraście do wyższych pięter, widać wertykalne elementy w kolorze antracytowym. Postronny obserwator nie domyśli się, że wrażenie zamknięcia frontowej elewacji zostało z naddatkiem zrekompensowane od strony ogrodu. Południowa ściana budynku jest jednym wielkim oknem, pełnym przeszkleniem (od podłogi po stropy), poprowadzonym w jednej płaszczyźnie przez cztery piętra. Projektanci tłumaczą enigmatyczną, niedopowiedzianą architekturę Yume House japońskimi inspiracjami. Korzystając z zasad wypracowanych przez japońską sztukę użytkową, przekładali je na język własnej architektury. Jest w niej emocjonalny chłód, nienarzucanie się, psychologiczne wycofanie i przywiązanie do pewnych rytualnych form. Yume House miał być – na ile w ogóle jest to możliwe w architekturze – neutralny wobec otaczających go budynków, a jego elewacja uporządkowana. W dalekowschodnich miastach często buduje się na wąskich parcelach. Z taką działką mamy do czynienia w Podgórzu, gdzie powierzchnia zabudowy wynosi zaledwie 78 m kw. Po bliższym poznaniu budynek okazuje się… domem jednorodzinnym rozłożonym na sześciu kondygnacjach. Wcześniej na działce znajdował się piętrowy dom-kostka sprzed mniej więcej czterdziestu lat. Architekci zdecydowali się nie rozbierać tego domu. Wzmocnili istniejącą konstrukcję (jednocześnie usuwając z niej słabsze fragmenty) i dom nadbudowali, całkowicie zmieniając jego charakter. Ślady tej operacji zostały częściowo zachowane. We wnętrzach Yume House można prześledzić, na podobieństwo dokumentacji lekarskiej, kolejne sekwencje prowadzonego procesu budowlanego – wzmocnienia, adaptacje, nadbudowy. Nad parterem i pierwszym piętrem znajdują się stare stropy domu-kostki. Ściany parteru i piętra domu zostały częściowo zachowane, częściowo rozebrane, a usunięte fragmenty uzupełniono współczesną cegłą ceramiczną i pustakami (nie betonem). Stara konstrukcja została wzmocniona potężnymi stalowymi belkami. Kolejne kondygnacje zostały wykonane w technologii żelbetowej monolitycznej i część tej struktury została pozostawiona w stanie surowym. Wrażenie robią szare betonowe stropy we wnętrzach skąpanych słońcem, otwartych pełnymi przeszkleniami na ogród i wnętrze śródmiejskiego kwartału.

Ostatnia, szósta kondygnacja, nie jest widoczna z ulicy. Jej ściany zostały cofnięte a powierzchnia zmniejszona. W ten sposób uzyskano przestrzeń dla dwóch tarasów. Widoki, które się z nich rozpościerają, na krakowskim rynku nieruchomości automatycznie podnoszą cenę mieszkania o niemały procent… Z północnego tarasu widać na pierwszym planie stare Podgórze, na drugim planie Kazimierz, na trzecim Stare Miasto z Wawelem. Z tarasu południowego rozciąga się widok na wzgórze Lasoty z willami osiedla-ogrodu. Wieża stojącego po sąsiedzku kościoła św. Józefa wydaje się na wyciągnięcie ręki. Na parterze domu znajduje się tylko garaż, hol i pomieszczenia techniczne. Na pierwszym piętrze jest kuchnia (z oknem od ulicy Potebni) i salon jako reprezentacyjna strefa dzienna. Tu pewne zaskoczenie. Salon to wnętrze o wysokości dwóch pełnych pięter, ponieważ wyższa kondygnacja ma charakter antresoli. W pomieszczeniu, w którym wspólnie spędza się czas, domownicy przebywają w komfortowej, z punktu widzenia psychiki człowieka, przestrzeni. Jest ona wyższa niż ta uznawana współcześnie za standardową. Innymi słowy, salon to miejsce zaprojektowane „z naddatkiem”, „z powietrzem”, „z oddechem”. Jak w prawdziwej kamienicy. Z salonu wychodzi się na zewnątrz przez szklane drzwi w szklanej ścianie, by po kilku stopniach zejść na poziom ogrodu. Na piętrach trzecim i czwartym znajdują się pomieszczenia prywatne dla rodziców i dzieci (sypialnie z aneksami kuchennymi, łazienkami i garderobami). Komunikacja wewnątrz jest prowadzona otwartą klatką schodową i dwuosobową windą, która zatrzymuje się na wszystkich piętrach. Winda w prywatnym domu wydaje się ekstrawagancją, ale (pomijając koszt), okazuje się rozwiązaniem skierowanym w przyszłość – wszyscy starzejemy się i stajemy mniej sprawni… Ekscentryczna wydaje się nie tyle winda, co samo projektowanie domu indywidualnego na wielu piętrach. Powód takiego działania był prozaiczny, już wspomniany. O wszystkim zdecydowało 110 metrów kw. działki i niecałe 80 metrów kw. powierzchni możliwej do zabudowy. Kondygnacje domu nie są duże, a dodatkowo część ich powierzchni zabiera komunikacja i szyb windowy. Żartem można nadmienić, że gdy w parterowym domu pomiędzy pokojami znajdują się ściany, w Yume House pomiędzy pokojami znajdują się stropy.

Jedną z cech cywilizacji dalekowschodniej jest okazywanie szacunku drugiemu poprzez nienarzucanie się i zachowywanie sformalizowanych konwenansów (przynajmniej tak było do momentu zamerykanizowania się tej kultury). Na naszym masowym rynku budownictwa mieszkaniowego ostatnich trzydziestu lat chyba żadna z dalekowschodnich reguł współżycia społecznego nie przyjęła się, ale to inna historia… W krajobrazie inwestycji mieszkaniowych Krakowa Yume House jest skromną inicjatywą. Dom wypełnił działkę w dzielnicy Podgórze, której najstarsza część posiada (na szczęście) mocny indywidualny charakter. Właśnie w jego dość ścisłych ramach działali inwestor i projektanci. Yume House powstał przy ulicy zabudowanej w części eklektycznymi, w części modernistycznymi kamienicami oraz gomułkowskimi domami mieszkalnymi, dobrze wkomponowanymi w pierzeje. Budowanie w wąskiej i ślepej ulicy, praktycznie bez zaplecza, bywa nade wszystko wyzwaniem logistycznym. O kolejnych betonowaniach mieszkańcy byli wcześniej informowani, ponieważ ulica była zamykana. Ciężkie stalowe heby na plac budowy transportowano ręcznie. O prefabrykowanej fasadzie, wyrazistym podpisie autorów, arch. Marcin Mikos mówi: – Uważam, że jest po prostu skromna, monolityczna; miała nie wywoływać skrajnych emocji, tylko spokojnie się w to wszystko wkomponować… W tym numerze BTA prezentujemy dwa domy nagrodzone w konkursie. Cechą domu betonOwego w Wielkopolsce jest, z woli jego właścicieli, zorganizowanie wszystkich funkcji życiowych na jednym poziomie i rozległej powierzchni. W Yume House jest dokładnie przeciwnie, funkcje kaskadowo piętrzą się jedna nad drugą. Formy zamieszkania mogą się różnić tak, jak ludzie między sobą.

Paweł Pięciak

YUME HOUSE, Kraków, ul. Potebni 3
Autorzy: INDO Architekci, Architekci Marcin Mikos, Jacek Michalik
Współpraca autorska: Architekt Kinga Wojtanowska
Architektura wnętrz: bo design architektura wnętrz, Bożena Zaitz
Generalny wykonawca: system gospodarczy
Inwestor: prywatny
Powierzchnia terenu: 110 m2
Powierzchnia zabudowy: 78 m2
Powierzchnia użytkowa: 295 m2
Powierzchnia całkowita: 432 m2
Kubatura: 1223 m3
Powierzchnia pokoi: 22-30 m2 (powierzchnie sypialni)
Projekt: 2018
Realizacja: 2020-2023
Koszt inwestycji: nie ujawniono
Elementy z betonu GRC zostały wykonane w firmie KROE, w technologii SPRAY, która pozwala na wykonanie skomplikowanych elementów 3d, niedostępnych dla klasycznej prefabrykacji betonowej. Poza płaskimi panelami wykonano panele 3d, których centralną częścią był otwór na stolarkę okienną. Płyty ościeżowe okien stanowią charakterystyczny detal elewacji. Część fasady została zamodelowana w celu wykonania obliczeń statycznych oraz zaprojektowania geometrii płyt, które mają grubość 15 mm, ale w wymaganych obszarach znajdują się punktowe/obszarowe pogrubienia lub użebrowania. Każdy panel został poddany procesowi ręcznego piaskowania, co zmieniło powierzchnię betonu na delikatnie chropowatą, ukazując strukturę materiału oraz uwidaczniając dodatki mineralne, które zapewniają całej fasadzie efekt mienienia się w słońcu/świetle.

Podgórze jak świat

Nagrodzony w konkursie Polski Cement w Architekturze Yume House powstał w połowie drogi między ważną rzeką a znaczącym wzgórzem.

Krakowskim paradoksem jest, że dzielnica położona w geograficznym środku miasta, jeszcze niedawno mogła być traktowana jak ziemia leżąca na końcu świata. Dopiero od kilkunastu lat Podgórze odradza się, a rzucające się w oczy zmiany można zaobserwować w najstarszej części dzielnicy, która aż do 1915 roku była osobnym „wolnym królewskim” miastem, na prawym brzegu Wisły. Miasto zostało założone w bardzo konkretnym celu przez austriackiego zaborcę po pierwszym rozbiorze Polski. Miało być dynamicznym ośrodkiem konkurującym gospodarczo z Krakowem, który znajdował się wtedy w okresie cywilizacyjnej stagnacji. Zadanie powiodło się. Miasto bywało nazywane „galicyjską Ameryką”. Daleko posunięta rezerwa, a nawet wyższość okazywana Krakowowi, była charakterystycznym rysem osobowości podgórskich mieszczan. Również współcześnie, w rozmowach z miłośnikami dzielnicy, których nie brakuje, da się wyczuć ich wyraźną odrębność czy osobność, i chęć zamanifestowania tej odrębności. Chyba w żadnej innej części Krakowa zaangażowanie mieszkańców w losy własnej dzielnicy nie jest tak widoczne jak tu. Podgórze to nie tylko odrębni ludzie, również odrębny pejzaż i budynki. Nie miejsce tu na prezentację inwestycji, które po 1989 roku wzbogaciły dzielnicę (do najciekawszych należy z pewnością pięć zorganizowanych od podstaw muzeów). Zaznaczmy tylko, że po przedostaniu się piechotą ze słynnego Kazimierza na mniej znane Podgórze (w tym celu została zbudowana ciesząca się wielką popularnością kładka przez Wisłę) można znaleźć się w krainie dawnych kamieniołomów i wyrobisk. Pozostałości po wydobywanym od wczesnego średniowiecza kamieniu można zobaczyć między innymi w najpiękniejszym krakowskim parku (Bednarskiego) rozplanowanym pod koniec XIX w. na kilku poziomach dawnego kamieniołomu. Wiadomości o otwarciu tego niezwykłego parku (w dzisiejszej terminologii byłby nazwany „wzorową rewitalizacją terenów poprzemysłowych”) ukazały się nawet w odległej petersburskiej prasie… Wróćmy do współczesności. Ciekawą odrębnością dawnego miasta jest ukształtowanie terenu, które determinuje zabudowę, dawną i dzisiejszą. W Podgórzu, jak sugeruje nazwa, ważna jest góra. Osią komunikacyjną dzielnicy są dwie ulice przechodzące jedna w drugą: Kalwaryjska i Limanowskiego. Sięgający czasów średniowiecza trakt handlowy, po którego śladzie wiodą obie ulice, otacza półokręgiem pradawne wzgórze Krzemionek z dominującym na jego szczycie kopcem Krakusa. Sercem dzielnicy jest Rynek Podgórski z neogotyckim kościołem św. Józefa. Z rynku, łapiąc oddech na dość stromej drodze, ulicą Parkową wchodzimy na wzgórze Lasoty, zmierzając do wspomnianego parku i na wspomniany kopiec. Wcześniej, od kościoła odchodzą w bok ulica Rękawka i równoległa do niej ślepa ulica Potebni. Na początku tej drugiej, pod numerem trzy, powstał Yume House, dom o sześciu kondygnacjach, zbudowany w zróżnicowanym, częściowo kamienicznym sąsiedztwie. Dom biegnie w sztafecie inwestycji mieszkaniowych, które obficie powstają w Podgórzu. Te kameralne wypełniają puste działki w pierzejach ulic; większe tworzą całe kwartały i (bardziej czy mniej udanie) kreują urbanistyczne przestrzenie. W strukturze Podgórza zaznaczają się apartamenty po wyburzonych zakładach Vistuli przy Nadwiślańskiej 11, budynek dopełniający otoczenie placu Bohaterów Getta przy Lwowskiej 1, czy jedna z pierwszych inwestycji powstałych po transformacji ustrojowej, budynki na rogu ulic Rękawka i św. Benedykta. Można pokusić się o generalną ocenę, że mimo nacisku inwestycyjnego stare Podgórze nie straciło charakteru. Wizualnie zmienia się, niektóre zjawiska, jak burzenie unikalnych zajazdów pod Kotwicą, wołają o pomstę do nieba, a mimo to kościec dzielnicy trzyma się dzielnie. To ważne, zwłaszcza w porównaniu z sąsiednim Zabłociem, gdzie z „unikalnej przemysłowej dzielnicy Krakowa” pozostały tylko zdjęcia, bo miejsce zamieniło się w wielkie współczesne blokowisko. Podgórski mieszczanin i (używając dzisiejszego języka) miejski aktywista Wojciech Bednarski, twórca słynnego parku, pod koniec życia miał następujący zwyczaj. Codziennie udawał się na spacer, którego trasa prowadziła w kierunku Mostu Krakusa, łączącego przez Wisłę Podgórze z Krakowem. Bednarski wchodził na most i szedł dalej, ale zatrzymywał się w połowie drogi przez rzekę. Następnie odwracał się i ostentacyjnie zawracał na Podgórze, nie wchodząc do nielubianego przez siebie Krakowa. Było to około 1913 roku. W ten teatralny sposób manifestował obywatelską niezgodę na zbliżające się połączenie dwóch miast w jeden organizm, a więc koniec historii miasta na prawym brzegu Wisły. W dobie brzydkich obyczajów politycznych (obecnie) można uśmiechnąć się do czasów, w których stanowiska polityczne i poglądy społeczne umiano wyrażać z klasą.

Paweł Pięciak

Galeria Zdjęć