Aktualności / Nadchodzi czas postkomfortu
Rozmowa z Agnieszką Kalinowską-Sołtys, architektem-partnerem w pracowni APA Wojciechowski Architekci, prezeską Stowarzyszenia Architektów Polskich i specjalistką w zakresie relacji między architekturą a środowiskiem i ochroną klimatu. W XXVI konkursie Polski Cement w Architekturze pracownia APA Wojciechowski zdobyła równorzędną trzecią nagrodę za wieżowiec Skyliner w Warszawie.
– Czy wśród projektów komercyjnych, jakie wyszły spod ręki APA Wojciechowski, Skyliner jest realizacją rutynową czy ponadprzeciętną?
– Skyliner był pierwszym budynkiem wysokościowym zrealizowanym przez naszą pracownię, więc jest dla nas wyjątkowy. Wyjątkowość wiąże się z dużą wysokością budynku. Mamy tu 195 m, więc Skyliner jest w pierwszej dziesiątce najwyższych budynków w Warszawie. Powstał na Woli, w zasadzie na pograniczu Śródmieścia i Woli. Warszawiacy przyzwyczaili się, że budynki wysokościowe od jakiegoś czasu przesuwają się w stronę Woli, która staje się biznesowym centrum Warszawy. Mieliśmy też doświadczonego inwestora, z którym bardzo dobrze się współpracowało.
– W budynkach wysokich ważne jest bezpieczeństwo konstrukcji, więc stosuje się rozwiązania sprawdzone i pod pewnymi względami powtarzalne. Czy mimo to udało się wam przemycić autorskie pomysły, nadające architekturze Skylinera cechy indywidualne?
– Historia projektu jest długa, plan miejscowy zakładał wysokość 195 m. Nic mniej i nic więcej. Wysokości była założona od początku i trzeba było ją osiągnąć. Tymczasem z kalkulacji, które brały pod uwagę wielkość działki i możliwości efektywnego zaprojektowania bryły, wychodziło, że budynek będzie ekonomicznie działał do około 140-150 m wysokości. Co to znaczy? Chodzi przede wszystkim o obsługę komunikacyjną. Gdy pniemy się w górę, powiększają się i pęcznieją piony komunikacyjne, niezbędne do obsługi, czyli windy i szachty instalacyjne. Wtedy na piętrach pozostaje mniej miejsca na przestrzeń komercyjną. W Skylinerze mamy aż 21 wind, które działają na różnych poziomach. Jednocześnie musieliśmy osiągnąć zadaną wysokość, ponieważ zakładał to plan miejscowy. Stąd pomysł, żeby najwyższe piętra biurowe wyciągnąć w formie wielopłaszczyznowego skosu. Na 165 metrze nie ma powierzchni biurowej, jest otwarta dwupoziomowa przestrzeń skybaru. W Skylinerze dominuje funkcja biurowa, którą uzupełniają usługi. Jest to wieżowiec prywatny, komercyjny, o obniżonym śladzie węglowym. Stąd poszukiwanie optymalnej kubatury i kształtu.
– Ostatnie kondygnacje Skylinera są bardzo fotogeniczne. Zwraca również uwagę betonowa ściana, lizena, biegnąca przez wszystkie kondygnacje.
– Na zewnątrz jest ściana, którą nazwaliśmy żyletką, idąca od samego dołu po szczyt, tworząca tam pióropusz. To pionowy element, który w pierwszych założeniach miał jeszcze bardziej wystawać. Żyletka ma dokładnie 195 m, ponieważ biegnie z dołu do samej góry. Chcieliśmy podkreślić dynamikę i smukłość bryły. Ściana biegnąca do samego pióropusza jest betonowa i ryflowana. W pracowni zależy nam, aby projekty były ponadczasowe; mam nadzieje że architektura Skylinera będzie nie tylko bardzo funkcjonalna, ale ponadczasowa i lubiana nawet za czterdzieści czy sto lat. Mówi się, że czterdzieści lat to trudny wiek dla budynku, który jeszcze nie jest zabytkiem, a mody już się zdążyły zmienić i pewne rzeczy znudzić. Po czterdziestu latach budynki często są za młode na zabytek, a za stare na trendy. Bywają wtedy nielubiane, ale po stu latach znowu wraca moda na dawne rozwiązania i na nowo się nimi zachwycamy. Jest to jednak wyzwanie dla architektury i dizajnu. W APA Wojciechowski chcemy, żeby architektura była współczesna, ale nie krzyczała trendami mody. Stawialiśmy raczej na jakość wykończenia, żeby budynek ładnie się starzał, lecz nie niszczał.
– Projekt Skylinera był robiony w oparciu o szacunki śladu węglowego inwestycji. Jakich narzędzi używa pracownia APA Wojciechowski, aby ocenić wpływ budynku na środowisko i jakie jest praktyczne znaczenie tych obliczeń?
– Użyliśmy narzędzia do obniżenia śladu węglowego, jakim jest certyfikacja BREEAM, ale nie szacowaliśmy szczegółowej ilości śladu węglowego według konkretnej metodologii. BREEAM to brytyjski system certyfikacji, my korzystamy z wersji międzynarodowej, możliwej do zastosowania prawie na całym świecie. W przypadku Skylinera korzystaliśmy z opcji new construction (nowe konstrukcje), które są wytycznymi dla nowo powstających budynków. W certyfikacji bierze się pod uwagę wiele kryteriów, z których tylko niewielka cześć jest obowiązkowa, a reszta do wyboru. Zależy to od poziomu certyfikacji. W przypadku Skylinera musieliśmy uwzględnić wiele kryteriów, prowadzących do osiągnięcia poziomu BRREAM Excellent. Wszystkie kryteria w tej certyfikacji są powiązane z potrzebą obniżania śladu węglowego, zarówno wbudowanego, jak i operacyjnego. Chodzi o to, żeby budynek mniej szkodził środowisku. Mamy świadomość, że produkcja materiałów budowlanych, wznoszenie budynków i ich eksploatacja, to 38-40 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych do atmosfery i generowanie dużej ilości zanieczyszczeń również do wody i gleby. Sektor budowlany szkodzi i mamy tego świadomość. Staramy się robić wszystko, aby obniżać ślad węglowy, pamiętając, że budynki komercyjne są biznesem, który musi się spłacić. Co ciekawe, myślenie o obniżaniu śladu węglowego idzie w parze z ekonomią. Budynek, który zużywa mniej energii, jest często tańszy w eksploatacji niż podobny budynek wzniesiony pięć-sześć lat temu.
– W jakich rozwiązaniach budynek z 2021 roku jest bardziej ekologiczny niż wieżowiec sprzed dziesięciu lat? Czy różnicę widać? Czy widać ją w architekturze?
– Mimo że proces certyfikacji jest skomplikowany, prawie wszyscy inwestorzy, którzy budują nowoczesne budynki biurowe, handlowe czy komercyjne, decydują się na certyfikację. Jest to bardzo dobre narzędzie do projektowania budynków lepszej jakości przy jednoczesnym obniżaniu śladu węglowego, a dla funduszy inwestycyjnych certyfikat jest narzędziem do porównywania budynków w różnych lokalizacjach. Prawie każdy nowy budynek komercyjny jest w pewnym sensie prototypem. Jeżeli jednak budynki mają certyfikacje np. BREEAM lub LEED, dla funduszu inwestycyjnego jest to ważna informacja, często gwarantująca odpowiedni standard. W lobby Skylinera przez cztery kondygnacje mamy surowy beton architektoniczny. Nie obkładamy sufitów i ścian, a posadzka jest trwała i prosta. Mamy nadzieję, że to wnętrze nie będzie wymagało częstych remontów, przez co jego utrzymanie będzie tańsze i bardziej przyjazne środowisku. Chodzi o to, żeby zużywać mniej materiałów. Mniej materiałów to mniejszy ślad węglowy. Po drugie, wybieramy materiały, które mają EPD, czyli deklarację środowiskową III typu, informującą o śladzie węglowym produktu. Staramy się wybierać materiały trwałe, ale o jak najmniejszym wbudowanym śladzie węglowym. Tego znów nie widać, ale można to porównać. W Skylinerze mamy bardzo wydajny system instalacji, jeśli chodzi o oszczędność energii elektrycznej i cieplnej. To się często wiąże z większymi kosztami na początku inwestycji, ale w cyklu życia budynku jest znacząco mniejsze zużycie energii. Ważne są parametry szyb, oszczędność wody. Na co dzień nie zwracamy uwagi, że woda w kranie jest związana z energią elektryczną, systemem pomp i filtracji, oczyszczaniem ścieków etc. Obniżenie zużycia wody oznacza również obniżenie zużycia energii, czyli obniżenie śladu węglowego. W Polsce prąd jest niestety nadal w niewielkim stopniu wytwarzany z odnawialnych źródeł energii. Kolejny istotny temat to zarządzanie obiektem. Budynek może być świetnie zaprojektowany pod względem instalacji, ale źle wysterowany. Na przykład gdy w weekendy w biurowcu, gdzie nie ma ludzi, wentylacja pracuje na maksymalnych obrotach. Regulacja urządzeń instalacyjnych w takim budynku może trwać nawet dwa-trzy lata, zanim systemy osiągną optymalne parametry. To pokazuje, z jak skomplikowanym zagadnieniem mamy do czynienia.
– Czy z tego wynika, że przy certyfikacji bierze się pod uwagę zarówno twarde dane związane z produkcją materiałów i procesem budowy, jak również mniej uchwytne, związane raczej z procedurami i zachowaniem użytkowników w dłuższym czasie?
– Dbanie o redukcję śladu węglowego polega też na pośrednich działaniach i uczeniu się dobrych nawyków. Ma znaczenie, czy pracownicy dojeżdżają do biura samochodem, na rowerze, czy korzystają z transportu publicznego. W tym kontekście sama lokalizacja Skylinera jest bardzo dobra. Wieżowiec stoi przy rondzie Daszyńskiego, kilka metrów od stacji metra, przystanku tramwajów i autobusów. Oczywiście, jest podziemny parking, ale też ponad trzysta miejsc na rowery i różne udogodnienia, detale, które zachęcają użytkowników, żeby nie korzystali z samochodu. Gdy jest upał, potrzebuję się przebrać i wziąć prysznic albo wysuszyć ubranie po deszczu – w Skylinerze są takie miejsca. Osoby dotlenione, które więcej się ruszają, są bardziej zadowolone z życia, rzadziej idą na zwolnienie. Przynoszą większe dochody w firmie. Kolejnym tematem jest ograniczanie odpadów, tych na budowie, i tych pojawiających się w trakcie eksploatacji budynku. Segreguje się odpady, zarządza nimi, przekazuje w miejsca, gdzie będą wtórnie wykorzystane. Dotyczy to także odpadów z budowy. Kolejną sprawą jest filtracja wody, dostęp do wody pitnej w kranie. Woda w warszawskich kranach jest bardzo dobra, więc nie ma potrzeby korzystać z wody w plastikowych butelkach, a tam gdzie jej jakość jest gorsza, montuje się centralne filtry.
– Co zielone certyfikaty mówią na temat materiałów budowlanych? Jakie wskazówki dają architektom?
– Materiały budowlane nie są obligatoryjnymi punktami w certyfikacjach i nie ukrywam, że czasem są pomijane. Szuka się raczej łatwiejszych kryteriów, ponieważ kryteria materiałowe są dość trudne. Jednym z problemów jest brak informacji na temat śladu węglowego wbudowanego w dany materiał. Deklarację środowiskową EPD, Environmental Product Declaration III typu, ma w Polsce mniej niż kilka procent materiałów. Nasz rynek nie jest jeszcze przygotowany, ale świadomość producentów i dostawców rośnie bardzo szybko. Wiem, że w wielu firmach trwają prace nad deklaracjami. Firmy wiedzą, że muszą je mieć, jeśli chcą być bardziej konkurencyjne na rynku. Architekci już porównują ekwiwalent śladu węglowego u różnych producentów i dążą do wyboru materiału z mniejszym śladem węglowym, oczywiście bez straty na parametrach i estetyce.
– Konstrukcja Skylinera powstała z żelbetu. Czy pracownia APA Wojciechowski brała pod uwagę inne rozwiązanie?
– Nie rozważaliśmy żadnego alternatywnego materiału. Oczywiście, projektujemy budynki również ze stali czy z drewna klejonego w technologii CLT, co wydaje się bardzo interesujące, ale niemożliwe do zastosowania obecnie w Polsce w tak wysokim budynku, ze względu na wymogi pożarowe i zgodność z prawem budowlanym. Co ciekawe, na świecie powstają już wysokie budynki z drewna. Beton jest świetnym materiałem do budowania konstrukcji, jest trwały i pełni rolę masy termicznej kumulującej ciepło lub chłód. Niestety, z produkcją cementu jest związana emisja gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla. Musimy używać betonu w odpowiedzialny sposób, czyli przede wszystkim nie powinno się stawiać z betonu budynków tymczasowych. Wyjątkiem jest prefabrykacja, którą można rozebrać, przewieźć i powtórnie wykorzystać. Bardzo obiecujące przykłady płyną ze Skandynawii i Australii, gdzie stawia się wysokie budynki z drewna klejonego. W Polsce na razie jest to ekonomicznie mało opłacalne, a prawnie niemożliwe. Problem z budynkami żelbetowymi jest taki, że ich konstrukcja jest bardzo trwała i może stać pewnie dwieście-trzysta lat. Gdyby budynki stały tak długo, nie byłoby problemu z bilansem śladu węglowego. Zwróćmy jednak uwagę, że w tej chwili rozbiera się wiele budynków nawet dwudziestoletnich. Czy z betonem stało się coś złego? Nie. Te konstrukcje są w dobrym stanie. Rozbiera się je, ponieważ miasta się rozwijają, działki stają się cenne i stawiamy budynki nowe, często wyższe, bardziej nowoczesne pod względem technologii. Często konstrukcja budynku ma bardzo dobre parametry, ale nie ma wyjścia; rozbieramy konstrukcje, które są trwałe i teoretycznie mogą stać dwieście lat.
– Zwróciła Pani uwagę, że żywotność budynku zależy nie tylko od trwałości materiałów, ale przede wszystkim od ogólnej gospodarczej koniunktury. Jednocześnie części składowe budynku mają różną trwałość i w różnym okresie się zużywają, jeśli porównujemy ich cykle życia.
– To jest pytanie, czy na przykład Skyliner ma szansę stać bez żadnych zmian przez dwieście lat, ponieważ jego konstrukcja powstała z betonu. Wiemy, że trwałość elewacji w budynkach jest obliczana na dwadzieścia do pięćdziesięciu lat. Po tym okresie trzeba ją zmienić lub częściowo zregenerować. Jeszcze częściej w budynkach komercyjnych wymienia się instalacje. To jest między piętnaście a dwadzieścia lat, zaś wyposażenie wnętrz co trzy-pięć-dziesięć lat. I nadal, niestety wyrzuca się te materiały w większości na śmietnisko. Konstrukcja budynku musi wytrzymać cały cykl życia, ale pozostałe elementy podlegają określonym cyklom, wymagają wymiany czy remontów. W naszych projektach myślimy o całym cyklu życia już na etapie projektowym, włącznie z tym, że przewidujemy rozbiórkę i utylizację. Mam nadzieję, że Skyliner jest przykładem budynku, który ma szansę przetrwać bardzo długo. Zaprojektowaliśmy go jako budynek elastyczny, w którym po latach zmiana funkcji będzie możliwa. W wielu budynkach jest to trudne i z tego powodu są burzone.
– W jakim segmencie budownictwa przeprowadza się najwięcej zielonych certyfikacji?
– W nowych budynkach biurowych jest to absolutny standard. Od czterech-pięciu lat nie zdarza się, żebyśmy nie mieli certyfikacji dla budynku biurowego, również hotele coraz częściej mają certyfikaty. Budynki usługowo-handlowe również. Gorzej jest z mieszkaniówką, ponieważ deweloper sprzedaje mieszkanie klientowi, który nie jest doświadczonym inwestorem, tylko człowiekiem z kredytem na czterdzieści lat. Interesuje go zwykle jedynie cena tu i teraz oraz zdolność kredytowa, a nie kwestie, które przekładają się na cykl życia budynku, jak oszczędność energii czy wody. To się powoli zmienia. Na przykład wspomniane fundusze inwestycyjne, które kupują całe budynki i przeznaczają na wynajem, już zwracają uwagę, że budynek energooszczędny będzie tańszy w utrzymaniu. W Gdańsku nasza pracownia zaprojektowała osiedle mieszkaniowe Riverview, pierwsze w Polsce budynki mieszkalne, które otrzymały certyfikat LEED Gold. Inwestor ma szwedzkie korzenie, a tam ochrona środowiska jest tematem istotnym od lat dwudziestych zeszłego wieku. Od stu lat kolejne pokolenia się tym zajmują. W Polsce od kilkunastu lat uczymy się dopiero segregować odpady i mamy świadomość, że one nie znikają, tylko globalnie się kumulują.
– Jakie warunki musiałby spełnić beton, aby uznała go Pani za materiał w pełni ekologiczny?
– W idealnym świecie byłby to materiał, który ma trwałość i parametry betonu, ale przy jego produkcji nie generuje się dwutlenku węgla i innych szkodliwych dla środowiska substancji. Wierzę w nowoczesne technologie i wiem, jak ogromny postęp został dokonany w technologii betonu w ostatnich dwudziestu latach. Być może takiego nowego tworzywa nie nazwiemy już betonem. Producenci cementu przywiązują wielką wagę do obniżenia śladu węglowego. Zwraca się uwagę, jaki cement stosować do różnego typu inwestycji, jakie cechy ma mieć cement w fundamencie czy w ścianie, ale tego nie projektuje architekt, tylko konstruktor. Przyjdzie czas, że do parametrów materiału będziemy dopisywać ślad węglowy, aby mieć świadomość, że liczy się nie tylko cena i wytrzymałość, ale też odpowiedzialność za środowisko. Producenci idą w tę stronę, ponieważ wiedzą, że jak nie pójdą, mogą wypaść z rynku. Zdaję sobie sprawę, że jest to wielkie wyzwanie.
– Co architektura i budownictwo mogą zrobić dla zrównoważonego rozwoju?
– Przede wszystkim nie lubię pojęcia „zrównoważony rozwój”. Ono mówi, żeby nieustannie zwiększać PKB, bogactwo i wydajność, a szkodliwość rozwoju równoważyć innymi działaniami. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Na dzień dzisiejszy nie mamy takich technologii. W krajach skandynawskich społeczeństwa mają świadomość, że trzeba raczej się zatrzymać i zrezygnować z pewnego stopnia komfortu. Mówi się, że wchodzimy w czas postkomfortu, czyli nie dążymy, żeby mieć największy dom, na jaki nas stać. Szwedzi czy Finowie mówią, że dom powinien być w sam raz. Nie wypada mieć zbyt bogato wyposażonego mieszkania, bo ktoś powie, że żyjesz ponad miarę. Podobnie jest z podejściem do ubierania się. Produkcja ubrań to trzeci najbardziej szkodliwy przemysł na świecie, a my co sezon wymieniamy ubrania, a niesprzedane, nowe kolekcje ze sklepów trafiają na śmietnik. To jest problem, że wiele rzeczy robimy bez sensu. W jakiejś mierze dotyczy to też architektury i budownictwa.
– Czy w polskiej praktyce architektonicznej odpowiedzialność za środowisko jest traktowana na serio czy jeszcze z przymrużeniem oka?
– Jeżeli chodzi o inwestycje użyteczności publicznej, miejskie albo państwowe, jest nadal źle. Budynki publiczne są często energetycznymi potworami, są źle docieplone, okna są źle zamontowane albo dawno straciły parametry. W tych inwestycjach świadomość kosztów i cyklu życia dopiero się rodzi. Gdy zrobi się udany remont takiego budynku, okazuje się, że można nawet osiem-dziesięć razy zmniejszyć zużycie energii na ogrzewanie i chłodzenie, więc to się dzieje, ale powoli. Najbardziej ubolewam, że nowe budynki użyteczności publicznej nie biorą w ogóle pod uwagę takich narzędzi jak certyfikacja. Nasza pracownia od czternastu lat projektuje certyfikowane budynki, a jak patrzę na obiekty użyteczności publicznej, to powstało może kilkanaście, które biorą pod uwagę te aspekty. Budynek bywa piękny, ale nie działa dobrze. Z zewnątrz jest świetny, ale ma ujmę i w eksploatacji dużo kosztuje. Jest ikoną, ale problemy z nim związane mogą być olbrzymie. Na szczęście są wyjątki. Cenię NOSPR w Katowicach, który jest pozornie prostą i ponadczasową bryłą. Dobrze się starzeje. To przykład budynku mądrze zaprojektowanego również pod względem technologicznym.
– Proszę opisać jeden przykładowy czynnik, który będzie miał wpływ na architekturę i budownictwo, a jest bezpośrednio związany z ochroną środowiska czy sprawami klimatycznymi.
– W Polsce mamy ponad 10 procent pustostanów, czyli co dziesiąty metr kwadratowy jest nieużytkowany. Trzeba sprawdzić, dlaczego w pewnych lokalizacjach zupełnie niezłe budynki nie są użytkowane. Biorąc to pod uwagę, powinniśmy więcej remontować i naprawiać, czyli powiedzieć, że zwalniamy tempo budowania nowych obiektów o dużym śladzie węglowym, a zaczynamy naprawiać te, które istnieją. Budynek, który powstał sto lat temu, też generował ślad węglowy podczas produkcji materiałów i w czasie budowy. Zakłada się jednak, że sto lat to okres rozpadu gazów cieplarnianych w atmosferze, czyli można powiedzieć, że tamte budynki zostały wyzerowane. Mamy je, stoją po dzień dzisiejszy. Przeprowadzenie modernizacji i remontów jest dużo lepsze z punktu widzenia ekologii niż budowanie od nowa. Stąd plany Komisji Europejskiej, by dać dotacje na generalne remonty istniejących budynków. Jest to powrót do zasobów, które mamy. W miastach obserwujemy, że jest coraz mniej terenów nadających się pod mieszkaniówkę, bo pod biura przeznacza się działki – jak to się mówi – trudne. Powinniśmy sobie powiedzieć, że zwalniamy tempo, a nowe obiekty stawiamy z odpowiedzialnością za materiały budowlane i szkodliwość dla środowiska. Skupmy się na tym, co jest. Inwentaryzujmy. Jeżeli już mamy budynek do rozbiórki, patrzmy na niego jak na źródło materiałów wtórnych, a nie jak na odpad.
– A jakie tendencje, w najbliższych latach, mogą być zagrożeniem dla jakości architektury?
– Powiem o szansach, które mogą się zamienić w zagrożenia. Z zasady powinniśmy iść w kierunku prefabrykacji i zabudowy modułowej, żeby można było wtórnie wykorzystać materiały budowlane albo rozebrać i przenieść materiały w inne miejsce. Może to jednak spowodować, że całkiem zniszczymy regionalizm i widać, że jest to problem. Gdyby ktoś nas przeniósł pięćdziesiąt lat w przeszłość, to po architekturze można by zgadnąć, gdzie jesteśmy: pod Zakopanem, na Kurpiach czy na Mazowszu. To się bardzo zatarło. Budownictwo modułowe czy katalogowe domy jednorodzinne są takie same na Mazowszu, nad Bałtykiem i w Zakopanem, chociaż w górach najmniej, bo tam na szczęście są wymogi co do kształtu dachu ze względu na śnieg. Prefabrykacja jest więc szansą ze względu na precyzję, lepszą izolacyjność i mniejszą ilość odpadów, ale musimy uważać, żeby architektury jeszcze bardziej nie zunifikować, żeby już całkiem nie stracić regionalności w budownictwie.
– Wielu zacnych ludzi uważa, że architektura jest sztuką. Piękno było uważane za najważniejszą kategorię. Umiejętność rysowania była podstawową – po prostu – umiejętnością architekta i to nas zachwyca w starych budynkach. Teraz skupiamy się na efektywności energetycznej, dwutlenku węgla, recyklingu… jako wyznacznikach architektury. Czy nie ma w tym przesady?
– Powiem tak. Owszem, jest sztuką, ale nie wszędzie. Są też budynki zwykłe, po prostu budynki, w których nie powinniśmy szukać nadzwyczajnych elementów twórczych. Myślę, że takich budynków jest większość. Tu możemy wejść w kontrowersyjną dyskusję o prawach autorskich i powiedzieć, że naprawdę nie każdy budynek jest dziełem z punktu widzenia artystycznego. Najwięcej mamy przeciętnych budynków. Moi koledzy, którzy walczą o prawa autorskie, pewnie się oburzą, ale istnieją budynki powtarzalne albo nawet takie, których nie chcielibyśmy oglądać. Brzydkiego budynku nie da się „odzobaczyć”, jak to się potocznie mówi. Budynek budzi negatywne emocje, dopóki nie zniknie z przestrzeni. Budynki jako dzieła ograniczyłabym do małego grona obiektów, gdy stajemy zachwyceni i mówimy: tak, to jest piękne. Moim zdaniem architekt jest nie tyle artystą, co przede wszystkim zawodem zaufania publicznego, który musi łączyć w pracy wiele dyscyplin naukowych i właśnie teraz brać również pod uwagę niezwykle istotne kwestie środowiskowe. Powinien projektować budynki mądre i odpowiedzialne.
– Dziękuję za rozmowę.
Paweł Pięciak
Agnieszka Kalinowska-Sołtys – architekt, partner i członek zarządu APA Wojciechowski Architekci. Prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich. Członek Rady Programowej UNGC Poland. Członek Kolegium Sędziów Konkursowych SARP. Ukończyła Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej, podyplomowe studia Zarządzania Projektami w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz podyplomowe studia Zarządzania Nieruchomościami na Wydziale Ekonomii w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Od 2010 roku posiada uprawnienia do certyfikacji budynków BREEAM i LEED, jest również audytorem systemu certyfikacji Zielony Dom oraz członkiem komisji weryfikacyjnej certyfikacji Green Building Standard. Brała udział w wielu nagradzanych projektach biurowych i usługowo-handlowych, spełniających wysokie standardy zrównoważonego rozwoju. Współzałożycielka Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Wspierania Budownictwa Zrównoważonego. Poczwórna laureatka konkursu Top Woman in Real Estate 2018 i 2023. Od 2019 roku mentorka programu Top Woman, gdzie dzieli się wiedzą i doświadczeniem z młodymi kobietami rozpoczynającymi karierę zawodową w branży nieruchomości. Autorka licznych publikacji na temat zielonych budynków, zrównoważonego rozwoju miast oraz śladu węglowego. Moderatorka i uczestniczka wielu paneli dyskusyjnych podczas konferencji i wykładów związanych z promowaniem idei zielonego budownictwa. Idea zielonych budynków towarzyszy jej od ponad dwudziestu lat w pracy zawodowej jako architektce oraz w życiu prywatnym, gdzie jej priorytetem są dbałość o zasoby naturalne i ich niemarnotrawienie.