Aktualności / Śląska szkoła architektury

Śląska szkoła architektury

Przed dwoma miesiącami został oddany do użytku gmach Sądu Okręgowego w Katowicach. Budynek jest żelbetowy (prawie) w każdym calu, a otwiera się na widzów imponującą betonową fasadą. Architekci Małgorzata Pilinkiewicz i Tomasz Studniarek z Katowic mówią o projekcie sądu, a także o swoich architektonicznych początkach, swoich fascynacjach oraz ideach, z którymi czują się związani.


Sąd Okręgowy w Katowicach

Sąd Okręgowy w Katowicach

– Gdzie się kształciliście i jaki to miało wpływ na wasze poznawanie architektury?

Tomasz Studniarek: Oboje uczyliśmy się w Gliwicach, gdzie od lat obowiązuje śląska szkoła architektury. Dla mnie jest to najlepsza szkoła architektury w Polsce. W tej chwili coraz częściej można usłyszeć o śląskiej szkole architektury jako odrębnym zjawisku.
– Na czym polega jej specyfika?
TS: – Wynika z racjonalnego myślenia, prostego myślenia. Są to śląskie cechy. Szkoła ta zawsze kultywowała korzenie modernizmu lat 20. i 30., nawet wtedy, gdy modernizm nie był w cenie. Modernistyczne korzenie Śląska są niezaprzeczalne. Tutaj powstawała najlepsza architektura polska w dwudziestoleciu międzywojennym, obok tego, co się działo w Gdyni. Tutaj powstały pierwsze wieżowce w konstrukcji stalowej, równolegle z wieżowcami w Chicago, pierwsze domy jednorodzinne w konstrukcji stalowej, chyba jedyne w kraju, o czym mało kto wie. Poza tym to była architektura na wskroś polska, z elementem wielkiej polityki, to znaczy rywalizacji z Niemcami i z odrzuceniem tego, co zdarzyło się wcześniej na Śląsku.

– Państwo jesteście z pokolenia młodych architektów, którzy w drugiej połowie lat 90. wprowadzali nowego ducha do budowania. On szedł za modernistyczną prostotą i na przekór temu całemu nowobogactwu, które obowiązywało w Polsce wyposzczonej po okresie PRL.

TS: – Pan mówi o postmodernizmie, który wtedy był wszechobecny, o czym mało się pamięta, a my właściwie powinniśmy nim nasiąknąć. Udało nam się uniknąć takich wpływów między innymi dzięki szkole w Gliwicach, gdzie profesorowie mówili nam, że esencja polskiej i śląskiej architektury współczesnej jest gdzie indziej, czyli właśnie w modernizmie. Na tym gruncie wyrośliśmy.
Małgorzata Pilinkiewicz: – Nie dodałeś, że śląska szkoła architektury to jest szkoła projektowania. Rzemiosła uczyliśmy się, praktykując za granicą i we własnej firmie. Zderzeniem wiedzy, którą wynieśliśmy ze szkoły gliwickiej, z tym, co się dzieje w architekturze na świecie był nasz pobyt w Holandii. W naturze zobaczyliśmy myślenie w racjonalnym wydaniu na realnej budowie. Ważne rzeczy można było podpatrzeć w realizacji. Okazało się to spójne z tym, czego się wcześniej uczyliśmy.

– Rozmawiamy w Katowicach. Budownictwo i architektura Śląska sprawia wrażenie ogromnej różnorodności, a właściwie chaosu. Ostatnie dwieście lat to rabunkowa gospodarka, ale i ogromny postęp techniczny, gwałtowne zmiany sposobów gospodarowania, duże zmiany warunków życia, inwestycje i znów kolejne załamania. Czy to ma znaczenie dla ludzi, którzy tworzą kulturę materialną w postaci architektury, czyli dla Was?

TS: – Ten śląski patchwork to tylko pozorny chaos. Jest to nakładający się na siebie zapis historii, kultury, urbanistyki, architektury, przemysłu i ludzi. Dopiero widziany z satelity pokazuje zapis, z którego bardzo wiele możemy odczytać. Część struktur pozostała, część została zniszczona albo zmieniona. Ład modernistyczny wprowadził swój całkiem nowy porządek do XIX-wiecznych struktur miast przemysłowych. Uważam, że powinniśmy chronić ten zapis jako całość. Gdy projektujemy, musimy scalać skrajnie przeciwne sobie elementy.

– Założyliście własną pracownię w Katowicach w 1992 roku…

TS: – I nie była to wcale decyzja oczywista. Dorastaliśmy wtedy, gdy Polacy mieli kompleks w stosunku do Zachodu i prawie wszyscy z naszego pokolenia myśleli, żeby wyjechać z „tego kraju”. Pracowaliśmy w Holandii i w Anglii. Rozmawialiśmy, jaki jest sposób myślenia naszych rówieśników. O tym, że większość zastanawiała się nad emigracją, bo na Zachodzie jest oczywiście lepiej. Architekci holenderscy tego nie rozumieli. Pamiętam, że ktoś z Holendrów powiedział mi, że u nich jest już właściwie wszystko zbudowane, a my jesteśmy z Polski, ze Śląska, gdzie wszystkie wyzwania są przed nami. W takim miejscu trzeba działać. Śląsk wymaga jeszcze dużo pracy. To mi bardzo utkwiło w pamięci.

– Czy macie może jakieś ulubione realizacje innych architektów albo ulubiony sposób organizowania przestrzeni? Każdemu żywiej bije serce, gdy widzi jakąś swoją ideę zrealizowaną gdzieś w sposób bardzo dobry.

TS: – Mógłbym się odnieść bezpośrednio do budynku ZUS-u w Zabrzu, który powstał ponad 10 lat temu i zaprojektowali go Andrzej Duda i Heniek Zubel, czyli nasi nauczyciele. Ten obiekt zawiera wszystkie idee, które sami nam wpajali. Jest to jeden z lepszych budynków w Polsce powstałych w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Spoza Polski pewnie Alvaro Siza – architekt raczej starszego pokolenia, ale swoją architekturą budzi fantastyczne emocje. We mnie prostota środków wyrazu zawsze budzi duże emocje.
MP: – Nie przywiązuję się do jednego wzorca. Jeżeli architektura wywołuje dobre emocje, to jest to dobra rzecz nawet bez nazwiska wielkiego twórcy. Mogłabym pewnie zamieszkać w dzielnicy mieszkaniowej w Stuttgarcie, która pochodzi właśnie z lat 20. XX wieku. Są takie miejsca, które od razu budzą pozytywne skojarzenia. Jeżeli budynek nie wzbudza w ludziach złych emocji, to można powiedzieć, że architekt wykonał swoje zadanie i tyle.
TS: – Jest bowiem taka tendencja, żeby oceniać przestrzeń pod kątem wielkich, spektakularnych realizacji, które nazywa się ikonami. Cała energia mediów jest skierowana na ikony, a tymczasem ważny jest przeciętny poziom architektury w kraju, tej architektury szarej i zwykłej. Ona świadczy o klasie. Potrafią to dobrze robić Holendrzy albo Niemcy, czyli trzymać dobry równy poziom. Taka sytuacja jest możliwa, jeżeli świadome społeczeństwo zna reguły gry, rozumie cały proces powstawania architektury i bierze w nim udział. Architekci są tylko jednym z elementów. Dobry średni poziom architektury nie musi być łatwy ani tani, a konsekwencja świadczy o poziomie kultury społeczeństwa.

 

Sąd Okręgowy w Katowicach

Sąd Okręgowy w Katowicach

– Jakie było Wasze pierwsze duże osiągnięcie, które później otworzyło możliwość kolejnych działań, już z głębszym oddechem?

 

Dom w Małopolsce k. Wieliczki

Dom w Małopolsce k. Wieliczki

MP: – Przełomem na pewno był dom jednorodzinny w Bytomiu, rok 1996. Był ważny, bo powstał w ciekawym okresie. Wszyscy byli zmęczeni kostkami betonowymi z lat 60., a jeszcze bardziej z lat 80. Uważali je za szare, monotonne, źle projektowane. Zaczął się okres budowania bardzo wybujałych domów, które były reakcją na poprzedni okres. A myśmy wtedy postawili dom bardzo prosty w wyrazie, na przekór temu, co popularne. Dom jest „przemysłowy”. Stanął na granicy dzielnicy przemysłowej w zdegradowanym Bytomiu. Mieszkanie w takim miejscu jest wyzwaniem, a jednak właściciel się zdecydował. Wcale nie musiał, bo było go stać, żeby zbudować sobie dom wszędzie. Wybrał Bytom i to się skomponowało z naszym wyobrażeniem, żeby zaprojektować dom maksymalnie prosty i racjonalny. Można powiedzieć, że śląski dom.
TS: – Projekt chyba wyprzedził o kilka lat wyobrażenia na temat mieszkania i pracy na początku XXI wieku. Nie było jeszcze Internetu, a myśmy założyli w projekcie, że człowiek, który w nim mieszka, nie musi go opuszczać. To może być miejsce pracy, mieszkanie, biuro, miejsce rekreacji. Przestrzeń samowystarczalna. To było nowe. Projektowaliśmy dla rówieśnika, który miał duże osiągnięcia biznesowe i potrafił sobie tak ułożyć życie, że swoimi działaniami sterował właśnie z domu.
MP: – Pokazaliśmy przy okazji, że można wrócić do śląskich korzeni, jeśli chodzi o sposób traktowania materiału budowlanego. Ten dom pokazał cegłę jako zwykły materiał, z którego kiedyś budowano domy. W prosty sposób pokazano płaszczyzny szklane. Jest również żelbetowy korpus. Od tego czasu minęło kilka lat i teraz powstaje bardzo dużo domów modernistycznych, domów o prostej architekturze trochę w typie domu z Bytomia. Widać, że jest moda na tego typu rozwiązania.

– Rzeczywiście, jeżeli chodzi o tak zwane nowoczesne domy, to one obrodziły we wszystkich możliwych wariantach w ciągu ostatnich lat. Szukaliście nowych pomysłów?

 

Dom w Bytomiu

Dom w Bytomiu

TS: – W pewnym momencie człowiek widzi, że wokół powstają budynki, które są wręcz takie same. Zawsze warto szukać czegoś nowego, wejść w obszary, które jeszcze nie są całkiem zbadane. Zaczęliśmy się interesować architekturą ekologiczną. Szukamy innych środków wyrazu, gdzie takie pojęcia jak forma, proporcja czy racjonalizm nie są jedynymi wyznacznikami. Nie odeszliśmy od idei modernistycznych, ale łączymy je z ekologią i naturą.

– Ale prywatnie dla siebie zaadaptowali Państwo bardzo ciekawie stuletni dom z cegły, czyli zwykły śląski familok.

MP: – Zwykły dom. Musimy się przyznać, że nasze rodziny, moja i Tomasza, tak naprawdę nie mają śląskich korzeni. Wychowaliśmy się na Śląsku od dziecka, ale może jest w nas jeszcze większa chęć, żeby bardziej nasiąknąć śląską tradycją (śmiech). To był dom robotniczy, który przebudowaliśmy, ale tak, żeby jednak została osnowa, czyli duch śląskiego domu. Zostały ściany nośne i belki stropowe, a w środku komin, czyli tak jak ma być, tak jak się kiedyś obowiązkowo budowało.

– Jeśli popatrzymy na architekturę w Polsce po 1989 r., czyli po odzyskaniu wolności, to okaże się, że powstało zaskakująco mało budynków pokazujących powagę państwa. Państwo polskie w ogóle nie pokazuje swojego charakteru przez architekturę. Polska przedwojenna przywiązywała wielką wagę do ukazania swojego znaczenia przez np. budynki ministerstw, muzea narodowe w Warszawie i Krakowie, budynki administracji polskiej na Śląsku. To miało znaczenie państwotwórcze, a dziś nie istnieje. Państwo zaprojektowali potężny budynek Sądu Okręgowego w Katowicach, właśnie otwarty, który obok Sądu Najwyższego w Warszawie jest jednym z niewielu poważnych gmachów budowanych w pewnym sensie dla władzy.

TS: – Sądy są zwykle w budynkach adaptowanych, kiedyś zbudowanych dla innych celów. To nie jest korzystne. Sąd jest bardzo skomplikowanym mechanizmem w funkcjonowaniu. W budynku adaptowanym nie da się zaplanować układu funkcjonalnego, który by spełniał rygory tej instytucji.
MP: – Jest to pierwszy sąd, który ma aż 51 sal rozpraw, prawie wszystkie wydziały okręgu. Jest strefa publiczna, strefa tylko administracyjna oraz strefa wydzielona dla sędziów, gdzie nie ma wstępu dla osób nieupoważnionych. Do tego wydzielona jest strefa komunikacji, gdzie sędzia ze swojego gabinetu idzie na salę rozpraw. To jest strefa chroniona.
TS: – I tu mieliśmy problem. Jak wymyślić powtarzalny system na 51 sal sądowych. Dlatego nasz projekt przypomina nadruk na płytce elektronicznej. Odpowiada idei Le Corbusiera, który mówił, że budynek ma być jak maszyna, żeby nie zastanawiać się, jak będzie wyglądać, tylko jak ma funkcjonować, a cała reszta wyjdzie sama. Moim zdaniem w naszym sądzie było bardzo podobnie.

– Budynek jest potężny, majestatyczny, i to się czuje. A mówi się, że władza demokratyzuje się, więc budynki powinny być bardziej demokratyczne.

MP: – Nie ta instytucja. Powaga instytucji powinna się przekładać na powagę budynku.
TS: – Dlatego pomyśleliśmy, że warto sięgnąć do klasyki. W projekcie fasady użyliśmy w sumie klasycznego języka, którego elementem są między innymi kolumny czy reprezentacyjne schody.

– Myślę, że Wasz sąd może być pretekstem do zastanowienia się, jak budować dla władzy. Czym może być ewentualnie architektura oficjalnych gmachów publicznych. Po 20 latach od odzyskania wolności nie ma prawie żadnego rozeznania w tej materii, nie ma sygnałów, czy państwo polskie coś chciałoby przekazać przez swoją architekturę.

TS: – Takie instytucje jak sąd są dla miasta centrotwórcze. Organizują przestrzeń wokół siebie. W tej chwili miasta pozbywają się najlepszych terenów w sposób niekontrolowany i okazuje się, że ważny budynek użyteczności publicznej musi stanąć gdzieś na peryferiach. Często buduje się w szczerym polu, bo tam miasto łaskawie zaofiarowało grunt. Sąd nie jest „dla władzy”, sąd jest dla ludzi. Budynki użyteczności publicznej to budynki dedykowane społeczeństwu, i powinny stanąć w możliwie najlepszej lokalizacji.

– W jakiej technologii został zbudowany sąd?

 

Dom w Małopolsce k. Wieliczki

Dom w Małopolsce k. Wieliczki

MP: – Przede wszystkim chcieliśmy, żeby budynek wydawał się jakby wyciosany z jednego kawałka materiału. To jest ważna idea, jedna z tych estetycznych idei, aby do budowy użyć tylko jednego materiału. Oczywiście w praktyce nie da się postawić budynku tylko z jednego materiału, chociaż wiemy, że niektórzy próbują.
TS: – Cały korpus budynku jest wylany z żelbetu, ściany, stropy, w technologii żelbetowej monolitycznej. Eksperymentem jest potężny podwieszony strop nad głównym wejściem. To duże wyzwanie dla projektanta konstrukcji i wykonawcy. Najpierw został zrobiony strop podwieszony na szalunku położonym na rusztowaniach. W stropie zatopiliśmy kotwy skierowane w górę. Potem od góry były zakładane belki konstrukcyjne z betonu sprężonego. Belki zostały połączone ze stropem za pomocą kotew. Na koniec strop został uwolniony: belki uniosły ciężar całego stropu, gdy rozebraliśmy rusztowanie. Obecnie nad wejściem wisi potężna ośmiocentymetrowej grubości płyta betonowa. Ta specjalna konstrukcja budziła emocje, na etapie realizacji toczono dyskusje, czy to się powiedzie. Nie wszyscy byli przekonani, że tak.

– Jak to właściwie jest z materiałami? Czy to jest wtórna i mało znacząca decyzja gdzieś na końcu rozważań, czy przeciwnie, materiał jest integralnym elementem koncepcji od samego początku?

MP: – Wybór materiału jest od początku wyborem racjonalnego projektowania. W sądzie beton był racjonalnym wyborem, ponieważ jest w nim pewna powtarzalność sekcji i segmentów. Ściany monolityczne najlepiej spełniały te kryteria. Zastanawialiśmy się, czy nie lepiej zrobić budynek szkieletowy wypełniony ceramiką, ale prowadząc rozmowy w gronie inżynierów doszliśmy do następującego wniosku – wybór technologii jest elementem wyboru koncepcji architektonicznej. Technologia jest wynikiem racjonalności przyszłego procesu budowania. Zawsze możemy udzielić jednej precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego używamy takie technologii lub innej.

– Teraz przed Wami praca nad kolejnymi sądami, bo jesteście autorami trzech kolejnych projektów sądów w trzech miastach.

TS: – Projektowanie sądów to dla nas prestiż, bo trzeba powtórzyć, że to są budynki, które mogą organizować przestrzeń wokół siebie i dać impuls do powstania centrum miasta. Zaprojektowane przez nas budynki sądowe powstaną w różnych lokalizacjach, ale to jest ciekawe, że najczęściej mamy do czynienia nie ze ścisłym centrum miasta, ale z „drugim rzędem”. Jest w polskich miastach specyficzna przestrzeń – taki „drugi rząd”. Nie są to peryferie, tylko miejsca bliżej centrum, ale jeszcze słabo zagospodarowane. Jeżeli w takim miejscu powstaje ważny budynek użyteczności publicznej, to on ma szanse przyciągnąć inne inwestycje i jest to impuls, który może pomóc kształtować miasto.

 

Dom w Jaworzu – wizualizacja Archistudio

Dom w Jaworzu – wizualizacja Archistudio

– Dziękuję za rozmowę.
Paweł Pięciak

 


Życiorys

Archistudio utworzyli w 1992 roku Małgorzata Pilinkiewicz i Tomasz Studniarek. Architekci mają swoją pracownię w śródmieściu Katowic. Oboje ukończyli Wydział Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W połowie lat 90. zostali zauważeni jako zdolni architekci kontynuujący najlepsze tradycje śląskiego modernizmu. Projektują budynki użyteczności publicznej, budynki mieszkalne, domy jednorodzinne, założenia urbanistyczne.
Projekty Archistudia nigdy nie były agresywne i spektakularne, za to zawsze bardzo starannie przemyślane i powiązane z kontekstem. Te cechy ich architektury owocują właśnie teraz wieloma nowymi projektami łączącymi modernizm z architekturą zieloną, zespoloną z krajobrazem (oryginalny projekt zagospodarowania centrum Katowic, zrealizowane domy siedliskowe w Małopolsce, rozbudowa Muzeum Zamku w Łańcucie, osiedle w Siemianowicach Śląskich). Małgorzata Pilinkiewicz i Tomasz Studniarek zajmują się też projektowaniem wnętrz. Ich nowa realizacja – Sąd Okręgowy w Katowicach mimo swojego monumentalnego wyrazu również został zaprojektowany z uwzględnieniem niektórych postulatów architektury zielonej. Według koncepcji Archistudia powstają teraz kolejne budynki sądów – w Radzyniu Podlaskim, Koninie oraz Siemianowicach Śląskich.

Galeria Zdjęć